Gdy Ukrainie udało się po raz kolejny uszkodzić most Krymski, Rosja poinformowała o wycofaniu się z umowy zbożowej, która zapewniała bezpieczną żeglugę na Morzu Czarnym i transport żywności do biedniejszych krajów Afryki i Azji. Skutki tej ostatniej decyzji mogą być poważne. Po roku względnego spokoju na rynkach produktów rolnych znów stawką w grze staje się bezpieczeństwo żywnościowe świata.
Tomasz Deptuła
Umowę o bezpiecznym przewozie zboża i nawozów przez Morze Czarne zawarto dokładnie rok temu. Mediatorem między Rosją a Ukrainą była Turcja, która nadal zabiegać będzie o kolejne przedłużenia porozumienia, co robiono wcześniej kilkakrotnie. Dzięki umowie handel żywnością został wyłączony z działań wojennych, a produkty rolne mogły trafiać do Egiptu, Indii, Libii, Libanu, Konga czy Indonezji. W ciągu 12 miesięcy Ukrainie udało się wyeksportować 32 miliony ton żywności. Ze swobody żeglugi po Morzu Czarnym cieszyła się także Rosja, która także część swojej produkcji rolnej eksportuje przez południowe porty. W tym samym czasie według danych ONZ ceny żywności zmniejszyły się o 20 proc., bo żywność ze spichlerza Europy, jakim są dziś pola Rosji i Ukrainy, docierała do odbiorców.
Na początku lipca Rosja poinformowała, że nie jest zainteresowana przedłużeniem umowy, twierdząc, że nie spełniła ona założonych przez Moskwę celów. Tym samym statek „TQ Samsun”, który w weekend opuścił port w Odessie z ładunkiem rzepaku, jest ostatnią jednostką pływającą chronioną przez umowę. Bez zabezpieczenia w formie umowy statki handlowe przewożące zboże i inne produkty rolne nie będą mogły bezpiecznie wpływać i wypływać z ukraińskich portów. Ewentualny atak na choćby jeden z nich sparaliżuje całą żeglugę i może sprowokować odwet drugiej strony.
Zbieżność w czasie wypowiedzenia umowy i kolejnych etapów ukraińskiej ofensywy nie jest przypadkowa. Rosja nie kryje irytacji z powodu europejskiej pomocy dla Ukrainy oraz sytuacji militarnej i ekonomicznej. Najwyraźniej na Kremlu uznano, że zerwanie umowy zbożowej przyniesie politycznie więcej korzyści niż szkód. Wycofując się ze wcześniejszych uzgodnień Putin uderza bowiem jednocześnie i w Ukrainę, i w Europę. Stwarza też kolejny mechanizm nacisku na Zachód na poluzowanie sankcji. Putin ryzykuje co prawda pogorszenie stosunków z krajami afrykańskimi, uzależnionymi od importu żywności, ale kremlowska propaganda konsekwentnie obwinia stronę ukraińską i Zachód za wywołanie kryzysu.
TONĄCY W ZBOŻU
Na mocno kontrolowany europejski rynek żywności trafia w ogromnych ilościach żywność wyprodukowana w Ukrainie. Problem ten odczuwa szczególnie Polska, która została dosłownie zalana zbożem. W spichrzach zalega nie tylko ukraińskie zboże, które zamiast do Afryki trafiło na europejskie rynki, bo Bruksela tymczasowo uchyliła cła na produkty rolne wschodniego sąsiada, ale także własne, polskie zboże z urodzajnego 2022 roku. Napływ ukraińskiej żywności zachwiał równowagą cenową na kontynencie europejskim, bo infrastruktura transportowa nie nadążała z wywożeniem żywności do innych części świata. Pod naciskiem rządu w Warszawie wprowadzono zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji, ale wygasa on 15 września, co oznacza, że problem nie zniknie. Media ekonomiczne w Europie zwracają uwagę, że sama strona ukraińska, gdzie dominują wielkoobszarowe gospodarstwa, często należące do zagranicznego kapitału, wcale nie jest zainteresowana eksportem żywności do biednych krajów Afryki, skoro znalazło się miejsce dla jej produktów w dużo bliższej i lepiej płacącej Europie. To potencjalnie konfliktowa sytuacja – ukraińskie rolnictwo produkuje np. ponaddwukrotnie więcej zboża, niż wynoszą potrzeby tego kraju. Unia Europejska także ma nadwyżki i dotuje swoje rolnictwo.
Kryzys zbożowy pokazuje więc także, z jak poważnymi problemami trzeba będzie się zmierzyć, gdy po skończonej wojnie rozpoczną się negocjacje na temat formalnej akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej. Francuskie obawy przed przyjęciem do wspólnego rynku rolniczej Polski na początku tysiąclecia mogą okazać się niczym w porównaniu z wyzwaniami dla rynku rolnego związanego z akcesją Kijowa.
PÓŁNOC-POŁUDNIE: KOLEJNA ODSŁONA
Z perspektywy Stanów Zjednoczonych można zapytać o globalne skutki zerwania porozumienia. Choć Amerykanie bezpośrednio nie odczują potencjalnych skutków na własnym rynku żywności, to z pewnością niedobory żywności na rynkach afrykańskich i azjatyckich zwiększą napięcia migracyjne na całym świecie. Możemy także znów być świadkami drożejącej żywności. Choć najważniejszym obszarem, z którego do USA napływają imigranci, jest Ameryka Łacińska, to potencjalna fala migracyjna z Afryki oraz pozostałych państw, wywołana przez wzrost cen żywności oraz jej niedobory i kryzys żywnościowy w Afryce czy w niektórych krajach Azji, odbiją się także na sytuacji na amerykańskich granicach. Może okazać się, iż będzie na nich jeszcze więcej ludzi, do tego bardziej różnorodnych rasowo.