W całych Stanach Zjednoczonych odnotowano już w tym roku ponad 40 masowych strzelanin – więcej niż kiedykolwiek w historii. Zginęło ponad 70 osób, a prawie 200 zostało rannych. W chwili gdy Państwo czytają te dane, są już one zapewne nieaktualne, ponieważ statystycznie w każdym tygodniu odnotowuje się co najmniej 10 tragicznych w skutkach incydentów.
Tomasz Deptuła
W filmie “Dzień świstaka” z 1993 roku Phil (świetna rola Billa Murraya), prezenter prognozy pogody, przyjeżdża do Punxsutawney w Pensylwanii, aby przekazać rutynową relację z corocznego rytuału, dotyczącego przewidywanego trwania zimy. Bohater budzi się następnego ranka i stwierdza, że znów jest 2 lutego. Wpada w pętlę czasu – przeżywając wciąż na nowo ten sam dzień. Zawsze jest trochę inaczej, ale wciąż to samo. Mówiąc o incydentach z bronią w USA mam podobne odczucia co filmowy bohater. Columbine, Virginia Tech, Las Vegas – to tylko te najważniejsze i najtragiczniejsze ze strzelanin, o których przyszło mi pisać podczas ćwierćwiecza pracy w “Nowym Dzienniku”. Zmieniały się nazwy stanów i miejscowości oraz liczby ofiar, ale nie zmieniało się wrażenie, że piszę o tym samym.
TRZY INCYDENTY, TRZY POWODY
Ostatnia czarna seria z Kalifornii pokazuje, że problem jest praktycznie nierozwiązywalny. Dziewiętnaście śmiertelnych ofiar w ciągu zaledwie 44 godzin – to tragiczny bilans trzech strzelanin tylko w jednym stanie. W Monterey Park 72-latek Huu Can Tran zaczął strzelać do seniorów obchodzących chiński Nowy Rok w azjatyckim Star Dance Studio. Motywy sprawcy, który popełnił samobójstwo, gdy zauważył zbliżających się policjantów, nie są do końca jasne.
Kilka godzin później w San Mateo County, w północnej części Kalifornii, z rąk 66-letniego Chunli Zhao zginęło siedmiu imigrantów, pracujących na farmie, na której hodowano grzyby. Ofiarami byli biedni ludzie mieszkający w przyczepach, a sprawca strzelaniny powiedział policji, że sięgnął po broń, gdy jego boss zażądał od niego 100 dolarów za uszkodzenie buldożera wózkiem widłowym, który obsługiwał. Zhao już wcześniej miał problemy z utemperowaniem swoich emocji. Teraz zastrzelił szefów i swoich współpracowników
Potem w Oakland doszło do kolejnej strzelaniny. Zginęła jedna osoba, a siedem zostało rannych. Jeszcze z innego powodu. Według policji strzelanina miała “charakter celowy” i prawdopodobnie była powiązana z działalnością gangów.
KULE NIE DYSKRYMINUJĄ
Doniesień o podobnych incydentach jest tyle, że przestały właściwie dziwić i zaskakiwać. W minionych latach byliśmy świadkami setek strzelanin w szkołach, miejscach pracy, kościołach i w miejscach publicznych. O niektórych nawet się nie dowiadywaliśmy – informowały o nich jedynie lokalne media w stanach, gdzie dochodziło do incydentów. Za masowe strzelaniny to, według kryteriów Gun Violence Archive, organizacji gromadzącej dane statystyczne dotyczące incydentów z bronią palną, uważa się wydarzenia, w których ofiarami (rannymi lub śmiertelnymi) są co najmniej cztery osoby, nie licząc samego sprawcy. W minionym roku zarejestrowano 647 takich przypadków, w 2021 r. – 690, a w 2020 – 610.
