New York
59°
Clear
5:35 am8:09 pm EDT
1mph
76%
29.95
SunMonTue
68°F
72°F
79°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Opinie i Analizy

Kto będzie tworzył naszą przyszłość?

14.03.2023
Dług studencki jest dziś w Stanach Zjednoczonych wyższy niż dług konsumencki FOTO: DREAMSTIME

Kryzys męskości – termin relatywnie nowy, ale myślę, że już każdemu wpadł w ucho. Kłótnie o to, co napędza to paliwo na i tak wystarczająco już rozbuchane wojny kulturowe, plagę naszych czasów. A jednak w Ameryce kryzys ten ma nieco inne oblicze niż w pozostałych częściach wysoko rozwiniętego świata. Ma ścisły związek z kosztami edukacji. Panujący nam obecnie Sąd Najwyższy szykuje się dolać do tego ognia jeszcze więcej oliwy.

Eliza Sarnacka-Mahoney

Gdybym zabawiła się w eksperyment i zapytała Państwa (powiedzmy, że miałabym możliwość usłyszeć na żywo Wasze odpowiedzi) o Wasz stosunek do długu studenckiego – nie mam cienia wątpliwości, że większość rodziców dzieci w wieku okołouniwersyteckim i postuniwersyteckim odpowiedziałaby, że to potężna bolączka, a niektórzy pewnie i dorzuciliby komentarz, że ceny tej edukacji dawno przekroczyły akceptowalne progi i brane są obecnie już chyba z kosmosu. Choć pewnie znaleźliby się i tacy, którzy stwierdziliby z dumą, że ich praktycznie patrzące na życie dzieci zrezygnowały z tej inwestycji – jeśli człowiek mądry i pracowity, to i bez tego poradzi sobie w życiu.

Jestem świeżo po lekturze bardzo ciekawej książki Richarda Reevesa pt. „Of Boys and Men. Why the Modern Male Is Struggling, Why It Matters, and What to Do about It”. Jeszcze ciekawsze było, jak zawsze, głębsze śledztwo w kwestii problemów podjętych w książce. Nic tak nie utwierdza człowieka w przekonaniu, że coś jest na rzeczy, jak płomienna obrona całkowicie przeciwstawnych stanowisk, za którymi stoją czynniki religijne, ideologiczne i, co też się w dzisiejszych czasach zdarza, niestety, dedukcja oparta na podstawie wiary w rozmaite teorie spiskowe. W tym na przykład, że feminizm, który sprokurował nam obecny kryzys męskości likwidując jasny podział ról między płciami (mężczyzna zarabia, kobieta się opiekuje), był zmontowany przez – jak zwykle! –- bardzo tajemnicze acz wszechmocne globalne elity li i wyłącznie po to, żeby „rozbroić” mężczyznę i umożliwić tym elitom lepszą kontrolę nad nami wszystkimi. Kobiety, jako z natury bardziej ugodowe i mniej skłonne do aktywnego stawiania oporu, są w tej teorii sprzymierzeńcami elit, a wrogami mężczyzny. Mam nadzieję, że wszyscy się Państwo porządnie uśmiali.

Nie do śmiechu jednak jest zupełnie inny aspekt „kryzysu męskości”, zwłaszcza w jego amerykańskiej odmianie. O ile w innych częściach globu przewartościowania, które nękają współczesnego mężczyznę, dotyczą głównie zmian w obszarze definiowania, czym jest męskość oraz jakie są wobec mężczyzn oczekiwania w zmienionym obyczajowo i ekonomicznie świecie, w Ameryce mamy do czynienia z niebywałym spadkiem… zainteresowania mężczyzn edukacją wyższą. Sprawa jest przeciekawa. Richard Reeves przekonująco wyjaśnia, że winny temu jest fakt, iż mózgi chłopców dojrzewają później niż u dziewcząt. To wiąże się z gorszymi doświadczeniami w szkole od najmłodszych lat, wszystko zaś razem w dzisiejszych skrajnie wyśrubowanych realiach edukacyjnych, w dobie testów i wyścigu szczurów, odstręcza młodych mężczyzn od nauki ponad to, co jest obowiązkowe. 

Jak jednak wytłumaczyć, że w innych częściach rozwiniętego świata chłopcy, nękani przecież tym samym „problemem” gorszego uwarunkowania biologicznego niż dziewczęta, wciąż uważają wykształcenie za kluczową wartość w życiu? Feminizacja uniwersytetów jest, oczywiście, zjawiskiem widocznym wszędzie, ale stoi za tym nie tyle spadek odsetka mężczyzn idących na studia, co większego zainteresowania studiami ze strony kobiet. W Ameryce na łeb na szyję lecą statystyki mężczyzn decydujących się na studia w odniesieniu do ich statusu populacyjnego. Richard Reeves tylko o tym nadmienia, a wydaje się, że warto by poświęcić temu całą oddzielną książkę.

