C. Hesse z NYC od dziecka nienawidziła sera i swojego nazwiska. Dziś dawne przekleństwo odpłaca jej w dolarach

Caroline Hesse już jako mała dziewczynka nierozerwalnie związała swój los z… serem. Będąc dzieckiem bardzo denerwował ją fakt, że swoje imię i nazwisko mogła skrócić do „C.Hesse”. Dziś Caroline jest dumna z tego zbiegu okoliczności, a znienawidzony ser może przynieść jej w przyszłości krocie!

„Nie podobał mi się kształt, w jaki składały się razem litery i nie podobało mi się, że było to tak blisko słowa słowa ‘ser’” – wspomina Caroline Hesse. „Nie chciałam być dziwaczną serową dziewczyną” – dodała.

Dziś Caroline mówi, że „z dziwacznej serowej dziewczyny stała się dziwaczną serową kobietą”. A to dlatego, że koleje życia zaprowadziły ją do magazynu, w którym spędza całe dnie handlując… serem. Zakupione sery sprzedaje pod marką „C. Hesse Cheese”.

Hesse nie działa w handlu detalicznym. Jej firma jest hurtownią, która dostarcza sery restauracjom, sklepom oraz firmom cateringowym za pośrednictwem swoich partnerów spedycyjnych. Sprzedaje nie tylko w Nowym Jorku, ale także na Florydzie, w Nowym Meksyku i w Teksasie.

Jej firma to jeszcze świeży biznes i wciąż nierentowny. Niemniej jednak w ubiegłym roku Caroline uzyskała na swoich serach 400 tys. dolarów przychodu!

Kobieta spędza w swojej firmie od 70 do 80 godzin tygodniowo, znajdując producentów serów oraz nowych odbiorców, a następnie przygotowując samodzielnie towar do wysyłki.

Hesse organizuje także „drzwi otwarte” w swoim magazynie na Brooklynie. W takich dniach odwiedzający mogą zabrać do domu tyle dowolnego sera, ile udźwigną, za stałą cenę 25 dolarów za funt.

„Wiele osób mówiło mi, że to zły pomysł nazywać firmę swoim nazwiskiem” – mówi Caroline Hesse. „Postrzegam ten biznes jako część mnie. Myślę, że dzielenie z nim nazwiska, że jest o wiele słodszy”.

Red. JŁ