Hokeiści Tampa Bay Lightning pokonali na własnym lodowisku Colorado Avalanche 6:2 w trzecim meczu finału ligi NHL i w rywalizacji play off zmniejszyli straty do 1-2. Gra się do czterech zwycięstw. Kolejne spotkanie w środę, również na Florydzie.
Zespół z Tampy na miarę przydomku, czyli błyskawicznie, podniósł się po klęsce 0:7 w meczu numer dwa. Po raz pierwszy od 1919 roku ekipa, która w przegrała finałową potyczkę różnicą siedmiu goli, odniosła zwycięstwo w kolejnym spotkaniu.
Początek nie zapowiadał pewnej wygranej gospodarzy, bo szwedzki kapitan Avalanche Gabriel Landeskog w dziewiątej minucie zapewnił swojej drużynie prowadzenie. Po kolejnych pięciu minutach było już jednak 2:1 dla miejscowych, a gole zdobyli Anthony Cirelli i Czech Ondrej Palat.
Druga tercja była popisem hokeistów „Błyskawic”. Zdobyli oni cztery bramki, a rywale odpowiedzieli tylko drugim trafieniem Landeskoga, któremu po raz drugi asystował Fin Mikko Rantanen. Wynik 6:2 nie uległ już zmianie w ostatnich 20 minutach gry. Drużyna z Denver doznała pierwszej w tegorocznym play off wyjazdowej porażki.
Palat, Steven Stamkos i Pat Maroon zaliczyli po golu i asyście wśród gospodarzy, a Szwed Victor Hedman i Rosjanin Nikita Kuczerow dwukrotnie otwierali kolegom drogę do bramki. Z kolei Andriej Wasilewski obronił 37 z 39 strzałów rywali.
W finale Konferencji Wschodniej Lightning także przegrali pierwsze dwa pojedynki z New York Rangers, a później czterokrotnie ich pokonali, dzięki czemu po raz trzeci z rzędu zameldowali się w finale play off. Ekipa z Florydy walczy o czwarty w historii klubu, a trzeci z rzędu Puchar Stanleya. Ostatni raz udało się to New York Islanders w latach 1980-83, kiedy sięgnęli po najcenniejsze trofeum w klubowym hokeju w czterech kolejnych edycjach.
„Błyskawice” w ciągu trzech lat rozegrał już 64 spotkania w play off, czyli niemal… dodatkowy sezon, bo w części zasadniczej każdy zespół rozgrywa po 82 mecze.
„Myślę, że te ostatnie lata to jest przyczyna, że znowu jesteśmy w finale, że wygraliśmy dziś, że potrafimy odwracać losy rywalizacji i nigdy się nie poddajemy. Tego się właśnie przez te lata nauczyliśmy. Gdy jest się z tą drużyną na co dzień, gdy się obserwuje, jak ci zawodnicy pracują, jak się rozwijają, to nabiera się przekonania, że właśnie na takie rzeczy ich stać” – przyznał trener Lightning Jon Cooper.
A kapitan zespołu z Tampy Steve Stamkos, który występuje w nim od 2008 roku, dodał: „Nie potrafię zrozumieć i wytłumaczyć, dlaczego tak słabo zaczęliśmy finałową serię, ale… wróciliśmy. Jest tylko 1-2 i zabawa wciąż trwa”.(PAP)
pp/