Elżbieta Popławska
Marta Wesołowski po raz drugi zorganizowała spotkanie Polek na Long Island, kobiet, które poza pracą zawodową realizują się również w działalności społecznej.
Na spotkanie, które odbyło się w restauracji w Lindenhurst, przybyło ok. 50 pań w różnym wieku. Jak wyznała Marta Wesołowski, „do zorganizowania spotkań i szkoleń dla kobiet zainspirowała mnie nagroda, którą otrzymałam w 2017 r. od Kimberly Jean-Pierre, posłanki z Long Island – The Woman of Distinction Award: Women in Labor and Business”. Od tej pory każdego roku panie spotykają się w Dniu Kobiet, aby wzajemnie się inspirować, motywować i świętować swoje sukcesy. Jak stwierdziły, dzięki takim spotkaniom uświadamiamy sobie, jaką mamy siłę i energię. Przekazywanie nagród przez lokalne władze w Nowym Jorku dla kolejnych wyróżniających się pań jest kontynuowane. A organizacja Polish Power Women of Long Island, chociaż bez statutu, działa i jest wyjątkowo piękna!
Wspólna kolacja kobiet to nie tylko pyszny posiłek, ale wyjątkowa dyskusja nad wzmocnieniem pozycji kobiety i jej pozytywnej energii w działaniu. W piątek, 8 marca, moderatorkami wieczoru były: Asia Grivas, Agata Landa, Kasia Mikołajczyk i Agnieszka Bykuć. Każda z pań urodziła się w Polsce, w różnym wieku emigrowała do Stanów Zjednoczonych, i o tych życiowych przygodach i amerykańskich sukcesach, opowiedziały przy świątecznej kolacji. Podzieliły się swoimi doświadczeniami w działaniu, poddając tym samym ciekawe wątki do dyskusji.
Asia Grivas: Jestem agentką nieruchomości. Pracuję dla Keller Williams Points North z biurem w Woodbury na Long Island. Mieszkam na Queensie. Urodziłam się i spędziłam pierwszą połowę życia w Szczecinie, gdzie ukończyłam studia na kierunku doradztwo psycho-społeczne przy Katedrze Psychologii Uniwersytetu Szczecińskiego. Wybór tego kierunku nie był przypadkowy.
W wieku 13 lat straciłam tatę, który cierpiał na chorobę serca. Jego śmierć mocno wpłynęła na moje samopoczucie – czułam się gorsza od rówieśników, tłumiłam w sobie emocje i unikałam rozmów na ten temat, moja samoocena była bardzo niska. Mówią, że wybierając kierunek psychologiczny często szukamy pomocy dla siebie, chcemy zrozumieć swój umysł i skorzystać z samoterapii. Tak było w moim przypadku. Podczas pięcioletnich studiów odnalazłam siebie, nauczyłam się rozmawiać o trudnych tematach, a moja praca magisterska dotyczyła tematu odejścia i śmierci – to było moje oczyszczenie i akceptacja rzeczywistości. Wkrótce potem przyszła pora na podróż za ocean. Zainspirowana przez koleżankę przyjechałam do Nowego Jorku, nie mając tu nikogo poza znajomą z Polski. Decyzja o przyjeździe była przełomowa – chciałam zarobić, zwiedzić trochę i wrócić do kraju. Na początku, niemal bez zastanowienia, zostałam barmanką (praktycznie z książką w ręku robiłam drinki). Poznałam wielu ciekawych ludzi, także mego męża (był moim menedżerem). Uświadomiłam sobie, że moja przyszłość jest w USA. Po ślubie postanowiłam zmienić zawód, nie chciałam dłużej pracować na nocne zmiany i weekend czy święta. Ponieważ kocham zwierzęta, mój mąż zaproponował mi, abym została „dog walkerem”. To był świetny wybór! Przez 6 lat zajmowałam się zwierzakami (bez żadnych stresów). Uważam się za szczęściarę, jeśli chodzi o sytuację zawodową. Nic nie dzieje się bez przyczyny, może mam anioła stróża, który to kolejny raz stanął na mojej drodze. Jedna z moich klientek była brokerką, namówiła mnie, żebym zrobiła licencję i spróbowała swoich sił w nieruchomościach. I tak wskoczyłam na obecny etap mojej kariery. Przez kolejne kilka lat uczyłam się zawodu, ale nie miałam z tego satysfakcji. Nie byłam samodzielna i nie zarabiałam żadnych pieniędzy, zaczęłam mieć wątpliwości, czy słusznie wybrałam. Los znów się do mnie uśmiechnął. Przez przypadek poznałam brokera, dla którego teraz pracuję, tylko dlatego, że sprzedawał dom, w którym mieszkałam. Zaproponował mi pracę, i to była jedna z lepszych decyzji, jakie podjęłam w życiu.
Teraz na co dzień pomagam ludziom w bardzo ważnych życiowych decyzjach, jakimi są zakup czy sprzedaż domu. To nie jest tylko transakcja marketingowa, a budowanie relacji, zaufania czy przyjaźni na całe życie. Bardzo ważny jest optymizm i wiara w siebie, własne możliwości i pozytywne nastawienie do życia. Dlatego ważne jest, aby rozmawiać, nauczyć się mówić o swoich uczuciach, bólach i strachach, tak aby się z nimi oswoić. Dlatego, drogie panie, proszę was, zadbać o siebie, o wasze samopoczucie, znaleźć czas, nauczyć się wygospodarować chociaż 30 minut dziennie na coś, co sprawi wam przyjemność, pozwoli zapomnieć o problemach dnia codziennego. Naładować baterie i przede wszystkim nauczyć się słuchać naszego organizmu, bo on nam daje sygnały, że coś się dzieje, a my często je bagatelizujemy, ale przede wszystkim wierzyć w siebie, myśleć pozytywnie, a dobre rzeczy będą w zasięgu ręki.
Kasia Mikołaczyk: Właścicielka “Browtopia” Permanent Makeup Studio & Academy na West Islip przy 786 Udall Rd. Jedno jest pewne – nie da się znaleźć uniwersalnego środka na sukces. Każda z nas ma inne cele, do których dąży, a co za tym idzie, każda zupełnie inaczej postrzega pojęcie sukcesu. Według mnie najkrótszą receptą na sukces są: optymizm, miłość, zdrowie i satysfakcjonująca praca, bo większość z nas właśnie tego pragnie. W mojej opinii najważniejsze warunki, które należy spełnić, aby osiągnąć swój sukces, to nie rozpamiętywać własnych porażek, pielęgnować swoje pasje, mieć dobre kontakty z ludzmi, bo oni mogą pomóc w dążeniu do sukcesu, dbać o swoje zdrowie, starać się nie narzekać, być optymistą i uśmiechać się tak często, jak tylko się da. Moja lista marzeń i celów jest długa, ale powolutku odhaczam moje codzienne, małe zwycięstwa. Zachęcam was –sięgajmy po marzenia.
Agata Landa: Licencjonowana agentka Capri Jet-Realty Corp. Investments, Sales & Rentals, 533 Metropolitan Ave, Brooklyn. Praca w real estate daje mi ogromną satysfakcję, poznaję nowych ludzi, a ile osób, tyle ludzkich historii. Wielu uważa, że to bardzo łatwa praca, a przede wszystkim łatwe zarabianie pieniędzy. Nic bardziej mylnego, prawdą jest, że nie jest to zajęcie dla każdego. Trzeba mieć dużą odporność na stres, samodyscyplinę i zwyczajnie kochać ludzi. Inaczej nie można wykonywać tego zawodu. Do USA przyjechałam mając 19 lat, zaczęłam nowe życie, bez rodziny i przyjaciół, doświadczyłym wiele, ale to właśnie nauczyło mnie, że nigdy się nie poddawać i zawsze walczyć do końca. Na full time samotnie wychowuję 16-letnią córkę. I to dla niej każdego dnia walczę z przeciwnościami tego świata. Pomiędzy wychowaniem córki, pracą jako agentka nieruchomości, dodatkowo jestem suprem w budynku na Williamsburgu. Mam pod opieką 30 mieszkań, zajmuję się wszystkim – od zbierania czynszu, podpisywania umów, sprzątania, nawet przepychania rur, jeśli zajdzie taka konieczność. Podsumowując, nauczyłam się, że ja i moje potrzeby są ważne, nie zapominam, że muszę znaleźć czas dla siebie.
Agnieszka Bykuć: Z wyksztalcenia magister inżynier chemii i technologii chemicznej, absolwentka Politechniki Szczecińskiej. Od 25 lat pracuje w Stanach jako technical bussines manager w przemyśle kosmetycznym, zajmuje się obsługą klientów znanych światowych firm kosmetycznych – L’Oreal, Chanel, Estee Lauder. Ściśle współpracuje z działem badawczo-rozwojowym, aby pomóc w opracowywaniu i wspieraniu innowacyjnych nowych produktów do pielęgnacji skóry i włosów. Swoje pierwsze kroki w USA stawiała jako chemik kosmetyczny w firme Clairol Brystol Mayer. W 2024 r. otrzymała funkcję House Chair Executive Board NY Society of Long Island Society of Cosmetics Chemists. W 2023 Agnieszka Bykuć wraz z partnerką Agnieszką Wesołowski otworzyły własną firmę kosmetyczną LoveYaCell. I jak twierdzą właścicielki, nie tylko mają misję upiększania wyglądu zewnętrznego, ale także chcą budzić kobiety do lepszego świata przez miłość i świadomość własnej wartości, jako sukcesu do manifestacji marzeń. 8 marca tematem przemowy Agnieszki była potęga teraźniejszości, pozytywnego myślenia, a także temat, że nasz własny umysł może być cudownym sługą albo okrutnym władcą. Znamy statystyki, 250 milionów ludzi cierpi na depresję, niepokój, napięcie, stresy, które spowodowane są zbyt dużym skupianiem się na przeszłości i niewystarczającą obecnością w teraźniejszości. Agnieszka zachęcała kobiety do wdzięczności za dzień obecny, bo każdego dnia budzimy się, i to już jest to prezent naszego dnia. Przyszłości nikt nie jest w stanie tak naprawdę przewidzieć, a przeszłość już minęła. Najważniejszy jest dzień dzisiejszy i pozytywne nastawienie do życia. Udowodniono naukowo, że wszystko jest wibracją – wszystko jest energią. Dopasowując się do częstotliwości tego, czego pragniesz, doświadczysz tego w swojej rzeczywostości. Prawo boskiej jedności mówi: w to, co wierzysz, tym żyjesz. Energia zmienia się w materię, jest to naukowo udowodnione, na czym skupiasz uwagę, to rośnie. Nazwa LoveYaCell to nie przypadek, przyszła z góry – kochaj bliźniego swego jak siebie samego, jest najważniejszym przykazaniem, i też takie jest przesłanie LoveYaCell, aby kobiety używając LoveYaCell, zawsze pamiętały o miłości do siebie. Dbając o siebie, troszcąc się o siebie, kreujemy pozytywne myśli w pięknej kobiecej energii, a ona zmienia się w zdrową, piękną rzeczywistość. Nasze serce jest inteligentne, ma tysiące połączeń nerwowych z naszym ciałem. Kosmetyki LoveYaCell właśnie poprzez wspaniałe właściwości, starannie dobrane składniki zapachów, stymulują poczucie relaksu, odprężania, a skóra staje się jedwabista, gładka przyjemna w dotyku.
Moderatorki dyskusji sprawiły, że energię niemal było widać… Organizatorka przygotowała również loterię fantową i ciekawe upominki oraz… zaczarowane pudełko z ciekawymi przysłowiami i naukowymi stwierdzeniami o życiu. Każda z pań pobrała w kolejności taką tekturową flashcard (kartę afirmacyjną) i to obligowało do wypowiedzi. Zadaniem pań było głośne wypowiedzenie ich najlepszej i najmocniejszej cechy charakteru. To pozwoliło nam dostrzec, że coraz częściej umiemy patrzeć na siebie pozytywnie, z coraz większą świadomością własnych potrzeb i wartości.
ZDJĘCIA: ELŻBIETA POPŁAWSKA