Stanowa prokurator generalna Letitia James ostrzegła placówki medyczne, że przerwanie świadczenia usług „opieki afirmującej płeć”, wskutek finansowych następstw rozporządzenia prezydenta Donalda Trumpa, może spotkać się z konsekwencjami, wynikającymi z egzekwowania lokalnych przepisów. Te, jak podkreśliła James, zapewniają „równy dostęp” do opieki zdrowotnej.
Donald Trump podpisał w ubiegłym tygodniu dekret wykonawczy, który nakazuje agencjom wstrzymanie finansowania szpitali, które dopuszczają się „chemicznego lub chirurgicznego okalecznia dzieci”. W dokumencie użyto także określeń „mutylacja” oraz „sterylizacja”.
Bezpośrednim skutkiem rozporządzenia było tymczasowe wstrzymanie przez niektóre szpitale, m.in. w Wirginii, Kolorado i Waszyngtonie, wykonywania tych procedur w obawie przed konsekwencjami prawnymi. Biały Dom ogłosił natomiast sukces, stwierdzając, że rozporządzenie niemal od razu zaczęło przynosić efekty.
Prokurator Generalna Nowego Jorku przestrzega jednak stanowe szpitale przed pójściem w ślady placówek, które zawiesiły świadczenie „opieki afirmującej płeć”. Letitia James podkreśliła, że bez względu na zmiany w finansowaniu federalnym placówki medyczne są zobowiązane stanowymi przepisami do zapewniania równego dostępu do opieki zdrowotnej. Szpitale, które odmówią „leczenia”, mogą zostać natomiast pociągnięte do odpowiedzialności.
Red. JŁ