Strażacy z Miami Beach zmierzają do Izraela, żeby zastąpić powołanych do wojska izraelskich kolegów. To już kolejna ochotnicza tura z miasta na Florydzie.
Lokalna amerykańska stacja telewizyjna przypomniała, że kiedy przed dwoma laty w Miami Beach runął budynek Champlain Towers South, Izrael przysłał swoich ratowników, którzy uczestniczyli w poszukiwaniu przysypanych ludzi. Miasto chce się zrewanżować za okazaną pomoc.
Szef miejskiej straży pożarnej Virgil Fernandez wyjaśnił, że Amerykanie będą działać w oddziałach gaśniczych lub pomagać w ośrodkach medycznych.
Nigdy dotąd amerykańskie miast nie organizowały takiej pomocy w rejonie objętym konfliktem – zauważyła agencja AP. Obecnie co czwarty izraelski strażak został zmobilizowany do służby frontowej.
– Większość uczestniczących w akcji ochotników nie jest Żydami – twierdzi przewodniczący organizacji strażackiej i pomysłodawca Adonis Garcia.
Anthony Vera, który wrócił do Miami po dwutygodniowym wolontariacie w Izraelu, wyjaśnił, że choć nie ma z tym państwem żadnych powiązań, po ataku terrorystycznym Hamasu czuł się zobligowany do udzielenia pomocy. „Pojechałem tam, bo wiedziałem, przez co przeszli. To w zasadzie ich 11 września” – powiedział.
Po atakach Al Kaidy na USA we wrześniu 2001 roku Vera służył w amerykańskiej armii w Afganistanie. Po powrocie z Izraela – relacjonował Vera, zadawano mu pytanie, czemu pojechał pomagać w Izraelu, skoro nie jest to jego kraj. „Cóż, Afganistan też nie był moim krajem i śmiem twierdzić, że mam więcej wspólnego z Izraelem niż z Afganistanem, więc było to dla mnie naturalne” – wyjaśnił.(PAP)
os/ mal/