Tragedie w Kalifornii dotknęły tym razem przede wszystkim społeczność azjatycką, ale ofiarami incydentów z bronią palną padają wszyscy – biali, Latynosi i Afroamerykanie. Wystarczy przypomnieć ubiegłoroczną masakrę w szkole podstawowej w teksaskim Uvalde (21 ofiar) czy strzelaninę w sklepie w Buffalo. W tym ostatnim przypadku sprawcą był rasista, w Uvalde – członek lokalnej latynoskiej społeczności, który z postanowił zaatakować uczniów szkoły, w której się kiedyś uczył. Sam jako reporter pamiętam wizytę w Sandy Hook w Connecticut, w 2012 roku, gdzie biały 20-latek, dysponujący legalnie nabytą bronią, zastrzelił 26 osób, w tym 20 dzieci. Widok prowadzącej do szkoły drogi wyścielonej tysiącami pluszowych misiów, lalek i innych zabawek przyniesionych w odruchu serca nie tylko przez okolicznych mieszkańców, ale przez ludzi z całych Stanów, pozostanie na zawsze w pamięci.
RYTUAŁ DYSKUSJI PUBLICZNEJ
Cykl dnia świstaka obejmuje nie tylko doniesienia o ofiarach i zbiorowej żałobie. Elementem rytuału stała się także dyskusja na temat ograniczenia dostępu do broni, która ożywa za każdym razem, gdy media informują o kolejnej masakrze. Bo jak widać z przytoczonych wyżej przykładów, motywy zbrodni, przyczyny emocjonalnego rozchwiania, frustracji prowadzącej do desperacji (o ile w ogóle mieliśmy możliwość je poznać) potrafią być zupełnie różne. Jedynym wspólnym mianownikiem jest broń, do której dostęp jest niezwykle łatwy. Znów przytaczane są powtarzane od lat argumenty. Lobby posiadaczy broni z Krajowym Towarzystwem Strzeleckim (NRA) mówi o prawie do samoobrony, zwolennicy ograniczenia dostępu do niej – o tragedii rodzin ofiar. Ale jest to wpuszczanie pary w gwizdek: w tej sprawie niewiele da się dziś w USA zrobić, bo przecież Druga Poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych jest jednym z filarów amerykańskiej demokracji. Rozstrzyganie, czy jest to słuszne, czy nie, nie ma tu większego sensu – w obecnej rzeczywistości politycznej uchylenie tej części Bill of Rights jest zupełnie nierealne. Mieszkamy w kraju, w którym co trzeci jego mieszkaniec jest właścicielem legalnie nabytej broni, a prawo do jej posiadania jest uświęcone konstytucyjnym zapisem. I tak zapewne zostanie na długo.
Dlatego też zgłaszanie w Kongresie projektów ustaw ograniczających dostęp do broni po kolejnych masakrach ma charakter raczej rytualny, a nie realny. Co ciekawe – debatom na Kapitolu towarzyszy zawsze fala zakupu broni przez Amerykanów, obawiających się przyszłych utrudnień. Dopiero w następstwie najbardziej krwawych masakr z Las Vegas i z Florydy udało się wprowadzić jedną znaczącą zmianę – zakazano sprzedaży broni wyposażonej w mechanizm samorepetowania (bump stocks), pozwalający na prowadzenie ognia ciągłego z broni półautomatycznej. Przepis wszedł w życie w 2019 roku, ale – jak widać ze statystyk – nie wpłynął znacząco na zmniejszenie liczby strzelanin. Pewne ograniczenia dostępu do broni udało się wprowadzić w poszczególnych stanach. Wciąż jednak żyjemy w kraju, w którym w większości stanów 18-latek nie może legalnie wypić piwa, ale jednocześnie może legalnie stać się posiadaczem broni strzeleckiej.
W hollywoodzkim “Dniu świstaka” główny bohater wyrywa się z zaklętego kręgu, ponieważ udaje mu się radykalnie zmienić podejście do życia. W przypadku incydentów z użyciem broni palnej jest jednak inaczej – nie dzieje się nic, co zwiastowałoby przełom. I dlatego wciąż musimy przeżywać wszystko od nowa, żyjąc od masakry do masakry, przeżywając dzień świstaka nie tylko w okolicach 2 lutego.