Elżbieta Popławska
W sobotę, 24 lutego, w Galerii Centrum Polsko-Słowiańskiego na Greenpoincie Ewa Zeller przygotowała wystawę swoich obrazów. Artystka z własną malarską manierą, potrafiła pod skrzydłami swoich Aniołów wytworzyć wyjątkową atmosferę, pełną radości, lekkości bytu, przywołała promienie słońca i ukazała najprawdziwsze kwiaty, oraz….
Był to przekrój jej prac z dwudziestoletniej artystycznej działalności w USA, zapewne dlatego, oprócz tego radosnego stanu duszy, ukazała upływający czas, nostalgie wspomnień (obrazy przyjaciół z nieba, pierwszego nauczyciela – mentora, modelki, ect.), a także znaczące realia współczestego świata poprzez obraz Prudence z „rozsądkiem” i „mądrością Renesansu. Symbolika i współpraca z Aniołami to wyjątkowa wrażliwość Ewy na dobro i zło, obraz zapewnie lepiej zilustruje współczesną politykę czy ludzkie słabości. Na ten artystyczny wieczór Ewa Zeller zaprosiła Jacka Smulskiego, blusowego muzyka z NJ, który wystąpił z bluesowym koncertem, własną aranżacją, tekstem i muzyką. Na scenie artystów przedstawił Jakub Polaczyk – dyrektor Klubu Seniora im. JPII.
EWA ZELLER O SOBIE
Maluję z pasji, z przekonania, z zamiłowania, aby zgubić stres, aby ukazać coś, czego nie da się opowiedzieć słowami.
Maluję od dzieciństwa, przypominam sobie scenkę z przedszkola, kiedy namalowałam dziewczynę z czerwonymi włosami, a przedszkolanka prezentując mój rysunek wszystkim dzieciom powiedziała, że tak się nie maluje, nikt nie ma czerwonych włosów. W szkołach, podstawowej oraz liceum, malowałam wszelkiego rodzaju plakaty i dekoracje na apele szkolne, prowadziłam kronikę szkoły. Potem zdałam egzamin z rysunku na moje wymarzone studia zabytkoznawstwa w Toruniu. Dość przypadkowo zdałam, też tam, egzamin z malarstwa. Omyłkowo przywołano mnie do sali, gdzie adepci konserwacji dzieł sztuki zdawali akurat malarstwo! W mojej 16-letniej służbie zawodowej w Biurze Ochrony Zabytków ciągle rysowałam, ale rysunki architektoniczne. I tak rysunek i malarstwo szło obok mnie, a ja marzyłam o czasie, kiedy poświęcę się mojej pasji malowania całkowicie. Po drodze była też fotografia dokumentalna zabytków tzw. ruchomych i zabytków budownictwa. Fascynowałam się również odczytywaniem świata energetycznego, moje podróże do Aniołów i energii uzdrawiania. Malarstwo i Anioły chodzą za mną całe moje życie i dzięki Ci Boże za to. W USA podjęłam naukę malarstwa realistycznego na prestiżowych uczelniach: Pratt, School of Visual Arts, PAFA w Filadelfii, a na początku Arts Council of Princeton, gdzie spotkałam wspaniałego nauczyciela malarstwa Gregory’ego Perkela. To była szkoła życia: płacz i radość przy sztaludze, był bardzo wymagającym profesorem. Aż pewnego dnia nazwał mnie geniuszem! On miał wielu studentów, nawet już renomowanych, którzy nie mogli się uwolnić od jego nauk. A on, przy całym składzie 14 studentów, rzekł: „Ja jestem geniuszem, ale ty też nim jesteś (wskazał na mnie). Nie strać swego czasu!”. Nic dziwnego, że namalowana pod jego okiem Aleksandra Nowak otrzymała w Galerii AOY, PA, Best in Show w 2015 roku! Maluję z pasji, z przekonania, z zamiłowania, aby zgubić stres, aby ukazać coś, czego nie da się opowiedzieć słowami. Mam niewiele czasu, ponieważ pracuję zawodowo. I niektóre z moich obrazów powstają na przestrzeni wielu lat. Lubię wracać do moich starszych prac i nad nimi pracować. Są też prace, które maluję w ciągu jednego tygodnia lub jednej nocy! I nie mam potrzeby ich poprawiać. W USA otrzymałam wiele nagród, I to już na poczatku pobytu tutaj: Mercer County Community College in Trenton, Polish Heritage in Philadelphia, Trenton City Museum, Green & Land LD in Princeton. W 2019 roku renomowana galleria Amsterdam Whitney Gallery na Manhattanie zaproponowala mi „reprezentation” przez cały rok, co powiązane było z wystawą w tej galerii. Natomiast poprzez sponsoring World Wide Arts, Contemporary Art Curator Magazin zamieścił na ich stronie w grudniu 2023 r., wywiad ze mną i publikację kilkunastu obrazów. Także w minionym roku 2023 dyrektor Gallery AOA in Yardley zaproponowała mi wystawę w pięknym historycznym domu na byłej farmie Patterson, siedzibie Centrum Sztuki, gdzie moglam pokazac aż 67 moich prac! Sprzedałam tam 9 prac, co też było dla mnie ogromnym sukcesem. Od tego wydarzenia było już bardzo blisko do zorganizowania wystawy w Centrum Polsko-Słowiańskim na Brooklynie, NY.
JANUSZ SMULSKI O SOBIE
W domu rodzinnym nie miałem wyboru, mama otrzymała w spadku fortepian i rodzice zapisali mnie do szkoły muzycznej. Ja natomiast byłem rozdarty pomiędzy piłką nożną a lekcjami fortepianu, uczyłem się również bardzo średnio. Wtedy to właśnie zdarzył się jeden z bardziej zapamiętanych przeze mnie zwrotów w moim życiu… Tego pamiętnego dnia grałem w piłkę, już pewnie czwarty, podwórkowy piłkarski maraton. Mój tato pojawił się nagle, gdy właśnie po czyimś strzale wpuściłem tzw. szmatę! Tato trzymał mnie za ucho, a ja w ten sposób wiernie dotrzymywałem mu kroku w drodze do domu. Piłka albo szkoła muzyczna… i tak, zacząłem odkrywać swoją muzyczną osobowość. W szkole muzycznej zacząłem grać na trąbce, bo bardzo bałem się wielkogodzinnych palcówek na fortepianie. Dzięki grze na trąbce zacząłem swoją przygodę z jazzem. Najpierw grałem w kapeli jazzu tradycyjnego w warszawskiej Stodole, później zafascynowały mnie koncertujące w Polsce słynne amerykańskie orkiestry jazzowe. Z biegiem czasu zacząłem zdawać sobie sprawę, aby rozwijać się muzycznie muszę zacząć pisać muzykę i to właśnie przy pomocy fortepianu. Musiałem usprawnić własny warsztat muzyczny bez oglądania się na gwiazdy.
Był początek sierpnia 1981, wylądowałem na JFK z trąbką w futerale. Na szczęście od początku mojej przygody z Ameryką miałem wokół siebie ludzi życzliwych. I znów zacząłem myśleć o muzyce, Stan Kenton, Stan Getz, i tak został mnie stan wojenny.
Mijają lata, romans z muzyką schodzi na plan drugi, robię się starszy, kończę amerykańską uczelnię, zaczynam stałą prace, zakładam rodzinę, aby zacząć naukę o życiu. Zaczynam wreszcie pisać muzykę o prawdziwych zdarzeniach. Dopiero teraz, ale przecież liczy się właśnie teraz! Znalazłem powód, dzięki któremu ludzie z innych kultur i krajów przetrwali inność Nowego Świata. Może, tak jak ja, odkryli na nowo i docenili to, co przywieźli ze sobą w walizkach, jak również zdali sobie sprawę z tego, że mogą spoglądać za siebie nie czując smutku. A ja nadal jestem dumny, że urodziłem się nad Wisłą, wciąż pielęgnuje pamięć o wszystkich życzliwych mi osobach.
Janusz Smulski urodził się w Warszawie, gdzie rozpoczął Akademię Muzyczną. W roku 1981 wyjechał do USA. Jest absolwentem Temple University w Filadelfii na Wydziale Pedagogiki Muzycznej. Autorem wielu piosenek do własnych tekstów, pianistą, wokalistą, aranżerem i muzykiem studyjnym. Często występował w kabarecie polonijnym Odlot wraz z Ryszardem Druchem, działaczem polonijnym, artystą rysownikiem i malarzem, który prowadził własną galerię w Trenton, NJ.
***
Wieczór artystyczno-muzyczny zakończył się wspólnym biesiadowaniem i niekończącymi się rozmowami. Przybyło wielu znanych polononijnych artystów, przedstawiciele niemal wszystkich polonijnych mediów, licznie przybyli przyjaciele artystów i ich rodziny. Artystom podziękował Zbigniew Solarz – skarbnik, przedstawiciel Rady Dyrektorów Centrum Polsko-Słowiańskiego. I ten wernisaż zakończył się sukcesem dla Ewy Zeller, artystka sprzedała 7 obrazów.
ZDJĘCIA: ELŻBIETA POPŁAWSKA