W tym tygodniu Sąd Najwyższy Nowego Jorku pochyli się nad kontrowersyjną ustawą, której zapisy dawałyby czynne prawo wyborcze mieszkańcom miasta, niebędącym jednocześnie obywatelami Stanów Zjednoczonych. Prawo głosu zyskałoby na jej mocy ponad 800 tys. osób. Ustawę popierają Demokraci, którzy argumentują, że bez względu na obywatelstwo mieszkańcy powinni mieć wpływ na lokalną politykę.
Demokraci uważają, że skoro imigranci bez obywatelstwa płacą tutaj podatki i są częścią społeczności, powinni mieć wpływ na kształt lokalnej polityki – w tym transportu i mieszkalnictwa. Republikanie twierdzą wprost przeciwnie, powołując się na zapis stanowej konstytucji, który mówi, że prawo do głosowania w wyborach mają wyłącznie obywatele.
Batalia o konstytucyjność ma zakończyć się w tym tygodniu w gmachu nowojorskiego sądu najwyższego. Wcześniej sąd apelacyjny poparł stanowisko Republikanów orzekając, że nieobywatele nie mogą głosować w wyborach w świetle stanowego prawa.
Jeżeli jednak zdarzyłoby się tak, że najwyższa instancja przyzna rację Demokratom, a ustawa zostanie wprowadzona w życie, prawo do głosu w wyborach lokalnych uzyska w Nowym Jorku ponad 800 tys. mieszkańców.
Red. JŁ