Potrzebny jest raport o tym, jaką żelazną barierą dla wykształcenia w Ameryce stały się koszty edukacji wyższej. Stawiam ten postulat z pełną odpowiedzialnością. Nie mam w gronie znajomych młodych ludzi ani jednej, powtórzę, ani jednej osoby, która nie powiedziałaby, że prócz nieoczekiwanej choroby swojej lub najbliższych, najbardziej boi się w życiu długów. Dług studencki wyrasta wśród młodych Amerykanów na monstrum szczególnie przerażające. Ten rodzaj długu jest dziś w USA już wyższy niż dług konsumencki: 1,57 biliona (ang. trillion) dolarów kontra 930 miliardów dolarów, a co dla młodych ludzi istotne i co niebywale kształtuje ich postawy to świadomość, że aż 20 procent dłużników to ludzie po 50-tce! Wśród nich całkiem liczne grono „regularnych” emerytów. To zjawisko absolutnie bezprecedensowe, jeśli chodzi o skalę w porównaniu z resztą rozwiniętego świata. Chęć uniknięcia przyszłości, w której za studia trzeba płacić aż do dnia swojej śmierci, należy uznać nie za przejaw lenistwa, dyletanctwa czy nieodpowiedzialności, a godnego podziwu pragmatyzmu ze strony młodych Amerykanów.

Sęk w tym, że ten pragmatyzmu uderza także w samo serce amerykańskiej gospodarki. Nie będę Państwa zanudzać innymi statystykami, ale amerykańska konkurencyjność spada i jak na ten problem nie patrzeć, widoczna jest relacja między poziomem wykształcenia społeczeństwa a rosnącą liczbą wakatów w branżach, które o konkurencyjności we współczesnym świecie decydują. Wakaty te można, oczywiście, obsadzać, obcokrajowcami i trend ten widoczny jest od dawna, żyjemy jednak w czasach, gdy część społeczeństwa i polityków stawia mocny opór przed tym, by jeszcze bardziej „zaśmiecać” Amerykę imigrantami.  Obiegowa teoria, że zabierają miejsca pracy amerykańskim obywatelom trzyma się nader mocno.

Oto paradoks na miarę naszych czasów. Potrzebujemy społeczeństwa mądrzejszego i bardziej wykształconego, jeśli Ameryka ma zachować swoją ekonomiczną i intelektualną pozycję w świecie. Potrzebujemy odnieść się do problemów współczesnego mężczyzny (i chłopców), bo nikt nie korzysta na sytuacji, że zostają w tyle z poczuciem rosnącego wykluczenia, wykluczenie edukacyjne przekłada się, niestety, także i na ekonomiczne. Za darmo i prosto, jak głosi popularne powiedzenie, można tylko zepsuć. Naprawa zawsze kosztuje. Oczywiście tą naprawą powinno być ściągnięcie kosztów edukacji w USA do poziomu, jaki jest moralny i osiągalny dla społeczeństwa. Jeśli nie ma na to widoków (a na razie nie ma), wówczas pomysł, by choć odrobinę ulżyć ludziom obarczonym długiem studenckim, a na przyszłość wprowadzić stałe ulgi dla tych, którzy będą brali pożyczki, wydaje się nie tylko racjonalny, nosi wszelkie znamiona inwestycji we własną przyszłość. Jesteśmy o krok od wcielenia tego pomysłu w życie.  Sedno paradoksu: Sąd Najwyższy, zdominowany przez osoby o poglądach konserwatywnych, zasłania się argumentem, że sytuacja, w jakiej się znajdujemy, jeśli chodzi o pożyczki studenckie, nie jest żadnym stanem pogotowia (kiedy nim będzie?), w związku z czym nie ma podstaw do wszczynania żadnej akcji przebaczania nikomu długów. Inicjatywa ulg najprawdopodobniej zostanie przez to ciało zablokowana.

Szanuję każdy zawód. Mechanicy, hydraulicy, budowlańcy, drwale i monterzy są nam jak najbardziej potrzebni. Konkretny fach w ręku, do tego jakiś stereotypowo „męski”, może nawet obkurczy rozmiary kryzysu męskości, z jakim się mierzymy. Pytanie tylko, czy Ameryka mechanikami, hydraulikami, budowlańcami i drwalami stojąca wciąż będzie krajem patrzącym w przyszłość i tę przyszłość współtworzącym, czy już tylko z tej przyszłości korzystającym, podczas gdy tworzyć ją będą dla nas inni. W tym na pewno Chińczycy, których konserwatyści, pewnie także w Sądzie Najwyższym, nienawidzą nienawiścią szczerą i palącą, i przy okazji zupełnie innych rozmów na inne tematy, deklarują, że powinniśmy zrobić wszystko, by się im nie dać. Czy to jest rozwiązanie, które powinno nas satysfakcjonować? Czy Ameryka tracąca na znaczeniu i mierząca się w związku z tym z całą rzeszą nowych problemów ekonomicznych i finansowych, to miejsce, w którym współczesny mężczyzna odzyska poczucie swej wartości oraz odnajdzie szczęście i przeznaczenie?

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner