Prawyborcze zwycięstwa w Iowa i New Hampshire pokazały, że Partia Republikańska konsoliduje się wokół Donalda Trumpa mocniej niż kiedykolwiek, ale nie widać, by miał on strategię na pozyskanie umiarkowanych wyborców – mówi PAP Phillip Wallach, ekspert American Enterprise Institute (AEI).
Jak przewiduje, notowania byłego prezydenta USA i pretendenta do startu w listopadowych wyborach mogą zacząć spadać w miarę jak będzie on powracał do centrum debaty publicznej.
Choć republikańskie prawybory wyłaniające kandydata partii w wyborach prezydenckich ledwo się rozpoczęły, na dobrą sprawę są już zakończone. Po wyraźnych wygranych w Iowa i New Hampshire, były prezydent Trump ma otwartą drogę do nominacji. I choć jego jedyna pozostała konkurentka Nikki Haley zapowiada dalszą walkę, to ani sondaże, ani większość republikańskich polityków nie dają jej szans.
Zdaniem Wallacha, politologa konserwatywnego think tanku, pozycja Trumpa w partii jest teraz silniejsza niż kiedykolwiek.
„Wydaje się nawet w większym stopniu niż wcześniej, że oficjalna partia konsoliduje się wokół Trumpa” – uważa Wallach, wskazując m.in. na zdobycie przez niego poparcia większości republikańskich kongresmenów i wpływ na kształtowanie opinii prawicowych polityków w debacie publicznej. Jak dodał ekspert, jednym z najbardziej jaskrawych przykładów jest to, w jaki sposób politycy Partii Republikańskiej przyjęli narrację Trumpa dotyczącą wydarzeń z 6 stycznia 2021 roku, jego prób utrzymania się przy władzy, czy zarzutów przeciwko niemu.
„Partia Republikańska z pewnością zrobiła wszystko, co mogła, by wyjaśnić, że nie będzie zrywać z Trumpem w tej sprawie i że w rzeczy samej to wszyscy inni muszą dostosować swoje poglądy na to, co stało się w styczniu 2021 roku do poglądu Trumpa, albo przynajmniej o tym nie mówić” – ocenia Wallach.
Jak jednak dodaje, choć wpływy Trumpa w partii tylko się umacniają, to niekoniecznie musi się to pozytywnie przekładać na wyborcze szanse jego czy Republikanów. Mimo że sondaże pokazują obecnie, że ma przewagę nad prezydentem Joe Bidenem zarówno w skali całego kraju, jak i w kluczowych stanach, to zdaniem Wallacha może się to wkrótce zacząć zmieniać.
„Myślę, że Trump w dużej mierze zszedł z cyklu newsowego i z debaty publicznej w ostatnich dwóch latach, więc nie jest w centrum uwagi większości wyborców, którzy mogli zapomnieć, co pociąga za sobą prezydentura Trumpa. Więc pytanie obecnie brzmi: w miarę jak będzie powracał do centrum uwagi, jak to będzie wpływało na postrzeganie przez wyborców jego i Partii Republikańskiej?” – mówi ekspert. „Wiele będzie zależeć więc od tego, czy znowu będziemy go widzieć w mediach non stop” – dodał.
Jak przypomniał Wallach, były prezydent miał negatywny wpływ na wynik swojej partii w wyborach do Kongresu w 2022 roku, gdzie wspierani przez niego radykalni kandydaci ponosili spektakularne porażki nawet mimo niepopularności Demokratów i prezydenta Bidena. Podobny mechanizm może zadziałać również w tym roku i niechęć do chaosu i radykalizmu związanego z Trumpem może przyćmić negatywne oceny obecnego prezydenta.
Przyczynić do tego mogą się m.in. rozprawy sądowe w czterech osobnych sprawach, które czekają Trumpa w nadchodzących miesiącach. Według Wallacha, choć z jednej strony zapewne nie powiedzą one nic nowego o byłym prezydencie, to mogą one uczynić sprawę jego podejścia do prawa i praworządności czołowym tematem kampanii wyborczej.
„Wciąż wielkim otwartym pytaniem jest to, jak wielu ludzi, którzy głosowali na Trumpa w 2020 roku nie zagłosuje na niego z powodu sposobu, w jaki zachował się po przegranych wyborach. To zapewne niewielka liczba, ale nie zero. Czy będzie to 2 proc., czy 5 proc., to robi olbrzymią różnicę” – analizuje.
Wallach przewiduje, że Republikanie – zarówno Trump w wyścigu prezydenckim, jak i kandydaci partii w wyborach do Kongresu, które odbędą się równocześnie z prezydenckimi – będą starali się odwrócić uwagę od tych kwestii, skupiając się na temacie imigracji.
„Oni uważają, że jest to dla nich zwycięski temat, a w dodatku temat zaaprobowany przez Trumpa. Więc możliwe, że to zadziała na wyborców lepiej niż skupianie się na teoriach o fałszerstwach wyborczych sprzed czterech lat” – ocenia ekspert.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ ap/