New York
77°
Mostly Cloudy
6:15 am7:40 pm EDT
9mph
72%
29.81
TueWedThu
81°F
79°F
81°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Wywiady
Polonia

Ja kocham poezję

05.12.2024

Agata Pilitowska, aktorka, absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Występowała w Teatrze im. Juliusza Słowackiego i w Starym Teatrze w Krakowie. Od 1986 roku mieszka w Toronto. Wraz ze swoją Mamą, również wspaniałą aktorką, Marią Nowotarską, stworzyły „Salon Poezji, Muzyki i Teatru Polsko – Kanadyjskiego Towarzystwa Muzycznego, w którym grają z powodzeniem do dziś. Z artystką rozmawiamy przy okazji wizyty w Nowym Jorku z przedstawieniem „Szymborska. Nobel 96”.

Witamy serdecznie w Nowym Jorku. Powiedz nam proszę, z jakim przedstawieniem przyjeżdżasz?

Cieszę się bardzo, że w tym zachwycającym mieście, w Nowym Jorku, będę mogła przedstawić publiczności mój program poetycki, zatytułowany „Szymborska. Nobel 96”, którego premiera odbyła się w naszym teatrze, czyli w Salonie Poezji, Muzyki i Teatru w Toronto jesienią ubiegłego roku. Rok 2023 został ogłoszony przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej rokiem Wisławy Szymborskiej, ponieważ właśnie w tym roku Wielka Poetka obchodziłaby setną rocznicę urodzin. Współpraca naszego teatru torontońskiego z Polish Theatre Institute in the USA przy takich projektach, jak „Bobkowski Project” czy „Tułacze dzieci” zaowocowała zaproszeniem do zaprezentowania w Fundacji Kościuszkowskiej poezji naszej Noblistki.

Czy poezja Wisławy Szymborskiej jest bliska Twemu sercu, czy masz jeszcze inne ukochane poetki/poetów?

Bardzo bliska, przede wszystkim dlatego, że już jako uczennica liceum, a potem studentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, zachwycałam się jej poezją. Dostrzegałam tam piękne pojmowanie otaczającego nas świata, miłość do człowieka, przyrody, tradycji i jedyne w swoim rodzaju, ogromne poczucie humoru. Ja kocham poezję. Kocham ją słuchać, czytać, mówić i dzielić się nią z widzami. Z wielkim sentymentem i wdzięcznością wspominam czasy, kiedy prowadziłam cotygodniowe programy poetyckie w Nasze Radio USA. Spektakle poetyckie, które nasz teatr zrealizował, przez ponad trzydzieści trzy lata działalności dotykały twórczości najwybitniejszych polskich poetów, począwszy od Jana Kochanowskiego, przez Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego, Gałczyńskiego, Tuwima i wielu innych. Do poezji właściwie wracam codziennie, obcowanie z nią daje mi poczucie spokoju, dystansu, odkrywania stanów ducha i piękna polskiego języka.

A kiedy byłaś w Nowym Jorku poprzednio? I jaka sztukę wtedy wystawiałaś?

W Nowym Jorku nasz teatr gościł już kilkakrotnie. Razem z moją mamą, Marią Nowotarską, grałyśmy spektakle „Promieniowanie – rzecz o Marii Skłodowskiej – Curie”, a także sztukę „Tamara L”. Te przedstawienia grałyśmy w pięknych wnętrzach Konsulatu RP. Miałyśmy też wielki zaszczyt mieszkać w czasie naszego pobytu w pokojach gościnnych tego niezwykłego budynku. Kilka lat temu, w ramach festiwalu „Chopin and Friends” w Centrum Polsko-Słowiańskim zagrałyśmy spektakl „Dobry wieczór Monsieur Chopin”.

Wiem, że prawie od urodzenia spędzasz czas na deskach teatru. A kiedy zorientowałaś się, że również, jak Twoja wspaniała Mama, chcesz zostać aktorką?

Razem z moim bratem, aktorem krakowskim, Piotrem Pilitowskim od dziecka towarzyszyliśmy mamie w próbach, poznawaliśmy tę niezwykłą magię, możliwości niewyczerpanej wyobraźni, jaką niesie z sobą tworzenie, kreowanie przedstawienia. Współistnienie wielu płaszczyzn, które składają się na sztukę zawsze było dla mnie fascynujące, ale widziałam też, ile siły trzeba mieć, aby temu wszystkiemu sprostać. Ile pracy zarówno fizycznej, jak i psychicznej ten zawód wymaga od aktora. Widać więcej było za, niż przeciw… zostaliśmy z bratem aktorami (śmiech).

W Polsce grałaś bardzo dużo, między innymi w Teatrze Telewizji. Byłaś znana, lubiana i podziwiana. To skąd decyzja o emigracji do Kanady? Nie bałaś się?

To długa historia. Z pewnością wiele osób w podobnych jak ja okolicznościach podjęło tę trudną decyzję. Wyemigrowałam do Kanady w 1986 roku, kiedy nie widać było jeszcze żadnej nadziei na zmiany. Podjęłam tę decyzję głównie z myślą o moich dzieciach. Gdybym wiedziała, że za kilka lat system runie, nigdy bym nie wyjechała. Początki były niezwykle trudne, ale dość szybko zaczęłam grać w kanadyjskich teatrach, prowadziłam program telewizyjny, zrobiłam kurs real estate, więc nie było czasu na jakieś rozpacze. Mój syn, w wywiadzie do filmu „Aktorka emigrantka”, który zrealizowany został przez polską telewizję i opowiada głównie o mojej mamie ale też i o mnie powiedział: „moja mama jest takim człowiekiem, który się niczego nie boi”. A więc, odpowiadając na Twoje pytanie: nie, nie bałam się. Po przyjeździe moich rodziców, którzy po pięciu latach dołączyli do mnie, aby mi pomóc przy dzieciach (no bo przecież musiałam pracować), narodziła się myśl, aby stworzyć teatr. Był rok 1991. I tak to trwa do dzisiaj!

