New York
45°
Clear
7:01 am5:17 pm EST
6mph
74%
29.83
TueWedThu
45°F
37°F
41°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Wywiady
Warto przeczytać

Chciałbym z tą załogą znów popłynąć w rejs

10.07.2023
Andrzej Skarka za sterem jachtu motorowego „Kredens“ ZDJĘCIA: JANUSZ M. SZLECHTA/NOWY DZIENNIK

„Kapitan musi dbać o to, aby płynęło się bezpiecznie i aby załoga była zadowolona“ – mówi Andrzej Skarka, kapitan jachtu motorowego „Kredens“ podczas Rejsu Marzeń, który odbył się rok temu.

Byłeś kapitanem jachtu „Kredens“ podczas Rejsu Marzeń. Pływaliśmy po jeziorach mazurskich od 25 czerwca do 2 lipca 2022 roku. Wypłynęliśmy ze Stanicy Żeglarskiej Korektywa i szczęśliwie do niej wróciliśmy.

Kocham żeglowanie i jeziora, więc starałem się, aby nam się dobrze płynęło. Kapitan musi dbać o to, aby płynęło się bezpiecznie i aby załoga była zadowolona.

Mieszkasz na stałe w Krakowie. Jak trafiłeś na ten Rejs Marzeń?

O tym rejsie dowiedziałem się od Zbyszka Orgackiego.  Zapytał mnie na Facebooku, czy przyjadę na Rejs Marzeń na Mazury. Odpowiedziałem mu, że raczej nie, bo byłem wtedy jeszcze na Martynice w Ameryce Środkowej. Po pewnym czasie otrzymałem e-maila od Jurka Kołakowskiego. Poinformował mnie, że przygotowuje Rejs Marzeń, który ma się odbyć na przełomie czerwca i lipca, i serdecznie mnie zaporosił do udziału w nim. Opowiedziałem o tej propozycji mojej żonie, która nie jest żeglarką. Rejs ją zaintrygował, więc podjęliśmy decyzję, że płyniemy.

Czy to Jurek Kołakowski zdecydował, że będziesz kapitanem „Kredensu“, czy raczej była to Twoja decyzja?

To Jurek decydował, kto będzie płynął na konkretnej łódce. Początkowo miałem płynąć na łodzi żaglowej „Raspberry“, gdyż jestem żeglarzem, a moja żona miała płynąć na łodzi motorowej „Szuflada“, na której skipperem miała być Wanda, żona Jurka. Po pewnym czasie jednak Jurek zmienił decyzję i stwierdził, że będę dowodził „Kredensem“, a żona będzie płynąć ze mną.

Jak oceniasz zza steru ten rejs, jakie są Twoje wrażenia?

Rejs był bardzo udany. Nie słyszałem, aby ktokolwiek był niezadowolony. „Kołek“ jest jedyną osobą, która od lat organizuje różne imprezy żeglarskie. Były to dobre imprezy, były też nieco gorsze, ale nigdy nie zdarzył się  niewypał. „Kołek“ jest naprawde świetnym organizatorem. „Rejs Marzeń“ zorganizował naprawdę dobrze. Może nie wszystko było dopięte na ostatni guzik, ale to normalne. Pewne rzeczy wychodzą bowiem w trakcie żeglowania, nie zawsze można je przewidzieć. Mieliśmy świetną pogodę, było ciepło, a nawet gorąco. Imprezy towarzyszące były ciekawe. No i uczestnicy rejsu tworzyli fajną, zgraną ekipę. Jeśli była taka potrzeba, zawsze jeden drugiemu pomógł. Załoga na naszej łódce liczyła sześć osób: cztery kobiety i nas dwóch. Nikt się nie kłócił, wszyscy byli wyrozumiali, chętni do pracy. Chciałbym z tą załogą jeszcze kiedyś popłynąć w wymarzony rejs.

Andrzej Skarka śpiewa piosenkę „Nie sprzedawajcie swych marzen“ przy ognisku na polu namiotowym Flosek, nad jeziorem Bełdany. Z lewej Jurek Majcherczyk, z prawej Władysław Cendrowicz, Ludomiła Stawicka i Jurek Cygler

Mieszkasz w Krakowie, niedaleko gór, a twierdzisz, że kochasz żeglarstwo. Kiedy zaczęło się to Twoje żeglowanie?

Pływam od dawna. Kiedy miałem 8 lat rodzice zapisali mnie do szkoły żeglarskiej w pobliżu zalewu Bagry. Wtedy to było jedyne jezioro w Krakowie. Dzisiaj jest jeszcze Kryspinów. Po skończeniu tej szkoły zostałem żeglarzem regatowym. Pływałem na Kadecie, potem na Hornecie, aż przyszedł czas na Finna. Na Finnie pływam do dzisiaj. Żegluję już ponad 50 lat.

Kraków nie jest przecież miastem żeglarzy, więc jak tutaj można zarazić się żeglarstwem?

Wszyscy tak mówią, ale przecież z Krakowa pochodzi wielu naprawdę wspaniałych żeglarzy, na przykład: Kazimierz „Kuba“ Jaworski – słynny żeglarz, który dwukrotnie uczestniczył w transatlantyckich regatach samotnych żeglarzy OSTAR – i Teresa Remiszewska – pierwsza Polka, a czwarta kobieta na świecie, która samotnie przepłynęła Atlantyk. To pokazuje, że mimo iż z Krakowa jest daleko do morza, to jednak żeglarstwo jest tutaj bardzo popularne. Od lat w tym mieście odbywa się największy na świecie Międzynarodowy Festiwal Piosenki Żeglarskiej „Shanties“. W lutym 2021 roku odbył się jubileuszowy, 40. festiwal.

Podczas Rejsu Marzeń pokazałeś, że w Krakowie zaraziłeś się nie tylko żeglarstwem. Kiedy już zacumowaliśmy łódkę w marinie, mogłeś opuścić ster, brałeś do ręki gitarę, siadałeś z nią na pokładzie i śpiewałeś nam piosenki żeglarskie.

Lubię tę moją gitarę i lubię śpiewać. Śpiewam nie tylko szanty czy piosenki żeglarskie. Chętnie przypominam stare przeboje, sięgam też po poezję śpiewaną. Mój kolega Andrzej Brońka, który przez wiele lat był jurorem na krakowskim festiwalu, zawsze mówił: „Ten festiwal powinien się nazywać Festiwal Piosenki Żeglarskiej oraz Szant“. Uzasadnił to tym, że szanty są to stare pieśni rybaków, które śpiewali przy pracy, przetłumaczone z języka angielskiego czy norweskiego. A te, które są śpiewane podczas festiwalu, w zdecydowanej większości są to piosenki żeglarskie, a nie szanty. Podczas rejsów, w których uczestniczę, także podczas tych, które sam organizuję, staram się umilić ludziom czas. Oczywiście, jeśli jest to towarzystwo śpiewające, bo zdarzają się tacy, którzy unikają śpiewania na pokładzie. Z mojego doświadczenia wynika, że Polacy generalnie lubią śpiewać i chętnie uczestniczą w śpiewanych imprezach.

Na pokładzie jachtu „Kredens“ od lewej: Marek Ziółkowski, kapitan Andrzej Skarka, Agnieszka Gołdańska, Teresa Skarka i Tadeusz Wrzos – kapitan jachtu żaglowego  „Płynący obłok“

Czy występowałeś kiedykolwiek na festiwalu w Krakowie?

Nigdy nie wystąpiłem na głównej scenie. Przed laty brałem udział w tak zwanych imprezach towarzyszących. Grałem na przykład w Chorzowie, w filii restauracji krakowskiej „Stary Port“, z Jurkiem Porębskim i z Ryśkiem Muzajem. Jurek był moim bardzo dobrym przyjacielem. Przed laty byłem związany z klubem AZS Kraków. W tym klubie był też Paweł Koprowski „Pablo“, kapitan jachtowy, który świetnie grał na gitarze i śpiewał. Mogę powiedzieć, że nauczyłem się grać na gitarze i śpiewać piosenki żeglarskie właśnie od niego. To dziwne, że do tej pory nikt nie pomyślał o tym, aby podczas Festiwalu Piosenki Żeglarskiej zorganizować wieczór poświęcony Pawłowi. Rozmawiałem na ten temat z kilkoma osobami, ale… nie wyszło.

Żeglowanie to jest Twoja pasja, ale czy również jest dla Ciebie źródłem utrzymania, no bo z czegoś żyć trzeba?

Z zawodu jestem jubilerem. Zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednocznych, gdzie mieszkałem 36 lat, prowadziłem swój biznes jubilerski, więc nie  mogłem poświęcić się zupełnie żeglarstwu. Od 7 lat mieszkam znów w Krakowie. Oczywiście mam swoją żaglówkę. Przez 5 lat wypożyczałem ją żeglarzom w Chorwacji. Teraz żaglówka stoi na Karaibach i jeśli tylko znajdzie się ktoś chętny, to ją czarteruję. Najczęściej pływają nią moi znajomi. Nie są to duże pieniądze, więc nie da się z tego żyć. Pieniądze uzyskane z czarterowania pomagają mi jedynie w utrzymaniu łódki.

Czyli jesteś jedną nogą w Krakowie, a drugą na Karaibach?

Na Karaibach jestem 6-7 miesięcy w roku. Pozostałe miesiące spędzam w Krakowie albo w Chicago, gdzie mieszka moja córka. Kiedy jestem w Stanach Zjednoczonych, zawsze odwiedzam kolegów żeglarzy. Odwiedzam także kolegów w Kanadzie. Z przykrością muszę się przyznać, że jeszcze nigdy nie udało mi się zawitać do Polskiego Klubu Żeglarskiego w Nowym Jorku. Mam nadzieję, że kiedyś do Nowego Jorku trafię. Mam przyjaciół i znajomych na całym świecie i są to trwałe przyjaźnie. Żeglarstwo jest przepięknym sportem. Jeśli ktoś nim się zarazi, to już nie sposób z niego się wyleczyć.

Rozmawiał Janusz M. Szlechta

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner