New York
79°
Fair
6:54 am6:35 pm EDT
3mph
53%
30.12
WedThuFri
82°F
75°F
72°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Kultura
Polonia

W Przytulisku Literacko-Artystycznym: O rety, się działo!

21.04.2023
Wspólne zdjęcie uczestników 42. Przytuliska Literacko-Artystycznego ZDJĘCIA: JANUSZ M. SZLECHTA/NOWY DZIENNIK

Gościem Przytuliska Literacko-Artystycznego w ubiegłym tygodniu była świetna dziennikarka i pisarka mieszkająca w stanie Kolorado Eliza Sarnacka-Mahoney.

Janusz M. Szlechta

Pierwsze miało miejsce we wtorek, 11 kwietnia, w siedzibie Polskiego Instytutu Naukowego w Nowym Jorku, a drugie – w środę, 12 kwietnia, w MM Art Studio w Wallington, NJ. Na obu autorka przedstawiła trzy książki: dwie o przygodach Mai pt. „Maja Orety“ i „Maja Orety i skarb Szkocji“ (Wydawnictwo Literatura w Łodzi, ilustracje Katarzyna Kołodziej) oraz powieść współczesną pt. „Kreacja” o nowoczesnych Polkach, które wchodząc w dorosłe życie nie umieją połączyć mitu Matki Polki oddanej dzieciom i rodzinie z wyobrażeniami o nowoczesnej kobiecie, robiącej karierę w korporacjach. Równie ciekawie wyglądała rozmowa na temat jej pracy dziennikarskiej.

Pani Eliza podczas spotkań siedziała na fotelu ze skrzydełkami na plecach, niejako sugerując, że za chwilę może odlecieć. Na spotkanie w Wallington rodzice przyszli z dziećmi. A więc byli z nami: 5-letnia Olivia, 5-letni Daniel, 8-letni Allan i 14-letni Kacper.

ELFY Z MAJĄ

„Drogie dzieci, czy zgodzicie się abym z was uczyniła – przynajmniej przez część tego spotkania – moich głównych bohaterow i głównych gości?“ – zapytała na początku Eliza Sarnacka-Mahoney. I zaraz dodała: „Dzisiaj występuję jako autorka książek dla dzieci, ale dla mnie jest to również niesamowita okazja, aby się wcielić w rolę elfa. Elfy uwielbiam. Są one głównymi bohaterami, obok ludzkich, mojej książki ‚Maja Orety‘. Czy któreś z was spotkało kiedyś elfa?“.

Olivia przyznała się, że spotkała małego elfa. Z kolei Allan stwierdził, że elfy nie są prawdziwe.

„Bohaterka mojej książki ‚Maja Orety‘ ma takie właśnie, śmieszne nazwisko – zaczęła opowieść o swojej książce pani Eliza. – Czasami wykrzykujemy: o rety, co się dzieje? I dlatego ona ma takie nazwisko. Maja jest wielką szczęściarą, ponieważ elfy – ona to odkryła – mieszkają w ogrodzie przy bardzo starym domu, który jest domem wybudowanym przez jej przodków. W elfy nie wierzyła nauczycielka Mai. Podała do publicznej wiadomości, że elfy nie są prawdziwe, a dzieci w jej klasie są za duże, aby wierzyć w takie rzeczy. Od tego wydarzenia zaczyna się opowieść tej pierwszej książki. To było prawdziwe wydarzenie, które miało miejsce w szkole podstawowej mojej młodszej córki, gdy była tam uczennicą. Miała wtedy troszkę więcej niż 9 lat. I to była dla mnie inspiracja, aby napisać tę książkę. Najpierw napisałam po angielsku opowiadanie. Ukazało się w małej książeczce, którą wręczyłam jako prezent na święta Bożego Narodzenia mojej córci i jej koleżankom. Było ich pięć w tej grupie i wszystkie bardzo przejęły się komentarzem nauczycielki. Chodziło o to, że jedna z nich chciała ubrać się w kostium elfa na Halloween, a nauczycielka zwróciła jej uwagę, że jest za duża, aby wierzyć w elfy i się za nie przebierać.

Eliza Sarnacka-Mahoney wręcza Olivii, Allanowi i Danielowi narysowane przez siebie elfy

Potem napisałam polską wersję tego opowiadania, która już była znacznie dłuższa. Po jakimś czasie przyszło mi do głowy, że może warto tę opowieść rozbudować i stworzyć książkę. Książkę ‚Maja Orety‘ napisałam w ciągu kilku tygodni. Nie będę wam zdradzać szczegółów, jak dalej toczy się akcja w tej książce. Powiem tylko, że jak to w życiu bywa, tak i w mojej książce okaże się, iż czasami ludzie mają powody, aby się do pewnych rzeczy nie przyznawać. Nazwisko mojej  bohaterki świetnie opisuje jej charakter. Ma ona sto pomysłów na minutę, często szybciej coś powie, niż pomyśli, przez co miewa kłopoty. Ale jest bardzo żywa, bardzo wesoła, ma dużą wyobraźnię, jest optymistką i nigdy się nie poddaje. W książce Maja Orety zamieniła się, choć wcale tego nie planowała, w detektywa. To ktoś, kto zajmuje się sprawami wymagającymi rozwiązania. Mai udało się rozwiązać zagadkę swojej szkolnej wychowawczyni, wszystko dobrze się skończyło, a dziewczynka nabrała apetytu na rozwiązywanie kolejnych zagadek! Czytelnicy tej opowieści znajdą w książce również sporo praktycznych informacji o tym, jak nawiązać kontakt z elfami. Zdradzę, że wymaga to pewnych umiejątności, bo elfy są kapryśne, raczej nie można ich do niczego zmusić i jak koty chodzą własnymi drogami“ – wyjaśniła Eliza Sarnacka-Mahoney.

Kilka lat później powstała druga książka, do napisania której – jak zdradziła pani Eliza – też namówiła ją córka, miłośniczka historii, średniowiecznych zamków i opowieści z dawnych czasów. Tę książkę autorka pisała dokładnie trzy tygodnie, po kilka godzin co kilka dni, choć najważniejszy, jak twierdzi, był plan, a ten powstał w około trzy dni. Książeczka też najpierw była opowieścią wymyśloną i stworzoną po to, by dać ją córce na Boże Narodzenie. Druga opowieść o przygodach Mai Orety zaczyna się od sceny, która wydarzyła się w domu pisarki, a uczestnikami byli jej mali kuzyni, wówczas 4- i 6-letni. Akcja rozgrywa się w forcie z krzeseł i koców zbudowanym przez dzieci. Autorka zobaczyła w tym forcie scenę do rozpoczęcia opowieści, a nawet usłyszała w głowie pierwsze, otwierające ją zdanie: „Jak to, nie wiecie, co to jest fort?“.

„W tej książce Maja Orety przenosi się w czasie kilkaset lat wstecz – wyjaśniła Eliza Sarnacka-Mahoney. – Pisarz ma ten ogromny przywilej, że to co go inspiruje i to co lubi może zawrzeć w książce. W drugiej części przygód Mai Orety mamy więc księżniczki w pięknych strojach z epoki, dzielnych rycerzy oraz zamki, w których mieszkają. Jednak Maja Orety nie dostaje długiej sukni, lecz ubranko wyglądające jakby było z worka na ziemniaki. Wszystko dlatego, że dziewczynka wraz z przyjaciółką lądują w kuchni i są traktowane jak pomocnice kucharek. To jednak nie powstrzymuje ich przed prowadzeniem kolejnego śledztwa. W tej książce też mamy tajemnice, dochodzenie, jest w niej nawet więcej niebezpieczeństw niż w poprzedniej, bo i stawka jest wysoka. Gra toczy się o to, aby pewien niezwykle niebezpieczny czarnoksiężnik nie zmienił biegu całej przyszłości, czyli dla nas czasów współczesnych. Majce udaje się go powstrzymać. Przy okazji odkrywa ważną rodzinną tajemnicę związaną ze swoim pochodzeniem i owym dziwacznym nazwiskiem Orety“.

Na stole, obok książek, leżały starannie wykonane wydruki trojga elfów. Oryginały narysowała pani Eliza. Chłopiec nazywa się Tintik i jest najmłodszy w rodzinie, więc najbardziej rozrabia. Jego starsza siostra nazywa się Brella; z całej trójki jest najbardziej przyjaźnie nastawiona do ludzi. Młodsza siostra ma na imię Bramba. Pięknie wydrukowane elfy pisarka wręczyła dzieciom, które przyjęły je z radością.

„Rysując te moje elfy wzorowałam się na ilustracjach Kasi Kołodziej. Co nie oznacza, że jak spotkacie elfy, będą one wyglądać inaczej, a to jest bardzo możliwe“ – podkreśliła pani Eliza.

JAK SIĘ PISZE KSIĄŻKI?

Słuchacze zadali pisarce wiele pytań, na które starała się rzetelnie i konkretnie odpowiedzieć. Jak się pisze książki? Czy to jest tak, że rano, kiedy my idziemy do pracy, pani siada przy komputerze i zaczyna pisać książkę? Czy pisze ją pani przez pięć dni i nocy? Czy książkę dla dzieci pisze się łatwiej niż dla dorosłych?

„Pisarze mają różne pomysły na pisanie książek. Znam takich, którzy wpadają w mentalny ciąg i potrafią siedzieć i pisać 8-9 godzin dziennie, prawie bez wytchnienia – powiedziała Eliza Sarnacka-Mahoney. – Chyba jednak większość pisarzy tak nie pracuje. Często, niestety, podchodzą do pisania książki w mniej romantyczny sposób. Nie jest tak, że ma się pomysł, zapala się w głowie światełko, no i siadamy i piszemy… To jest praca, jak każda inna, która wymaga przygotowania, zrobienia planu. Nie ma nic gorszego, niż spędzenie dużej ilości czasu na stworzenie dzieła, które jest nielogiczne i chaotyczne. Książki dla dzieci muszą być tym bardziej logiczne, przemyślane i poukładane, bo dzieci nie wybaczają tandety. Książka dla dzieci pod wieloma względami jest trudniejsza do napisania niż dla dorosłych. W książce dla dorosłych pisarz może sobie pozwolić na dużo większą swobodę w traktowaniu tematów. Książka dla dzieci powinna dziecko zaciekawić, ale też czegoś nauczyć. Po to autorzy piszą dla dzieci, aby oswajać je ze światem i muszą to robić w specyficzny sposób, żeby dziecko zachęcić, przekonać  i wzmocnić, a nie na odwrót. Zła książka dla dzieci to zaprzeczenie samej idei wychowania, w której chodzi przecież o to, by wychować dzieci na dobrych i mądrych ludzi“.

Na pytanie „czy pisząc książkę wie, jakie będzie jej zakończenie, pani Eliza: odpowiedziała: „Znam autorów, którzy zaczynają pisać książkę od ostatniej sceny. Potem myślą wstecz i łączą ze sobą wydarzenia, które muszą doprowadzić do tego końcowego. Ja zanim napisałam pierwszą książkę, byłam dziennikarką i pisałam teksty do gazet. Tekst dziennikarski wymaga jeszcze większej organizacji, bo trzeba opisać problem, ale ma się na to bardzo mało miejsca, więc trzeba dokładnie przemyśleć, co się chce w tym tekście zawrzeć. Dlatego jestem zwolenniczką tego, aby robić plan, taki ciąg myśli, co z czego będzie wynikało. Tak samo zaczęłam pisać książki. Jestem typem autorem, który widzi postaci w głowie i słyszy ich dialogi“.

DZIENNIKARKA I PISARKA

Eliza Sarnacka-Mahoney była nauczycielką, redaktorką, korektorką, do dzisiaj zajmuje się tłumaczeniami, ale przede wszystkim jest dziennikarką i pisarką oraz amerykańską korespondentką mediów w Polsce. Na przestrzeni 20 lat współpracowała z wieloma pismami i gazetami codziennymi. Najdłużej jest związana z „Dziennikiem Gazetą Prawną“ w Warszawie. Kiedyś pisała codzienne relacje o tym, co dzieje się na podwórku amerykańskim, teraz pisze dłuższe teksty analityczne, czasami są to wywiady, do magazynu „DGP“ na weekend. Pisze też do tygodnika „Przegląd“. Pierwszymi gazetami w Polsce, do których zaczęła pisać zaraz po przyjeździe do USA, były „Życie Warszawy“ i „Super Express“. Dla „Super Expressu“ pisała jednocześnie do dodatku dla dzieci, gdzie prezentowała ciekawostki o Ameryce i jej kulturze oraz hisotrii, choćby takie jak zjawisko „Miast-Duchów“, czyli „Ghost Cities“ na zachodzie Ameryki. Jak podkreśla, bardzo ją to fascynowało. Z czasem publikowała teksty także w Polityce“, „Newsweeku“, „Pulsie Biznesu“, „Rzeczpospolitej“, przez kilka lat była też korespondentką „Twojego Stylu“.

Od 2011 roku autorka regularnie pisze felietony do „Nowego Dziennika“, które ukazują się w rubryce pt. „Teren nieogrodzony“. Wcześniej przez kilka lat była współpracowniczką działu wiadomości. Poza tym współpracuje z Fundacją Dobra Szkoła Nowy Jork z siedzibą w Nowym Jorku, gdzie zajmuje się zagadnieniem dwujęzyczności. Na portalu DobraSzkolaNowyJork.com pisze o edukacji, dwujęzyczności i dwujęzycznym wychowaniu dzieci. Swoje córki wychowała w dwóch językach, więc ma w tej dziedzinie własne, cenne doświadczenia.

Do tej pory wydała 12 książek. Najnowsza, pt. „Amerykański reset. Stany (jeszcze) Zjednoczone od podszewki“, ukazała się w marcu 2023 roku. Autorka przypomina w niej, że nie da się zrozumieć teraźniejszości Ameryki bez poświęcenia czasu na zgłębienie jej zawiłej historii, a ocenianie tego kraju według definicji stosowanych w innych częściach świata po prostu – jak mocno podkreśla – nie ma sensu. Warto ją poznać od środka, popatrzeć na nią oczami ludzi, którzy tu żyją i pracują, jak ona sama, i którzy najlepiej o niej opowiedzą, burząc przy okazji szkodliwe, a wciąż pokutujące o tym kraju na świecie mity i opinie.

Jeśli chodzi o plany na przyszłość… Podczas spotkania w MM Art Studio pani Eliza powiedziała, że chciałaby napisać dwie kolejne książki dla dzieci i ma nadzieję, że w okresie wakacyjnym wyklaruje się, kiedy będą gotowe i które wydawnictwo je opublikuje. Zdradziła, że skończyła niedawno pracę nad powieścią dla dorosłych, ale na razie nie chciała mówić o szczegółach.

***

Warto dodać, że spotkanie w Wallington miało dodatkowy miły akcent, ponieważ pomysłodawczyni Przytuliska Elżbieta Kieszczyńska obchodziła urodziny. Otrzymała więc babeczkę ze świeczką, a zgromadzeni odśpiewali jej „Sto lat“.

Z urodzinową świeczką dla Elżbiety Kieszczynskiej (w środku) Ella Wojczak (z lewej) i Eliza Sarnacka-Mahoney

Przytuliska Literacko-Artystyczne odbywają się dzięki wsparciu życzliwych sponsorów: Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej, mecenasowi Przemysławowi Janowi Blochowi oraz doktorowi Stanisławowi Burzyńskiemu.

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

CO GDZIE KIEDY