New York
45°
Mostly Cloudy
7:00 am5:19 pm EST
8mph
74%
29.79
WedThuFri
37°F
41°F
45°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Warto przeczytać
Opinie i Analizy

Świat już się rozpadł

10.05.2023
Chociaż gubernator Florydy Ron DeSantis nie ogłosił jeszcze swej decyzji, czy wystartuje do nominacji prezydenckiej z ramienia republikanów, to w internecie już bada się jego szanse na wygraną z Trumpem FOTO: DREAMSTIME

Trzydzieści lat temu CERN udostępnił światu WWW, czyli internet. A co się stało potem, to historia, niestety, bardzo skomplikowana. Nie ma chyba już dziś na świecie człowieka, który nie życzyłby sobie w duchu, przynajmniej od czasu do czasu, by ten bosko-diabelski wynalazek w ogóle nie zaistniał w naszym ludzkim życiu.

Eliza Sarnacka-Mahoney

Bosko-diabelska jest na pewno jego relacja z informacją. Dając nam do niej dostęp na bezprecedensową skalę jednocześnie tragicznie ją strywializował. Goniąc bowiem za statystykami kliknięć praktykę wykorzystywania w przekazie informacyjnym elementu sensacji wyniósł na wyżyny sztuki opowiadania o świecie już niemal wyłącznie poprzez pryzmat sensacji. Od jakiegoś czasu nawet takiej, która jeszcze w ogóle nie zaistniała.

Dam państwu przykład. Ledwie trzy prezydenckie cykle elekcyjne temu byłoby nie do pomyślenia, by badać poparcie dla kandydatów, którzy nie ogłosili jeszcze swojej kandydatury i brać to totalnie, histerycznie na serio. Dzisiaj? Głównym zawodnikiem na zapaśniczym ringu prezydenckim jest Ron DeSantis, gubernator Florydy, który może zainicjuje swoją kampanię w połowie maja, a może czerwca. A może wcale. Nieważne. Ważne, że starcie na linii Biden – Trump nikogo nie rajcuje. Rajcują zapasy DeSantisa z Trumpem. To rzecz świeża i pełna potencjału, wycisnąć z niej można krocie (dosłownie), więc wyciskacze dwoją się i troją serwując nam opowieści a konto opowieści, której nie ma.

Była doradczyni DeSantisa będzie doradzać Trumpowi? Na pewno przekaże mu wszystkie najobrzydliwsze sekrety młodego gubernatora, proszę państwa, szykujcie się na pralnię brudów stulecia. DeSantis wyglądał na zbyt zmęczonego podczas spotkania z brytyjskimi przedsiębiorcami? Klamka zapadła – nie nadaje się na prezydenta, brakuje mu charyzmy, formatu, siły przebicia. I ewentualnie dopiero gdzieś pod koniec artykułu informacja, że DeSantis w kilka dni odwiedził kilka kontynentów. Nie, że chcę go bronić, ale jeśli ktoś nie słyszał, to istnieje coś takiego jak jetlag i niektórych łupie naprawdę bez litości. Można udawać, że nic się nie dzieje, lecz czwartego dnia (spotkanie DeSantisa z lożą biznesową) nawet Red Bull przestaje robić różnicę. Taka dygresja. I druga: w większości przekazów nawet słówkiem nie pada, co dokładnie było przedmiotem rozmów gubernatora Florydy z resztą świata, i to nawet tam, gdzie nas się informuje, że podróż miała charakter strategiczny i ekonomiczny dla interesów Florydy. Nie jestem przekonana, żeby gdyby Jay Leno (kto pamięta tego pana?) wyszedł z mikrofonem na ulicę i zapytał, czy DeSantis już ogłosił swoją kandydaturę, spora część respondentów pewnie powiedziałaby, że oczywiście, i jeszcze zaoferowała swoją osobistą opinię na temat szans jego wygranej/przegranej.  

W jakim świecie żyjemy 30 lat po wynalezieniu internetu? Świetnie określiła to niedawno Dorota Masłowska, polska pisarka, artystka i performerka: „Budujemy opinie ze śmieci, które wybrał pod nas system” („Polityka”, styczeń 2023). Śmieciem może być wyrwana z kontekstu informacja, zdanie, pojedyncze zdjęcie, które system wybrał do zilustrowania sensacji, a także – i jakże często jest! – bezmyślnie i bezrefleksyjnie powtórzone zdanie kogoś innego, całkowicie nam obcego, przypadkowego.

Rozmyślam o tym wszystkim w kontekście mojej najnowszej książki o USA. W podtytule, między słowami „stany” a „zjednoczone” ma wstawione w nawias słowo „jeszcze”. I choć opis – który można sobie łatwo przeczytać w rozwinięciu informacji o książce na stronie każdej księgarni – w mig rozwiewa nadzieje na to, że książka jest wyłącznie studium jakiegoś konkretnego scenariusza fizycznej dezintegracji USA na pomniejsze terytoria, to nie powiem nawet Państwu, ile razy „wyhaczano” mnie czy jawnie atakowano w socialach, wyłącznie tym pytaniem: czy to prawda, że Ameryka może się rozpaść? I oczekiwaniem, niemal z zapartym tchem na sensacyjne wyjaśnienia pełne soczystych detali odnośnie tego, kiedy i jak dokładnie, i co będzie potem (najlepiej, żeby nowa wojna domowa!). Z ponad dwudziestu rozdziałów – w których zajmuję się rozlicznymi zagadnieniami z amerykańskiej historii, ekonomii, kultury – tematowi rozpadu poświęcam tylko jeden z nich. Gdybym miała wybierać, który z rozdziałów uważam za najważniejszy, ten o rozpadzie nie znalazłby się nawet w górnej piątce. Żeby to wiedzieć, trzeba by jednak zadać sobie trud przynajmniej kolejnego kliknięcia w opis książki.  

Z tym, że z przesłaniem zawartym w owym pytaniu zgadzam się w stu procentach. Ameryka nie tylko może się rozpaść, ona w istocie już się rozpadła. Podobnie jak rozpadły się wszystkie inne państwa i społeczeństwa na świecie. W hybrydowym, cyber-fizycznym świecie, w jakim żyjemy, nie potrzeba nam dzisiaj żadnych wojen w pełnym tego słowa znaczeniu, by żyć tak, jakbyśmy byli dla siebie największymi wrogami. Systemowi wystarczy, że będziemy klikać.

Nie mam pojęcia, jak zatrzymać domino puszczone 30 lat temu w ruch. Wiem, że potrzebujemy wydorośleć, zmądrzeć i nauczyć się (na powrót?) poświęcać czas na wiedzę, a nie tylko na masowo fabrykowane sensacje, obliczone na to, by nas przez chwilę intrygować i bawić.

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner