New York
39°
Sunny / Wind
7:09 am4:30 pm EST
23mph
29%
30.19
FriSatSun
37°F
37°F
43°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Społeczeństwo
Polonia

O pomniku Katyń 1940 zadecyduje referendum

27.09.2018

To mieszkańcy Jersey City zdecydują o tym, czy pomnik upamiętniający prawie 22 tys. polskich żołnierzy zamordowanych w Katyniu ma zostać przeniesiony na York Street, czy też nie. Radni miejscy podjęli taką decyzję w środę, 12 września, podczas głosowania związanego z petycją dotyczącą odrzucenia uchwały w tej sprawie, zatwierdzonej przez nich 13 czerwca. Referendum może się odbyć najwcześniej w grudniu.

„To jest nasz sukces, ponieważ dążyliśmy do referendum i jako Polonia udało nam się go osiągnąć. Coś, co – jak nam mówiono – jest niemożliwe, zostało zrealizowane. Zawładnęliśmy Jersey City i spowodowaliśmy, że rada miasta jest w pełniej defensywie, że Steven Fulop nie wie, co się dzieje. Osiągnęliśmy swój cel i oddaliśmy decyzję w sprawie pomnika ludziom, którzy raz już nas wsparli” – mówi mec. Sławomir Platta, mając na uwadze poparcie, jakie obrońcy pomnika Katyń 1940 oraz Komitet Ochrony Pomnika Katyńskiego i Obiektów Historycznych uzyskali od zarejestrowanych do głosowania mieszkańców Jersey City podczas zbierania podpisów pod petycją referendalną.

POSIEDZENIE RADY
W środę, 12 września, podczas ostatniego posiedzenia Rady Miasta Jersey City odbyło się głosowanie dotyczące petycji wzywającej ją do anulowania ustawy zezwalającej władzom tej miejscowości na przesunięcie pomnika Katyń 1940 z Exchange Place na York Street lub pozostawieniem tej kwestii do rozstrzygnięcia mieszkańcom w referendum. Pod petycją wzywającą radnych do odwołania ich decyzji z 13 czerwca podpisało się ponad 6700 osób uprawnionych do głosowania. W sumie obrońcy pomnika zebrali około 15 tys. podpisów pod swoim apelem, lecz niestety nie wszystkie zostały zaakceptowane przez urzędnika miejskiego Roberta Byrna.

Podczas środowego głosowania za odrzuceniem ustawy z 13 czerwca opowiedziało się trzech radnych – Richie Boggiano, Michael Yun i James Solomon – a pięciu wstrzymało się od głosu. Byli to Rolando Lavarro, Joyce Watterman, Daniel Rivera, Denise Ridley i Mira Prinz-Arey. Dziewiąty radny Jermaine Robinson był nieobecny na posiedzeniu, podczas którego głosowano także za ustawą zaproponowaną przez Richiego Boggiano i Michaela Yuna, wzywającą do anulowania decyzji z 13 czerwca i pozostawienia monumentu na stałe w dotychczasowym miejscu. W tej sprawie radni również zagłosowali tak jak w przypadku czerwcowej ustawy. Tym samym oddali losy pomnika Katyń 1940 w ręce mieszkańców Jersey City.

„To były dwa oddzielne głosowania, podczas których trzech radnych zdecydowało, by przyjąć obie proponowane ustawy, natomiast pozostałych pięciu wstrzymało się od głosu. W związku z tym zostały one odrzucone ze względów proceduralnych, ponieważ nie było wystarczającej większości. Oznacza to jednak, że o losach pomnika zadecyduje referendum” – wyjaśnia Jack Kopczynski, jeden z autorów petycji.

Opinie dotyczące zaistniałej sytuacji są podzielone i zależą od tego, czy pochodzą od zwolenników kompromisu wynegocjowanego wcześniej z burmistrzem Stevenem Fulopem, czy też od jego przeciwników, opowiadających się za pozostawienia monumentu na dotychczasowym miejscu. Kontrowersje budzi także sposób głosowania i jego przeprowadzenia podczas środowego posiedzenia rady miejskiej. Początkowo miało ono być poprzedzone serią wystąpień dotyczących pomnika, a do wygłoszenia swoich racji zapisane były 34 osoby. Głosowanie przeprowadzono jednak tuż po rozpoczęciu spotkania, a część związaną z przemowami przeprowadzono już po ogłoszeniu jego wyników.

ARGUMENTY OSÓB PRZEMAWIAJĄCYCH
W związku z tym, że część wystąpień osób chcących wyrazić swoją opinię na temat przesunięcia pomnik Katyń 1940 odbyła się już po głosowaniu radnych, wiele osób, które zgłosiły się do wygłoszenia swojego przemówienia, ostatecznie zrezygnowało z takiej możliwości. Większość z nich podeszła jednak do mównicy, lecz ich przemowy zostały zmodyfikowane i dostosowane do zaistniałej sytuacji. Wśród nich – o dziwo – było tylko kilku Polaków, a dominowali Amerykanie i przedstawiciele różnych narodowości, stających w obronie pomnika upamiętniającego katyńskie ofiary. Wielu z nich krytykowało sposób podejścia radnych do głosowania oraz władze miasta za próbę przesunięcia monumentu. Niektórzy obarczali radnych za marnotrawienie pieniędzy podatników – które i tak nie są zbyt duże w budżecie Jersey City – w dodatku potrzebnych na wiele innych wydatków dotyczących funkcjonowania miasta. Byli i tacy, którzy wskazywali na niszczenie historii i brak szacunku dla żołnierzy, którzy zginęli walcząc o wolność. Krytykowano również różne działania burmistrza Stevena Fulopa oraz radnych, którzy zamiast dbać o dobro mieszkańców, którzy ich wybrali, bardziej reprezentują – jak to określiła czarnoskóra Josephine Paige – interesy „pewnych grup” i lekceważą wyborców. Osoby przemawiające dopytywały się także o to, kto sfinansuje referendum oraz ewentualne przeniesienie pomnika i budowę dwóch parków, na Exchange Place oraz na York Street.

OPINIE DOTYCZĄCE DECYZJI RADNYCH
„Sposób zachowania się radnych, którzy wstrzymali się od głosu, jest skandaliczny, ponieważ z przyzwoitości powinni chociaż uszanować tysiące osób, które podpisały się pod petycją, i zająć konkretne stanowisko, niezależnie od tego, jakie ono jest. Sposób przeprowadzenia głosowania i wstrzymanie się pięciu radnych od głosu wskazuje na to, że porozumienie pomiędzy nimi zostało osiągnięte wcześniej, co jest niezgodne z prawem” – podkreśla w rozmowie z „Nowym Dziennikiem” Jack Kopczynski, jeden z pięciu autorów petycji.

Z kolei Krystyna Piórkowska, zasiadająca – przez dziesięć kolejnych lat – w Radzie Dzielnicy nr 3 na Manhattanie i zarazem autorka książki „Anglojęzyczni świadkowie Katynia. Najnowsze badania”, patrzy optymistycznie na sytuację zaistniałą podczas środowego głosowania.

„Według mnie zachowanie radnych można określić jako bardzo pozytywne, ponieważ żaden z nich nie zachował się zgodnie z zamiarami i planami Stevena Fulopa. W pewnym stopniu odsunęli się oni od sprawy burmistrza Jersey City i dla mnie jest to znak, że nie ma on już bezwzględnego poparcia wśród radnych. Gdyby było inaczej, to głosowaliby na 'nie’, a nie wstrzymywali się od głosu, dając znak, że nie chcą się w tej sprawie zajmować żadnego stanowiska” – wyjaśnia pani Krystyna.

Bardzo optymistycznie wypowiada się mec. Sławomir Platta, inicjator akcji w obronie pomnika Katyń 1940.

„Decyzja o uchyleniu się od głosowania była taktycznym posunięciem zwolenników Fulopa w radzie miasta, ale dla nas oznacza ona sukces, ponieważ doprowadziła do referendum. Do tego dążyliśmy i dlatego zbieraliśmy podpisy. Jego wynik może oznaczać to, że pomnik albo zostanie w miejscu, w którym jest, albo zostanie przeniesiony na York Street” – wyjaśnia adwokat.

Innego zdania jest konsul generalny Maciej Golubiewski, który brał udział w negocjacjach z gospodarzem Jersey City. W oświadczeniu przekazanym redakcji „Nowego Dziennika”, a także zamieszczonym na Twiiterze, przestrzega przed skutkami referendum. „Akcja petycyjna przeciwko porozumieniu w sprawie pomnika katyńskiego w Jersey City zaskutkowała wykluczeniem pozostawienia pomnika na Exchange Place. Apeluję ponownie do organizatorów akcji petycyjnej o odwołanie wniosku o referendum; grozi to usunięciem pomnika z nadbrzeża na zawsze!” – pisze przedstawiciel polskiego rządu.

O możliwości odwołania referendum autorów petycji informowali również radni podczas środowego posiedzenia.

Ustawowo istnieje taka możliwość w ciągu 10 dni od chwili ogłoszenia wyniku głosowania, lecz od razu stwierdzili oni, że nie po to ciężko pracowali, by spełnić wyżyłowane go granic możliwości warunki potrzebne do złożenia petycji, żeby teraz rezygnować z referendum, o które walczyli. Mec. Sławomir Platta stwierdził nawet, że jego ogłoszenie nie oznacza końca walki, lecz dopiero jej początek.

„Mamy dla Fulopa oraz radnych, którzy są przeciwko nam, kolejne niespodzianki, które spowodują, że pomnik pozostanie na swoim miejscu. On przeżyje burmistrza, radę miasta i pewnie też nas, i będzie stał na zawsze w tym miejscu, w którym jest obecnie” – zapewnia mec. Platta.

Według Krystyny Piórkowskiej, nawet w przypadku niepowodzenia referendum, pomnik nie może zostać przesunięty z kilku powodów. Jeżeli chodzi o często wspominaną lokalizację przy Montgomery Street, to okazuje się, że tam jest zbyt mało miejsca, i żeby ustawić pomnik, należałoby zlikwidować dwa pasy ruchu.

„Mieszkańcy, którzy byli sondowani przez radnych, powiedzieli, że na to się nie zgadzają, podobnie jak na wydanie tak dużych kwot potrzebnych na usunięcie pomnika i budowę parków” – argumentuje Krystyna Piórkowska. W dodatku w budżecie Jersey City nie ma nawet zarezerwowanych pieniędzy (około 250 tys. dol.) potrzebnych na przeprowadzenie referendum, o czym podczas środowego posiedzenia poinformował urzędnik miejski Robert Byrne.

Zdaniem obrońców monumentu istnieje także pewne prawdopodobieństwo, że burmistrz Steven Fulop, nie mając pewności powodzenia akcji związanej z przesunięciem pomnika oraz inwestycją dotyczącą parków, może od niej odstąpić. Odgrywa też tu rolę jego polityczna ambicja.

„Tajemnicą poliszynela jest, że Steven Fulop zamierza ubiegać się o stanowisko senatora, co najprawdopodobniej zostanie ogłoszone jeszcze przed końcem roku, dosłownie tuż po tym, kiedy senator Cory Booker ogłosi swoją kandydaturę na prezydenta” – podkreśla Krystyna Piórkowska dodając, że w takiej sytuacji burmistrz Jersey City nie może podejmować zbyt drastycznych kroków, by zbytnio nie zszargać sobie opinii przed swoim politycznym startem.