Kto jest pomysłodawcą założenia Salonu Poezji, Muzyki i Teatru w Toronto i kiedy to się zaczęło?

Salon powstał właśnie w 1991 roku z inicjatywy mojej mamy, długoletniej aktorki Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Powstał z wielkiej potrzeby serca, z tęsknoty za naszym teatralnym istnieniem i ukochanym zawodem. Ale również w odpowiedzi na reakcje ówczesnej Polonii na, początkowo bardzo skromne, widowiska poetycko – muzyczne. Zaczęliśmy przyciągać ogromnie dużo osób tęskniących za pięknem polskiego słowa i najwyższej klasy literaturą. Dzięki wspaniałej współpracy z prof. Kazimierzem Braunem, który ofiarował mamie sztukę o Helenie Modrzejewskiej, a później pisał już specjalnie dla mnie i dla mamy cykl sztuk o Wielkich Polkach Emigrantkach, nasz teatr zawitał do wielu miast Stanów Zjednoczonych, Kanady, Europy i Ameryki Południowej. Dzięki tłumaczeniom sztuk na kilka języków grałyśmy również dla publiczności nie polskojęzycznej w, między innymi Atenach, Lizbonie, Paryżu, Lyonie, Miami, Sao Paulo i wielu innych miejscach. Zawsze z wielką radością powracałyśmy na sceny w Polsce. Ostatnio grałyśmy w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie i w „Hugonówce” w Konstancinie.

Jaki spektakl wykonywany w ramach Waszego Salonu wspominasz najcieplej?

Sztuki o Wielkich Polkach Emigrantkach były nie tylko wielkim darem autora dla nas, ale też niezwykłym doświadczeniem teatralnym. Grałam przecież z moją mamą. Myślę, że to powiązanie dodawało prawdy, specyficznych emocji. Kocham wszystkie te role. Grałam Ewę Curie, córkę Marii Skłodowskiej – Curie; w „Tajemnicach Ordonki” ja grałam Hankę, a mama jej mentorkę i sporo starszą przyjaciółkę, Zofię Bajkowską. Najbardziej jednak kocham moją Polę Negri. W tej sztuce mama gra mamę Poli, Eleonorę. To sztuka, która jest najbliższa mojemu sercu. Zwiedziłyśmy z nią pół świata. Jestem laureatką nagrody Politka, którą otrzymałam na Festiwalu Poli Negri w miejscu jej urodzenia, Lipnie. Bardzo sobie cenię tę nagrodę.

Dosłownie kilka dni temu wystąpiłaś w Toronto w spektaklu „Tamara L”. Czy będziemy Cię mogli również zobaczyć w tej roli w Nowym Jorku?

Tak, ta sztuka o wielkiej malarce Tamarze Łempickiej jest cały czas w naszym repertuarze. Gram w niej Tamarę, a moja mama Matkę Przełożoną, znaną ze słynnego obrazu malarki pt. „Zakonnica ze łzą”. Byłoby cudownie, gdybyśmy mogły przypomnieć ten spektakl publiczności w Nowym Jorku.

Czy czujesz się aktorką spełnioną, czy masz jeszcze jakieś marzenia, wyzwania, które planujesz zrealizować?

Moje spełnienie odczuwam na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim mam poczucie wielkiego szczęścia z powodu tego, że rodzą mi się teraz wnuki. To dla mnie niezwykle silne i wypełniające ciepłem emocjonalne spełnienie osobiste. Nie potrafię dobrze tego uczucia opisać. Zawsze w moim życiu najważniejsze były dzieci i rodzina. Odsuwałam wiele okazji zawodowych, gdyż miałam właśnie rodzinne priorytety. Aktorzy chyba nigdy nie czują się do końca spełnieni. I to dobrze, bo to też jeden z tych elementów, który pobudza do pracy, uruchamia starzejący się umysł i ciało. Patrząc z perspektywy lat, oceniając setki produkcji teatralnych, w których brałam udział mogę powiedzieć, że jestem spełniona w swoim zawodzie. Jest to jednak również zasługa reżyserów, autorów tekstów, publiczności, krytyków. Nadal podchodzę z wielką pokorą do mojej pracy. Najgorsze, co może się artyście przydarzyć, to uwierzenie w swoją wielkość, nieomylność i wyjątkowość czyli … kwintesencja pychy. Ja kocham swój zawód i staram się jak najrzetelniej podchodzić do każdego projektu. To dla mnie wielkie szczęście.

Na koniec poproszę o kilka słów do naszych Czytelników.

Drodzy Państwo, bardzo serdecznie zapraszam na spektakl pt. „Szymborska. Nobel 96”, w którym wystąpię w Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku. Zagram pięć razy: we wtorek, 3 grudnia o godzinie 17:30; w piątek, 6 grudnia o godzinie 18;30; w sobotę, 7 grudnia o godzinie 11:00 i 17:00 oraz w niedzielę, 8 grudnia o godzinie 14:00. Ogromnie się cieszę, że po kilku latach przerwy, będę mogła znów dla Państwa wystąpić , spotkać się ze starymi przyjaciółmi i zawrzeć nowe znajomości i przyjaźnie. Czekam na Was. Do zobaczenia!

Bardzo dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia!

Również bardzo dziękuję.

Autor:

Ella Wojczak

Polish Theatre Institute in the USA

Fot. archiwum

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner