New York
61°
Cloudy
5:36 am8:08 pm EDT
8mph
77%
29.92
SatSunMon
64°F
72°F
72°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Warto przeczytać
Technologie

Papka cyfrowego junk foodu

07.03.2024

Tomasz Deptuła

Istnieje coraz więcej dowodów na to, że korzystanie z mediów społecznościowych wiąże się ze szkodą dla zdrowia psychicznego młodych ludzi.

Istnieją dowody naukowe na to, że narzędzia cyfrowe utrudniają proces uczenia się. To nie twierdzenia zagorzałych wrogów nowej technologii, ale ustalenia jednego z czołowych uniwersytetów medycznych na świecie – Instytutu Karolinska w Szwecji. A kogo jak kogo, ale Skandynawów trudno posądzać o konserwatyzm.

To tylko jeden z wielu pojawiających się raportów, wskazujących na płytki i jakościowo gorszy charakter procesu uczenia się przy wykorzystaniu urządzeń ekranowych. I niejedyny sygnał alarmowy związany z korzystaniem z osiągnięć zaawansowanej technologii przez młodzież i dzieci. Psychologowie od lat zwracają uwagę na niejednoznaczne oceny skutków korzystania przez młodych ludzi z urządzeń ekranowych. W pierwszym rzędzie wymieniają media społecznościowe. Z jednej strony social media miałyby wspierać edukację i procesy uczenia się (choć, jak się okazuje, w sposób powierzchowny), służyć wymianie opinii, a przy odpowiednim poprowadzeniu stymulować rozwój intelektualny i umiejętność krytycznego myślenia. To wszystko ma się odbywać w poczuciu udziału w pewnej wspólnocie, z możliwością budowania relacji z rówieśnikami i nie tylko. Możliwość komunikacji bez ograniczeń geograficznych i interaktywność ma się przekładać się na rewolucję w relacjach międzyludzkich.

Przeciwnicy zanurzania się młodych ludzi w wirtualnym świecie zwracają jednak uwagę, że zmienił się sam charakter tych relacji: stał się dużo bardziej powierzchowny i nie jest w stanie zastąpić więzi nawiązywanych w realu. Praktyka pokazuje, że funkcjonowanie nowego, wirtualnego świata mediów społecznościowych niesie ze sobą wiele zagrożeń, nawet dla dorosłych, nie mówiąc o nieukształtowanych zarówno emocjonalnie, jak intelektualnie dzieciach i młodych ludziach.

KONGRESOWE STARCIE Z TECHNOLOGICZNYMI GIGANTAMI

W świecie nastolatków, w którym ogromną rolę odgrywa akceptacja grupy rówieśniczej mierzona liczbą kliknięć i polubień, takie sprawy, jak wygląd czy poczucie własnej wartości, mogą prowadzić do depresji, wywołanej zderzeniem własnego życia ze światem kreowanym w internecie, syndromu FOMO (fear of missing out), osłabienia kontaktów w świecie rzeczywistym i wielu innych zaburzeń. W najbardziej skrajnych przypadkach może to prowadzić do głębokich zaburzeń psychicznych, a nawet śmierci samobójczych.

Przypomniano o tym w amerykańskim Kongresie podczas przesłuchań przed senacką Komisją Sądownictwa, która wezwała przed swoje oblicze dyrektorów generalnych spółek technologicznych zarządzających mediami społecznościowymi. Przesłuchania dotyczyły bezpieczeństwa dzieci w internecie i zagrożeń, jakie dla młodych ludzi mogą stanowić platformy społecznościowe. Na Kapitolu pojawili się: założyciel i dyrektor wykonawczy Meta (Facebooka) Mark Zuckerberg, szefowa X Corp (dawny Twitter) Linda Yaccarino, dyrektor TikToka Shou Chew, dyrektor wykonawczy Discord Jaso Citron oraz współzałożyciel i dyrektor Snapchata Evan Spiegel. Zeznaniom towarzyszyły duże emocje, bo na Kapitolu pojawiły rodziny młodych ofiar mediów społecznościowych. Zwrócono uwagę, że istnieje coraz więcej dowodów na to, że korzystanie z mediów społecznościowych wiąże się ze szkodą dla zdrowia psychicznego młodych ludzi. Oddzielnym, ale nie mniej poważnym problemem jest wykorzystywanie seksualne młodych ludzi w internecie. Dość powiedzieć, że w ciągu minionej dekady liczba materiałów związanych z tym procederem wzrosła dziesięciokrotnie. To około 100 tys. zgłoszeń dziennie.