FINANSOWANIE PRZESUNIĘCIA POMNIKA
Z informacji przekazanej przez Kimberly Wallace-Scalcione, rzeczniczkę miasta Jersey City, wynika, że całkowita planowana inwestycja Exchange Place Alliance dotycząca przeniesienia pomnika Katyń 1940 na York Street oraz budowy dwóch parków (w obecnej i domniemanej przyszłej lokalizacji monumentu) wynosi 2 miliony dolarów. Miasto nie ma zarezerwowanych pieniędzy na ten cel w swoim budżecie, więc nie będzie w stanie pokryć jego kosztów. Wątpliwym wydaje się także sfinansowanie całej operacji przez braną wcześniej pod uwagę firmę Mack-Cali.

„Kto wyłoży takie pieniądze? Mało prawdopodobne wydaje się, by zrobiła to firma Mack-Cali, która kilka dni temu otrzymała obniżenie tzw. ratingu (z Ba2 do Ba3) przez firmę Moody’s. Stało się to w związku z tym, że straciła ona płynność finansową, ponieważ posiada za mało gotówki – wyjaśnia Krystyna Piórkowska. – Tak więc przyjmując to, co było powiedziane i założone wcześniej, że miasto nie ma pieniędzy na tę inwestycję i nie będzie ponosiło kosztów, oraz że głównym promotorem usunięcia pomnika jest firma Mack-Cali w osobie Michaela DiMarco, to rodzi się pytanie, skąd oni wezmą kilka milionów dolarów na pokrycie tych wydatków? Jeżeli Moody’s już obniżył im rating, to wszystko wskazuje, że mogą zajść zmiany. Dowodem tego jest wypowiedź tzw. akcjonariusza aktywisty (activist shareholder) Jonathana Litta, który zakupił poważną liczbę akcji firmy Mack-Cali i ogłosił w połowie sierpnia, że chce zmienić cały zarząd tej firmy, i w dodatku sprzedać budynki, aby odzyskać płynność finansową. Dlatego też nierealne wydaje się, że zechcą oni wydać kilka milionów dolarów w sytuacji, w której nie mają zbyt dobrej opinii, i dodatkowo stracili prawie 15 procent wartości na giełdzie, z czego część odzyskali po ogłoszeniu przez Jonathana Litta swoich planów” – analizuje Krystyna Piórkowska.

REFERENDUM
Zgodnie z przepisami Rada Miasta Jersey City ma od 40 do 60 dni na ogłoszenie terminu referendum. Niestety, jest już za późno na to, by mogło być przeprowadzone podczas listopadowych wyborów, więc miasto organizując odrębne głosowanie będzie musiało wydać na nie bardzo dużo pieniędzy. Zgodnie z informacjami przekazanymi podczas środowego posiedzenia może się ono odbyć najwcześniej w grudniu lub dopiero w styczniu. Na razie nie wiadomo, jak będzie sformułowane pytanie. I tu znów dochodzi do rozbieżności, w zależności od tego, kto wypowiada się na ten temat.

„Referendum będzie dotyczyło tego, czy ordynacja dotycząca przesunięcia pomnika na York Street ma być utrzymana, czy też nie. Jeśli nie będzie utrzymana i ludzie zagłosują przeciwko niej, to pomnik pozostanie tam, gdzie teraz stoi. Natomiast jeżeli czerwcowa ustawa ma zostać utrzymana, to pomnik powędruje na York Street” – zapewnia mec. Platta, który uważa, iż nie ma innej opcji, bo tego wymaga zatwierdzona petycja.

Konsul generalny Maciej Golubiewski twierdzi, że pytanie referendalne będzie dotyczyło tego, czy pomnik ma zostać przeniesiony na York Street, czy też całkowicie usunięty z Exchange Place. Swoją opinię opiera na tym, że podczas środowego głosowania (12 września) radni odrzucili drugą zaproponowaną ustawę dotyczącą trwałego pozostawienia pomnika na dotychczasowym miejscu.

Ostatecznie rozbieżności dotyczące pytania referendalnego zostaną wyjaśnione po jego ogłoszeniu przez urzędnika miejskiego Roberta Byrne’a, który – zgodnie z przepisami – będzie jego autorem. Jak na razie poinformował on, że na referendum miasto będzie musiało wydać co najmniej 200 tys. dolarów.

Autor: WOJTEK MAŚLANKA

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner