Nowy Jork ma wiele imion – „miasto, które nigdy nie śpi”, „Stolica Świata”, „Gotham” – ale jedno jest szczególnie popularne i na porządku dziennym używa się go zamiennie z oficjalnym. Chodzi oczywiście o określenie „Wielkie Jabłko”. Na pierwszy rzut oka nijak nie kojarzy się z Nowym Jorkiem, a więc dlaczego właściwie stało się jego przydomkiem?
Nazywanie Nowego Jorku „Wielkim Jabłkiem” nie wzięło się znikąd i początkowo weszło do języka oddolnie, ale prawda jest taka, że gdyby nie działania miejskich marketingowców w latach 70. XX wieku, określanie prawdopodobnie umarłoby śmiercią naturalną – przez zapomnienie.
Według najpopularniejszej teorii – określenie „Wielkie Jabłko” miał spopularyzować jako pierwszy dziennikarz sportowy nieistniejącego już dziennika The Morning Telegraph. W wydaniu nowojorskiej gazety z 3 maja 1921 roku John J. Fitz Gerald napisał, że o „Wielkim Jabłku” usłyszał od dżokejów konnych z Nowego Orleanu, którzy nazywali w ten sposób wysokie nagrody, jakie można było zdobyć na nowojorskich torach wyścigowych.
John J. Fitz Gerald, bez końca zafascynowany tym odkryciem, postanowił nazwać swoją kolumnę w dzienniku The Morning Telegraph „Around the Big Apple” (ang. „Dookoła Wielkiego Jabłka”). W ten sposób określanie Nowego Jorku mianem „Wielkiego Jabłka” stawało się coraz popularniejsze.
Sam jeden Fitz Geralad nie miał jednak tak wielkiej sprawczości, aby zachować ten przydomek na dłużej. Kiedy „Wielkie Jabłko” powoli zaczęło ulatywać ze świadomości Nowojorczyków, uratował je… jazz. W latach 30. i 40 ubiegłego stulecia ta muzyka była równie popularna, co dzisiejszy pop, a jej stolicą był nowojorski Harlem. Gra w tamtejszych klubach była marzeniem każdego muzyka jazzowego i uchodziła za szczyt kariery. Podobnie jak w przypadku dżokejów z Nowego Orleanu, którzy duże nagrody z wyścigów konnych nazywali „Wielkim Jabłkiem”, muzycy określili w ten sposób sukces, jakim było znalezienie się na scenie w Harlemie. Mówili wówczas o „ugryzieniu Wielkiego Jabłka”, czyli osiągnięciu największego sukcesu w swojej dziedzinie.
Wraz z ogromną popularnością jazzu, który został z czasem wyparty przez inne gatunki muzyczne, w niepamięć odeszło także „Wielkie Jabłko”. I chociaż korzenie tego określenia są całkowicie naturalne i upowszechniało się ono organicznie, nie byłoby go dzisiaj, gdyby w latach 70. władze miasta nie uznały go za świetne hasło marketingowe.
Nowy Jork zmagał się wówczas z wieloma problemami – zaniedbanymi, mrocznymi ulicami i wysoką przestępczością. Włodarze pragnęli przywrócić miastu dawny czar, uruchamiając w 1971 roku akcję promocyjną, w której Nowy Jork określano mianem „Big Apple” – Wielkiego Jabłka, symbolu wielkiej nagrody. Nazwa pojawiła się wówczas wszędzie – na plakatach, koszulkach i materiałach dla turystów, na stałe wpisując się w kulturę i świadomość mieszkańców… Wielkiego Jabłka.
Red. JŁ