New York
45°
Sunny
7:01 am5:17 pm EST
2mph
64%
30.02
TueWedThu
45°F
37°F
43°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Turystyka

Kłopotliwa turystyka

28.05.2024
FOTO: DREAMSTIME Wenecja ograniczyła niedawno cumowanie w swoich portach dużych statków wycieczkowych

Tomasz Deptuła

Ponieważ atrakcji do odwiedzenia specjalnie nie przybywa, turystyka generuje nie tylko dochody, ale także poważne problemy.

Amerykańskie wakacje są zwykle krótkie. Czas na urlop, skąpo udzielany przez pracodawców, staramy się wykorzystać jak najlepiej i najintensywniej. Skok do Europy, o ile nie odwiedzamy rodzin w starej ojczyźnie, to często intensywne zwiedzanie popularnych miejscowości. Podobnie jest z wyprawami w inne zakątki świata.

Szacuje się, że turystyka generuje dziś około 10 procent światowego PKB. Wzrost liczby podróżujących to zjawisko globalne, wynikające ze wzrostu zamożności i powiększającej się klasy średniej. Czasy, gdy po świecie jeździli przede wszystkim Amerykanie, Europejczycy i Japończycy, to już odległa przeszłość. Dziś w wielu popularnych i egzotycznych miejscach zobaczymy więcej zamożnych turystów z Chin, Indii czy krajów arabskich. A ponieważ atrakcji do odwiedzenia specjalnie nie przybywa, turystyka generuje nie tylko dochody, ale także poważne problemy. Coraz więcej społeczności, lokalnych władz i całych państw wprowadza ograniczenia przepływu odwiedzających.

SZARAŃCZA I NAJEŹDŹCY

Overtourism, czyli masowe i niekontrolowane natężenie ruchu turystycznego, to zjawisko wpływające negatywnie na środowisko naturalne – w przypadku chronionych ostoi dzikiej przyrody. Fenomenu tego doświadczają także mieszkańcy miast, skarżący się, iż napływ zbyt dużej liczby zwiedzających wpływa negatywnie na tkankę miejską i utrudnia funkcjonowanie ludzi, który próbują normalnie żyć i pracować. Jak to wygląda w praktyce, wiedzą doskonale wszyscy, którzy w sezonie letnim próbują poruszać się po manhattańskich Downtown i Midtown.

Nowojorczycy przyjmują turystów z pewnym rozdrażnieniem, ale ze świadomością, że wydają oni w mieście niebagatelne sumy. Tymczasem przez europejskie miasta od końca pandemii przetaczają się demonstracje. Na transparentach turyści nawyzywani są „plagą szarańczy” czy „najeźdźcami”.

Sztandarowym przykładem mogą być należące do Hiszpanii Wyspy Kanaryjskie, które przed covidem odwiedzało rocznie ok. 11 mln ludzi. W ubiegłym roku było ich już ponad 16 mln. Jak na archipelag zamieszkany przez 2,2 mln ludzi, to zdecydowanie za dużo. Wyspom nie starcza przede wszystkim słodkiej wody, używanej nie tylko do uprawy pomidorów czy bananów, ale także do napełniania basenów i polewania pól golfowych. „Kanary” nie chcą wprowadzać limitów dla odwiedzających, bo z tego żyją, ale rozważają ograniczenie oferowania wynajmu krótkoterminowego, które ma być odpowiedzialne za skokowy wzrost liczby turystów i wprowadzenie podatków, które miałyby zostać wydane na ochronę bioróżnorodności archipelagu.

Majorka na konkurencyjnych wobec Wysp Kanaryjskich Balearach podjęła w ostatnich dniach decyzję o zmniejszeniu liczby miejsc noclegowych o 4 proc. Wyspa zamierza też wprowadzić drastyczne przepisy o ograniczeniu spożywania alkoholu w miejscach publicznych.

Na stałym kontynencie Barcelona już wypowiedziała wojnę aplikacjom mobilnym specjalizujących się w wynajmie krótkoterminowym, ponieważ popyt na te usługi wywołał kryzys mieszkaniowy. Właścicielom lokali bardziej opłacało się udostępniać je turystom, chcącym pozostać w mieście na kilka dni, niż osobom pragnącym żyć i pracować w stolicy Katalonii. Niedobór mieszkań do długoterminowego wynajmu spowodował wzrost cen w i tak nietaniej miejscowości.

REJSY NA CZARNEJ LIŚCIE

Wenecja, Amsterdam i ostatnio Barcelona ograniczyły cumowanie w swoich portach dużych statków wycieczkowych. Chodzi nie tylko o napływ tysięcy turystów, ale także o zanieczyszczenie środowiska. Okazało się, że silniki liniowców, mimo że pracowały wykorzystując 10 proc. swojej mocy, emitowały tyle zanieczyszczeń co kilkaset tysięcy pojazdów. Co więcej – z punktu widzenia odwiedzanych miast – statki wycieczkowe są w większym stopniu obciążeniem niż źródłem dochodów. Pasażerowie nie nocują w hotelach, ich pobyt liczony jest najczęściej w godzinach, więc w stosunkowo niewielkim stopniu zasilają lokalne biznesy.

Warto zauważyć, że większość ograniczeń wprowadzają coraz częściej miasta i kraje, dla których turystyka stanowi jedno z głównych źródeł dochodu. Tak jak mały Nepal, który niedawno postanowił ograniczyć wydawanie licencji na zdobywanie najpopularniejszych ośmiotysięczników, w tym na Mount Everest.

Są też mody wykreowane przez samych Amerykanów i rodzimy przemysł rozrywkowy. W 2023 roku w austriackim Hallstratt doszło do protestów mieszkańców (jest ich zaledwie 800) z powodu masowego napływu turystów, zafascynowanych disneyowską animowaną produkcją z 2003 r. pt. „Kraina Lodu” (Frozen). W sezonie do miasteczka położonego malowniczo nad brzegami alpejskiego jeziora potrafiło przyjeżdżać do 10 tys. osób dziennie. Nie tylko z USA, bo po „Krainie lodu” kasowe produkcje filmowe nakręcili tu także Koreańczycy i Chińczycy, więc jednodniowych turystów z Azji w Hallstratt także nie brakuje.

Nasz Kraków, który rocznie odwiedza 19 mln turystów, także ma poważne problemy, bo miasto stało się miejscem weekendowych wypadów turystów z Wysp Brytyjskich i ulubioną miejscówką imprez kawalerskich. Stosunkowo małe lotnisko w Balicach obsługuje corocznie ponad 5 mln pasażerów. Na razie mieszkańcy cierpliwie znoszą te uciążliwości, ale już mały, choć niezwykle malowniczy Dubrownik, który odwiedza corocznie ponad milion osób,

zabronił turystom chodzenia po centrum miasta z… walizkami na kółkach. Wszystko przez hałas, który tak uprzykrzał życie mieszkańców, że wprowadzono odpłatną usługę deponowania bagażu na obrzeżach i jego transportu do hoteli. Burmistrz miasta chce ograniczyć liczbę dostępnych miejsc noclegowych o 30 proc., ponieważ wielu Chorwatów pracujących w mieście musi szukać mieszkań poza nim z powodu niedostępności lokali na dłuższy wynajem.

NIE DO KOŃCA LUBIANI AMERYKANIE

Amerykanie rzadko zaliczani są do tzw. turystów jakościowych, zatrzymujących się w wybranych miejscowościach na dłużej i pragnących głębiej zapoznać się z lokalną kulturą, kuchnią, muzeami i oczywiście mieszkańcami. Tacy odwiedzający nie tylko zostawiają za sobą więcej pieniędzy niż turyści jednodniowi lub nawet kilkugodzinni, ale także częściej wracają ponownie. Przybysze z USA są jednak cenieni w gastronomi – z uwagi na wyniesiony z własnego kraju nawyk zostawiania wysokich napiwków.

Stany Zjednoczone nie są też w Europie uważane za raj dla ekologów i zwolenników zrównoważonego rozwoju, ale i tu wprowadzono ograniczenia. Do wielu parków narodowych nie można dziś swobodnie wjechać samochodem, a aby skorzystać z sieci kempingów i pól namiotowych w najpopularniejszych miejscach, trzeba robić rezerwacje z wielomiesięcznym wyprzedzeniem.

Mimo wszystko mieszkańcy USA są pod wieloma względami w uprzywilejowanej sytuacji. W Stanach Zjednoczonych, poza zabytkami kilkusetletniej (i starszej) architektury, można znaleźć niemal wszystko – od tropików po lodowce. Do tego, na uboczu największych i najbardziej rozreklamowanych atrakcji i cudów natury, można znaleźć ustronna miejsca niewiele ustępujących, a nawet przewyższających je urodą, gdzie można cieszyć się pięknem natury i brakiem tłumów. Piszący te słowa miał okazję do odwiedzenia wszystkich 50 stanów USA i nieustannego przeżywania zaskoczeń odkrywania miejsc tyleż pięknych, co mało znanych. Często w pobliżu atrakcji odwiedzanych przez miliony turystów znaleźć można lokalizacje ustronne i pozbawione tłumów. Czasem wystarczy wjazd do popularnego parku narodowego czy stanowego innym niż wszyscy wjazdem lub podjęcie wysiłku przejścia dodatkowej mili, za granicę rozstawianych przez innych grillów i stołów piknikowych. Może to właśnie jest sposób na uprawiania zrównoważonej turystyki?

Tagi turystyka

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner