W tym roku w Stanach Zjednoczonych podczas halloweenowego wieczoru do drzwi domów i mieszkań z prośbą o cukierki będą pukać dzieci przebrane za wiedźmy, Spider-Mana, dinozaury, bohaterki serialu “Stranger Thing” – wynika z informacji napływających od sprzedawców kostiumów. To dopiero za kilka dni, a już magazyn “Forbes” prognozuje, że halloweenowe wydatki Amerykanów osiągną tym razem rekordowy poziom 10,6 miliarda dolarów.
Tomasz Deptuła
Gdy piszę te słowa, w Polsce wybrzmiewają ostatnie akordy babiego lata, a przez wschodnie wybrzeże USA przesuwają się z północy na południe kolory Indian Summer. Ale już za kilka dni nastroje po obu stronach oceanu będą zupełnie odmienne. W Ameryce w poniedziałkowy wieczór wyruszą na ulice dzieci poprzebierane w różne straszne i śmieszne stroje zadając sakramentalne pytanie: trick or treat? I nie odejdą spod drzwi, jeśli nie dostaną słodyczy. Dorośli i młodzież spotkają się na niezliczonych halloween parties, a ulicami miast przejdą parady z mniej lub bardziej dziwnie poubieranymi postaciami. Domowe ogródki już zamieniają się w cmentarzyki lub miejsca zjazdów czarownic, niejednokrotnie naszpikowane elektronicznymi gadżetami, mającymi potęgować nastrój grozy.
W Polsce już w piątek wieczór zacznie się długi, bo czterodniowy weekend, podczas którego wszyscy ruszą odwiedzać groby, często przejeżdżając po kilkaset kilometrów w jedną stronę. W Biedronkach, Lidlach, Dinach czy Stokrotkach głównym towarem będą znicze i wkłady do zniczy. Choć nie zabraknie także gadżetów związanych z Halloweenem.
KULTUROWY DYSONANS
W ciągu prawie trzech dekad, jakie spędziłem w USA, nigdy nie potrafiłem oswoić Halloweenu, choć pozwoliłem na to moim dzieciom. Nie pomogło porównywanie irlandzkich czy celtyckich tradycji do słowiańskich dziadów. Kiedy przyjechałem do USA, przeżyłem szok widząc, że miejsce dnia Wszystkich Świętych i Zaduszek – nawet w tradycji tutejszych katolików, stanowiących wyznaniową mniejszość – zajął Halloween, niemający w swojej skomercjalizowanej wersji nic wspólnego z celtyckim pierwowzorem. Był rok 1988, w Polsce rozpadała się komuna i na fascynacje Halloweenem nad Wisłą trzeba było jeszcze poczekać kilka lat.
Tłumaczyłem sobie, że to inna kultura, która też ma oswoić nas z myślą o przemijaniu. Przecież katoliccy Meksykanie organizują we Wszystkich Świętych na cmentarzach prawdziwe pikniki. Problem w tym, że odmienność Halloweenu okazała się trudna do przezwyciężenia i oswojenia. I nie tylko chyba dla mnie. Choć Halloween dotarł także do Polski, gdzie zaczął zyskiwać na popularności w latach 90., Polakom przełom października i listopada kojarzy się ze zniczami, grobami bliskich osób, cmentarzem, pamięcią o tych, którzy odeszli do wieczności. Podejście Amerykanów do śmierci jest inne. Tu tematów związanych z przemijaniem unika się jak ognia. Nawet “normalne” cmentarze różnią się od naszych, co skłoniło Polaków do tworzenia własnych nekropoli, takich jak w Amerykańskiej Częstochowie czy w Chicago.
OD OGNISK DO ŚWIECZEK
Nasza tradycja jest inna. Kościół katolicki obchodzi 1 listopada uroczystość Wszystkich Świętych. W tradycji chrześcijańskiej to szczególny dzień ku czci wszystkich świętych – znanych i anonimowych, dawnych i współczesnych. W odróżnieniu od tego święta następnego dnia – 2 listopada – wspomina się wszystkich wiernych zmarłych.
Dwa listopadowe święta pojawiły się w tradycji Kościoła dość późno. Dopiero X wieku papież Jan XI ustanowił specjalną uroczystość na cześć wszystkich osób uznanych za święte i wyznaczył ją na dzień 1 listopada. Dzień zaduszny ustanowiono kilkadziesiąt lat później. W 998 roku benedyktyński opat Odilon polecił, aby we wszystkich klasztorach podlegających tej regule, 2 listopada, to jest następnego dnia po uroczystości Wszystkich Świętych, modlono się za dusze zmarłych. Zwyczaj ten stopniowo rozpowszechnił się w całym Kościele. W Polsce tradycje katolickie próbowano godzić z pogańskimi, choć nigdy nie doszło do tak skarykaturyzowanej komercjalizacji jak w przypadku celtyckiego All Hallows’ Day. Wygasł co prawda zwyczaj „karmienia zmarłych”, gdy na grobach stawiano jadło (patrz: Meksykanie). Przestano urządzać na cmentarzach lub w pobliskiej kaplicy uroczystości dziadów, które Adam Mickiewicz przeniósł do literatury. Obyczajem związanym z kultem zmarłych było też palenie ognisk, początkowo na rozstajach dróg, wskazując kierunek wędrującym duszom, które przy ogniu mogły się ogrzać. Ale na przełomie XVI i XVII wieku zaczęto palić ogień na grobach. To dlatego na mogiłach i cmentarzach płoną znicze i świeczki. Składamy też ofiary na tzw. wypominki, wypisując imiona zmarłych na kartkach z prośbą o modlitwę.
Komunistyczna propaganda zbiła te dwa dni kościelnego kalendarza w jedno „święto zmarłych” i starała się włączyć w ten sposób obyczaj odwiedzania grobów w nową świecką obrzędowość. Ale dzięki temu jednak nawet w czasach PRL 1 listopada był dniem wolnym od pracy. Takiego szczęścia nie mamy w Stanach Zjednoczonych, gdzie to jedno z najważniejszych świąt katolickich jest normalnym dniem pracy.
ODDALIĆ TROSKI
Dlaczego Halloween wygląda tak, jak wygląda? Odpowiedzią może być właśnie liczba 10,6 mld dol. podana przez “Forbesa”. To suma wydatków porównywalna z okresem świąt wielkanocnych czy walentynkami. Halloween to nie tylko obchodzony przez dzieci i dorosłych wieczór duchów w wigilię dnia Wszystkich Świętych. To także poważny biznes, który przynosi pokaźne dochody. Federacja Sprzedawców Detalicznych (NRF) jak zwykle poda, ile dolarów wyda na to święto amerykański konsument, i poinformuje, że aż 9 na 10 konsumentów wyda w tym roku pieniądze z okazji tego dnia. Jeśli nie zainwestują oni w kostium, to przynajmniej kupią słodycze, aby rozdać je pukającym do drzwi dzieciom. Dla handlowców Halloween będzie okazją do poprawienia bilansu, jeszcze przed początkiem zasadniczego okresu świątecznych zakupów. A także do zrekompensowania sobie nieco problemów związanych z inflacją, bo przed tegorocznym 31 października ceny słodyczy rosły szybciej od oficjalnych wskaźników wzrostu cen detalicznych. To także barometr nastrojów konsumentów. Im więcej wydadzą na halloweenowe dekoracje, kostiumy i słodycze, tym lepiej dla gospodarki. Psychologowie społeczni podkreślają, że dla wielu Amerykanów pójście na halloweenową imprezę stanowi okazję do odreagowania stresów związanych trudnymi czasami, jakie przyszło nam przeżywać. Poza tym konsumenci wciąż odreagowują uciążliwości pandemii, chcąc się po prostu dobrze zabawić. Wojna w Ukrainie nie jest dla Ameryki aż takim powodem do niepokoju i niepewności, co w Europie.
Przełom października i listopada to dla nas czas wspomnień bliskich, którzy odeszli, i refleksji nad sensem ziemskiego przemijania. Nawet jeśli nie mamy po tej stronie Atlantyku grobów, które moglibyśmy odwiedzić. Wspominanie zmarłych to element naszej narodowej tradycji, i to niezależnie od wyznawanego przez nas światopoglądu. Halloween jak zwykle pokona Zaduszki przy kasie, ale czy wygra w rywalizacji o rząd dusz?