Wielu producentów samochodowych planuje zakończyć produkcję aut spalinowych przed 2035 r. – powiedział PAP Dariusz Balcerzyk z Instytutu Samar odnosząc się do decyzji PE o wyznaczeniu na 2035 r. zakaz sprzedaży w UE aut z silnikiem spalinowym.
Jak przypomniał Balcerzyk, w tym tygodniu, Parlament Europejski zagłosował za wyznaczeniem 2035 r. jako daty, od której na terenie Unii Europejskiej nie będzie można już sprzedawać nowych osobowych i dostawczych samochodów wyposażonych w konwencjonalne silniki spalinowe. „Oznacza to, że od 2035 roku na terenie Unii Europejskiej nie będzie można sprzedawać nowych aut wyposażonych w silniki spalinowe (w tym tak ostatnio popularnych samochodów hybrydowych, o napędzie spalinowo-elektrycznym), a jedynym źródłem napędu nowych aut pozostaną wyłącznie silniki elektryczne” – wskazał.
Według eksperta, samo wyznaczenie granicznej daty nie stanowi tak przełomowego wydarzenia, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. „Od dłuższego już czasu producenci samochodów deklarują przejście na elektromobilność, wyznaczając sobie nawet krótsze terminy zakończenia (bądź mocnego ograniczenia) produkcji pojazdów spalinowych. Zatem przejście na elektromobilność będzie (właściwie już jest) procesem rozłożonym w czasie, a nie skokiem w nieznane, dokonanym równo z wybiciem północy Sylwestra 2034 roku” – zaznaczył.
Dodał, że proces ten oczywiście będzie niósł za sobą skutki nie tylko dla producentów aut, producentów infrastruktury niezbędnej do ładowania „elektryków”, czy wytwórców i dostarczycieli energii elektrycznej, ale także (a może przede wszystkim) dla użytkowników samochodów. „Będą się one ujawniać tym mocniej, im bliżej będzie zapowiedzianej, „przełomowej” daty” – ocenił.
Wyjaśnił, że w ciągu 13 lat, które zostały, „na pewno” będzie rosła liczba produkowanych i rejestrowanych nowych samochodów elektrycznych kosztem aut spalinowych, których sprzedaż będzie maleć. „Ceny jednych i drugich będą raczej utrzymywać się na wysokim poziomie: aut elektrycznych z powodu ich wyrafinowania, rosnących cen surowców niezbędnych do elektrycznego napędu (np. litu), czy niewykluczonych w przyszłości perturbacji analogicznych do obecnych (pandemia, kłopoty logistyczne, wojna w Ukrainie). Jeśli chodzi o samochody spalinowe, powodem będzie m.in. wprowadzenia dodatkowego podatku przy zakupie „nieekologicznego” samochodu” – podał.
Jednocześnie – w jego opinii – można spodziewać się wzrostu kosztu utrzymania samochodów spalinowych spowodowanego przez całe spektrum czynników, od rosnących cen paliw (w malejącej sieci ich sprzedaży), przez droższe części zamienne, droższy i coraz trudniej dostępny serwis, po wyższe składki ubezpieczeń komunikacyjnych. „Z czasem posiadanie auta spalinowego może stać się kosztownym hobby” – ocenił Balcerzyk.
Ekspert przypomniał, że w Polsce nowe samochody kupują głównie firmy. Ich zakupy stanowią ponad 70 proc. udziału w rynku nowych samochodów, a po uwzględnieniu małych firm (jednoosobowych działalności gospodarczych czy spółek cywilnych, które w CEPiK klasyfikowane są w grupie „osób fizycznych”) dominacja klientów instytucjonalnych jest jeszcze większa. Firmy są też głównymi nabywcami samochodów elektrycznych i tak zapewne pozostanie – zauważył.
Dodał, że prywatnie Polacy zaopatrują się w samochody głównie na rynku wtórnym, zasilanym mocno przez import aut używanych (rocznie po raz pierwszy rejestrowanych jest ok. 900 tys. aut z importu versus ok. 450 tys. nowych aut). „Można spodziewać się, że wraz z przesiadaniem się obywateli Europy zachodniej do aut elektrycznych, będzie rósł import samochodów spalinowych do Polski. Ich ceny jednak nie będą spadać, za to koszty utrzymania będą – z wyżej wymienionych powodów – rosły” – wskazał.
Jego zdaniem, przy jednoczesnej barierze w postaci wysokich cen nowych aut elektrycznych, sytuacja taka może doprowadzić do wykluczenia części społeczeństwa z rynku motoryzacyjnego, a samochód, niczym w czasach PRL-u, stanie się „dobrem luksusowym”. (PAP)
autorka: Longina Grzegórska-Szpyt
lgs/ drag/