Wielka Brytania żegna nie tylko swoją zmarłą królową, ale całą epokę. Jej następca Karol III z pewnością nie będzie rządził tak długo jak matka. Co więcej – może stanąć przed wyzwaniami, które mogą wstrząsnąć w posadach ustrojem Zjednoczonego Królestwa.
Tomasz Deptuła
Zmiana na brytyjskim tronie to ceremoniał sięgający czasów średniowiecza. Cały świat będzie nim żył jeszcze przez kilka dni. Ale konsekwencje odejścia Elżbiety II po 70-letnim panowaniu będą dużo poważniejsze. I nie chodzi tylko o to, że w kolejnym filmie z agentem 007 (jeśli takowy w ogóle powstanie) James Bond nie będzie znajdował się w służbie jej królewskiej mości. Wielka Brytania zmieni swój hymn, a nawet pieniądze, bo wizerunki królowej Elżbiety II na banknotach i monetach będą stopniowo wymieniane na środki płatnicze z podobizną Karola III. I mimo symbolicznej roli monarchy w systemie sprawowania władzy, zmiana na tronie przynosi bardzo poważne zagrożenia.
SYMBOL CIĄGŁOŚCI KORONY
Politolodzy i historycy nie mają wątpliwości, że Elżbieta II potrafiła z archaicznej instytucji monarchii uczynić symbol, bez którego nie sposób wyobrazić sobie Wielkiej Brytanii. To nie udało się w innych krajach, takich jak Francja, Rosja, Niemcy czy Austria, gdzie władców obalano, a nawet mordowano. Królowa podkreślała swoją osobą wielkość Korony Brytyjskiej wzmacniając to, co określa się dziś jako soft power. Była też świadectwem ciągłości państwa, nawet w dobie radykalnych zmian i rewolucji cywilizacyjnych. I to przy wszystkich słabościach członków rodziny królewskiej, obserwowanej obsesyjnie przez bulwarowe media.
Sporo racji ma Clive Irving, autor książki „Ostatnia królowa: tak Elżbieta II uratowała monarchię“: to zmarłej monarchini Windsorowie zawdzięczają, że utrzymali się na tronie w dobie burzliwych wydarzeń drugiej połowy XX wieku i pierwsze dekady obecnego stulecia. W tym czasie Wielka Brytania przestała być imperium kolonialnym, w którym słońce nigdy nie zachodziło, a społeczeństwo musiało sobie poradzić zarówno z rewolucją obyczajową, jak i postimperialną traumą. Zjednoczone Królestwo z różnym skutkiem próbowało znaleźć swoje miejsce w jednoczącej się Europie i prowadzić politykę zagraniczną, jako mocarstwo nuklearne, ale już nie tego kalibru co USA czy ZSRR. Już pierwszy duży konflikt za panowania Elżbiety II – kryzys sueski z 1956 roku – odsłonił słabości powojennej Wielkiej Brytanii.
PONAD SKANDALAMI
Królowej udało się też podtrzymać zainteresowanie Brytyjczyków i sympatię świata dla domu panującego. O jej sukcesie może świadczyć fakt, że w żadnym momencie jej panowania istnienie monarchii nie było zagrożone, mimo że Elżbieta II wręczała nominacje premierom labourzystowskich rządów, w których zasiadali zdecydowani republikanie. Dom Windsorów rządził pomimo skandali w rodzinie królewskiej i często złych emocji, jakie towarzyszyły relacjom Elżbiety II z pierwszą żoną Karola – księżną Dianą, którą Brytyjczycy pokochali chyba bardziej od swojej władczyni.
Elżbiecie udało się także pokazać Brytyjczokom, że monarchia się opłaca – generuje dla gospodarki większe zyski, niż wynosi koszt utrzymania królewskiego dworu.To około miliard funtów, jakie zarabia przede wszystkim sektor turystyczny. Z kolei w 2021 roku utrzymanie monarchii kosztowało podatników 87,5 miliona funtów, i to wraz z kosztami remontu pałacu Buckingham.
WYZWANIA DLA KAROLA III
Czas panowania monarchini się jednak skończył, a kolejni władcy i osoby znajdujące się w linii dziedziczenia to mężczyźni. Zmiana na tronie przychodzi w trudnym dla monarchii momencie, za co mimowolną winę ponosi paradoksalnie sama Elżbieta II przez sam fakt tak długiego panowania. O Karolu, który na objęcie tronu oczekiwał całe swoje życie, krąży wykreowana przez media opinia, że jest dużo bardziej upolityczniony od swojej matki, jest często przemądrzały i w odróżnieniu od Elżbiety może w większym stopniu dzielić, niż łączyć swoich poddanych. Jego życie zostało prześwietlone na wylot. Utrzymanie dystansu i unikanie politycznych kontrowersji będzie dla niego dużo trudniejszym wyzwaniem niż dla jego matki. Tym bardziej że Elżbieta II na budowę swojego wizerunku pracowała przez siedem dekad zasiadania na tronie. Z racji wieku Karol III z pewnością nie będzie miał podobnej szansy na długie panowanie. A jeśli w większym stopniu będzie pozycjonował się jako polityk niż jako celebryta, nastroje republikańskie na Wyspach Brytyjskich będą tylko narastać.
KRUCHA WSPÓLNOTA NARODÓW
Nad Karolem III i jego następcą księciem Williamem gromadzą czarne chmury. Mimo że ponad 60 proc. Brytyjczyków nie wyobraża sobie innego ustroju, przyszłość monarchii nie jest sprawą oczywistą.
Tendencje odśrodkowe zagrażają także pozostałościom po dawnym imperium kolonialnym. Elżbieta II była łącznie głową 15 krajów, a w 33 była symbolicznym zwierzchnikiem. Część z tych państw nie ukrywało, że decyzję o zerwanu więzów z koroną odkłada do momentu zmiany na tronie, ze względu na szacunek do panującej monarchini. Dni jej panowania dobiegły jednak kresu – za panowania Karola III Wspólnota Narodów może się więc zacząć kurczyć. W ubiegłym roku na rozwód z Commonwealthem zdecydował się Barbados, następna w kolejce jest Jamajka, a po niej najprawdopodobniej także inne kraje karaibskie. W krajach tamtego regionu oraz w Afryce gorącym tematem jest także kwestia reparacji za niewolnictwo, która może ożyć w czasie panowania Karola III. Zwolenników zerwania z Windsorami nie brakuje także w Kanadzie czy w Australii, gdzie nad poczuciem przynależności do rodziny brytyjskiej może wziąć górę pragmatyzm.
Jeśli dodamy, że tendencje separatystyczne znów narastają w Szkocji, a także w Irlandii Północnej, której status po brexicie mocno się skomplikował, to łatwiej będzie zrozumieć, że wymagania stawiane przed nowym królem nie będą sprowadzały się jedynie do pilnowania przysłowiowych żyrandoli w pałacu Buckingham.
Na razie 62 proc. Brytyjczyków chce utrzymania monarchii, a tylko 22 proc. opowiada się wyłanianiem głowy państwa w drodze wyborów. Jednak 10 lat temu odsetek zwolenników monarchii wynosił aż 75 proc. Tendencja spadkowa jest więc widoczna, a wśród młodych mieszkańców Zjednoczonego Królestwa jest jeszcze jeszcze wyraźniejsza. Nawet najzagorzalsi zwolennicy monarchii przyznają też, że rodzina królewska odgrywa dziś mniejszą rolę niż na początku panowania Elżbiety II. Jednak przez 70 lat to królowa spajała Brytyjczyków będąc symbolem ich narodowej tożsamości. Karol III może temu zadaniu nie podołać.