Nowy Jork notuje ogromny skok przestępczości, który przeraża mieszkańców i odstrasza od przyjazdu do miasta turystów. Nikt nie chce stać się ofiarą kryminalistów, którzy coraz raźniej uprawiają swój preceder, nie obawiając się, że zostaną ujęci.
Gama wzrostu przestępczości rozciąga się od tych najdrobniejszych do najpoważniejszych. Szczególnie niepokoją akty z użyciem broni, których następstwem są ofiary śmiertelne. Strzelaniny w lipcu br. w porównaniu do tego samego miesiąca rok wcześniej wzrosły o ponad 13 procent, a morderstwa podskoczyły o alarmującą liczbę 34,3 procent.
To tylko część trendu, bowiem wszystkich aktów przestępczych było o jedną trzecią więcej, na które złożyły się głównie kradzieże (wzrost o ponad 40 procent).
Co spowodowało tak drastyczny skok? Odpowiedzialna zań jest reforma systemu kaucji, która pozwala przestępcom wyjść na wolność do czasu procesu, jeżeli w ogóle do niego dojdzie, bez wpłaty kaucji, pod warunkiem, że przestępstwo nie było dokonane z użyciem przemocy. Ale to tylko teoria, bo rzeczywistość jest inna. Od sędziego zależy, komu wyznaczy kaucję i puści wolno, a kogo zatrzyma w areszcie. Równocześnie prawo stanowe uniemożliwia sędziom uwzględnienie zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego przy podejmowaniu decyzji o pozbawieniu wolności aresztowanych.
Ta dziwna, niejasna i nadzwyczaj pobłażliwa wykładnia obfituje tym, że ponad 80 procent aresztowanych za przestępstwa z bronią w ręku jest na wolności.
Chory system jest krytykowany przez wszystkich. Burmistrz Nowego Jorku Eric Adams porównał go do drzwi obrotowych, czyli „zatrzymania, wypuszczenia i ponownego przestępstwa”. Rekordzista w tej kategorii legitymuje się 101 aresztowaniami, w tym 88 od wprowadzenia nowej ustawy o kaucji w 2020 roku. Dziesięciu następnych niewiele mu ustępuje – w sumie na koncie mają 485 zatrzymań. Większość z nich przebywa na wolności.
Jak w tej sytuacji czują się nowojorscy policjanci? Jak mają widzieć celowość swojej pracy i podejmowania ryzyka, nawet śmierci, gdy wychodzą z posterunku na służbę?
Przez lata politycy i aktywiści przekonywali mieszkańców miasta, że policjanci są rasistami i pod byle pretekstem, a nawet bez niego, zatrzymują czarnoskórych, traktują ich brutalnie, fałszują dowody przeciwko nim, a od czasu do czasu ich zabijają. Nagonka ta, podkręcana przed wyborami każdego szczebla, kiedy retoryka kandydatów sięga zenitu, spowodowała niespotykany wcześniej spadek morale wśród oficerów. Kto może, odchodzi na wcześniejszą emeryturę lub w ogóle rezygnuje z zawodu, bo noszenie dzisiaj policyjnego munduru nie przysparza chwały i nie daje satysfakcji.
Negatywna ocena całego środowiska odbija się też na rekrutacji chętnych do profesji, którą tak mało się poważa, a od której tak dużo się wymaga.
Policjanci, z którymi rozmawiałem, wyrażali swoją frustrację z powodu niezrozumiałych decyzji prokuratorów puszczania wolno kryminalistów, których oni schwytali, nierzadko z narażeniem życia. „Kiedy robimy to, co do nas należy, oskarżani jesteśmy o brutalność, nadmierne używanie siły, bezpodstawne zatrzymanie. Kiedy nic nie robimy, przedstawia się nas jako leniów, nieudaczników i marnujących pieniądze podatnika” – powiedział jeden z funkcjonariuszy, nie podawszy swojego nazwiska.
Co więc należy zrobić z istniejącym prawem kaucji? Czym prędzej muszą być wprowadzone w nim poprawki, a najlepiej, gdyby został przywrócony stan sprzed reformy. Dwa lata od wprowadzenia nowej ustawy udowodniły, że jest totalnym fiaskiem, co pokazuje wzrost przestępczości, którego liczby powyżej przytoczyłem.
Nikt nie sądził, że reforma przyniesie jakieś pozytywne zmiany – z wyjątkiem obrońców przestępców. Teraz wszyscy płacimy za to wysoką cenę, która tylko będzie wzrastać.
Wiesław Cypryś