SEKCJA 230 JAKO PRAWNA TARCZA

Podczas ubiegłotygodniowego przesłuchania kilku senatorów ubolewało, że skuteczne pozwanie i pociągnięcie do odpowiedzialności wielkich spółek mediów społecznościowych za problematyczne treści na ich platformach jest prawie niemożliwe. „Jestem zmęczony mówieniem. Jestem zmęczony ciągłymi dyskusjami – powiedział republikański senator z Karoliny Południowej Lindsey Graham. – Dopóki ci ludzie nie zostaną pozwani za wyrządzone przez siebie szkody, dopóty to tylko gadanie”.

Powodem, dla którego tak trudno jest pozywać platformy mediów społecznościowych, jest 28-letnie prawo federalne zwane Sekcją 230, które stanowi, że firmy technologiczne nie mogą ponosić odpowiedzialności za treści zamieszczane przez użytkowników na swoich platformach. Ustawa od lat jest krytykowana zarówno przez republikanów, jak i demokratów. Jednak firmy technologiczne i grupy zajmujące się prawami cyfrowymi uważają je za niezbędne dla funkcjonowania internetu.

W Kongresie powtarzają się wezwania do uchylenia Sekcji 230. „Nic się nie zmieni, dopóki drzwi sali sądowej nie zostaną otwarte dla ofiar i mediów społecznościowych – powiedział senator Graham. – Panie Zuckerberg, wiem, że pan tego nie planował, ale ma pan krew na rękach”.

Jednak przyjęcie ustawy regulującej funkcjonowanie social mediów wydaje się trudne. Mimo oficjalnych wyrazów współczucia, składanych rodzinom ofiar, trudno przypuszczać, aby media społecznościowe same z siebie podjęły radykalne działania w sprawie młodzieży. Jak obliczyli naukowcy z Harvardu, w 2022 roku Facebook, Instagram, Snapchat, TikTok, X i YouTube odnotowały prawie 11 miliardów dolarów przychodu z reklam skierowanych do dzieci i młodzieży. Te korzyści finansowe sprawiają, że mimo oficjalnych deklaracji media społecznościowe będą niechętne poważniejszym regulacjom.

SKANDYNAWIA ODWRACA TREND

Odwrót do urządzeń ekranowych jest jednak faktem. W Skandynawii, która od dziesięcioleci wyznaczała trendy w edukacji dzieci, najwyraźniej nadszedł czas refleksji – wrócono do zeszytów, ołówków i drukowanych podręczników. W pierwszych latach edukacji wykorzystanie urządzeń ekranowych w szkołach ma być ograniczone do absolutnego minimum. Władze oświatowe wyszły bowiem z założenia, że te umiejętności dzieci i tak nabędą w domach.

Dowody na to, że książki, papier i długopisy są skuteczniejszymi narzędziami do nauki niż ekrany i tablety, odbijają się echem na całym świecie, a kilka krajów, w tym Chiny, drastycznie wycofują się z korzystania z zaawansowanej technologii w klasach i promują tradycyjne metody uczenia się, takie jak pismo odręczne, czytanie książek i kontakt z uczniami twarzą w twarz. To także forma odreagowania po pandemicznych lockdownach. Najlepiej radzące sobie systemy edukacji coraz ostrożniej podchodzą do korzystania z technologii, zwłaszcza w pierwszych klasach. W Stanach Zjednoczonych niektóre z najbardziej elitarnych szkół całkowicie rezygnują z ekranów na rzecz książek. Nawet w Dolinie Krzemowej pracownicy Apple’a, Google’a i Yahoo decydują się na wysyłanie swoich dzieci do Waldorf School of the Peninsula, gdzie nie korzysta się urządzeń high-tech.

ZOSTAJĄ RODZICE

Nikt na razie nie jest w stanie w pełni ocenić wszystkich skutków, jakie wywarła przymusowa izolacja młodych ludzi oraz przejście na nauczanie zdalne na ich psychikę i poziom wykształcenia, ani też upowszechnienie korzystania z urządzeń ekranowych w systemach edukacyjnych po pandemii. Można jednak z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością stwierdzić, iż przyszłość zależeć będzie nie tylko od odgórnych regulacji narzuconych przez poszczególne kraje i ich systemy szkolne, ale także od samych dorosłych. To do rodziców należy uświadomienie młodego pokolenia na temat zagrożeń związanych z poruszaniem się po świecie wirtualnym. Jak trudne to zadanie, wie każdy, kto prowadzi codzienne negocjacje z własnymi dziećmi na temat czasu spędzanego przed urządzeniami ekranowymi. To orka na ugorze. Ale tylko w ten sposób zapobiegniemy epidemii przekarmienia całego pokolenia cyfrowym junk foodem.

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner