Izabella Laskowska – aktorka, reżyserka, producentka teatralna. Od 2014 roku prezeska Polish Theatre Institute in the USA. Z artystką rozmawiamy przy okazji prapremiery przedstawienia „Wyspy Bergamuty” oraz w 45-tą rocznicę założenia Instytutu.
Kiedy zrodził się pomysł powstania Polish Theatre Institute in the USA i kto był jego inicjatorem?
Według słów Niny Polan, pierwszej dyrektorki Instytutu, Ojciec Longin Tołczyk – założyciel wielu polonijnych przedsięwzięć – był inicjatorem złożenia papierów w City Hall na Manhattanie i zarejestrowania tej organizacji. Była to pierwsza tego typu instytucja na wschodnim wybrzeżu, która w tytule miała słowo „teatr”. Kilka miesięcy później Nina Polan, już jako Prezes i Dyrektor Wykonawczo-Artystyczny, odkupiła za pięćset dolarów pełne prawa do organizacji. W styczniu 1981 roku Instytut uzyskał certyfikat i status organizacji niedochodowej, typu non-profit. Działalność PTI, za dyrekcji Niny Polan właśnie, w latach 1981 – 2014 koiła emigracyjną nostalgię za Ojczyzną. Zabezpieczała historyczną pamięć faktów, które wybiórczo i tendencyjnie omijała ówczesna władza PRL. Tworzyła również sentymentalne spektakle muzyczne. Wielkim wydarzeniem było wystawienie „Halki” Stanisława Moniuszki w Carnegie Hall w międzynarodowej obsadzie. Polski Instytut Teatralny za czasów Niny Polan był pulsującym kręgiem łączącym emigracyjną przeszłość i ówczesną teraźniejszość. Składam wielki hołd Ninie Polan za uniesienie tej misji i opiekę nad polskimi artystami przez ponad 34 lata.
Co spowodowało, że to Ty przejęłaś opiekę nad Instytutem i zostałaś jego Prezeską?
Odejście Niny było zaskoczeniem. Poszła na pogotowie z bólem brzucha, a dzień później, w nocy, dostałam telefon aby przyjechać do szpitala. Przybyło kilka osób z jej najbliższego otoczenia. Było to nasze ostatnie spotkanie. Po nagłej śmierci Niny PTI „zawiesił” się w niebycie urzędowo-administracyjnym. Po kilku dniach Zarząd miał zadecydować o losie organizacji. Pierwotnie pojawił się plan zamknięcia Instytutu, jednak Pablo Zinger, wieloletni Wiceprezes PTI dał nadzieję na ocalenie „teatru-dziecka” Niny Polan. I to ja otrzymałam propozycję, aby poprowadzić dalej Instytut. A dlaczego? To pytanie należałoby zadać ówczesnemu Zarządowi. Na bazie mojego wieloletniego doświadczenia w pracy społecznej i zawodowej dla Polonii w USA wiedziałam, że będzie to bardzo trudne zadanie. To nie była łatwa decyzja. W końcu to mój mąż, Zbyszek przekonał mnie aby przejąć „sztafetę teatralnego szaleństwa” i poprowadzić PTI w nową, nieznaną przyszłość. W sumie to jemu zawdzięczamy fakt, że PTI nadal istnieje.
Opowiedz proszę troszkę więcej o sobie. Kiedy przyjechałaś do Stanów i co było powodem, że właśnie to jest Twoje miejsce na Ziemi?
Przyleciałam razem z mężem, Zbyszkiem Laskowskim do Nowego Jorku na początku lat dziewięćdziesiątych. W tamtych czasach, tuż po upadku „komuny”, przylecieć było bardzo trudno, ze względu na ogromne trudności ze zdobyciem wizy. USA w tamtym czasie dawały szansę, aby być, żyć i nieźle funkcjonować. I znowu dzięki mężowi, który wylosował zieloną kartę w pierwszej amerykańskiej oficjalnej loterii, opuściliśmy w dramatycznych okolicznościach, po siedmiu latach pobytu Zachodnie Niemcy i zamieszkaliśmy w Nowym Jorku. Tutaj, w NYC, urodził się nasz jedyny syn, Patryk, który wraz z moją Mamą nadał nowego, lepszego sensu życiu emigracyjnemu.
A może pochwalisz się trochę swoimi osiągnięciami z Polski? Jesteś absolwentką Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu, prawda?
Ukończyłam PWST – Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie, filia we Wrocławiu. W 1982 roku obroniłam pracę magisterską i odebrałam dyplom. Przez cztery sezony pracowałam w dwóch teatrach w Polsce, a mianowicie w Teatrze Dramatycznym w Legnicy i Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. W tamtym czasie sporo grałam również w filmie. Przecież we Wrocławiu była Wytwórnia Filmów Fabularnych, a szkoła teatralna była stale odwiedzana przez kolejne produkcje filmowe. Dla nas, studentów, było to bardzo dobre źródło dochodów. Po wyjeździe do Niemiec, w 1986 roku zarejestrowałam się w wytwórni filmowej w Monachium. System działał podobnie jak w Polsce. A może jeszcze sprawniej, no i zarobki były o niebo lepsze. Miałam przyjemność zagrać z kilkoma fajnymi aktorami. Od początku pobytu w USA mam tego samego agenta, z którym pracuję przy nagraniach dźwiękowych. Oczywiście w języku polskim. Należałam kiedyś do aktorskich związków zawodowych SAG – Aftra. Obecnie nie przywiązuję do tego wagi. Czasem grywam w filmie. Teraz na przykład mam jeden dzień zdjęciowy u młodego, początkującego reżysera polskiego pochodzenia, ale urodzonego w USA. Gram polską babcię. Dodatkowo, od ośmiu lat związana jestem jako pracownik administracyjny z The Kościuszko Foundation. Przez kilkanaście lat pracowałam w polskich stacjach radiowych w USA: Nasze radio 90.5 FM oraz Radio Pomona 930 AM. Przez kilka lat razem z mężem prowadziliśmy własną galerię sztuki – „Amber Gallery” na East Village. Było to bardzo niezwykłe i ciekawe doświadczenie. No i oczywiście od przyjazdu do USA jestem związana z Polskim Instytutem Teatralnym. Jako aktorka, a od 2014 roku również Prezeska.
Poproszę Cię również o kilka słów o Twoim mężu, Zbyszku Laskowskim i jego pracy artystycznej.
Zbyszek, przed wyjazdem z Polski, przepracował kilkanaście lat w Zespołach Filmowych, w pionie reżyserskim. Lista produkcji filmowych, w których uczestniczył, znajduje się na portalu Film Polski. Jako aktor, grywał w filmach i przez kilka intensywnych lat był związany z Teatrem Misterium, gdzie powstawały nietuzinkowe, awangardowe spektakle w reżyserii Janusza Potężnego. Zbyszek jest artystą i w myśleniu i w działaniu. Zarówno w życiu zawodowym jak i w prywatnym. Nie można się z nim nudzić. Jest inspiracją dla wszystkich, z którymi przebywa. W USA związany jest z PTI od ponad trzydziestu lat. Wspomagał przez cały czas pracę Niny Polan. Teraz jest nadal częścią naszego, rotacyjnego przecież zespołu.
Wróćmy do spraw Polskiego Instytutu Teatralnego. Czym zajmuje się ta organizacja teraz? I jakie są jej cele?
Naszym celem jest aktywne współuczestniczenie w nowojorskim tyglu artystycznym. Dla polskojęzycznych mieszkańców stanowimy oazę polskiej kultury i słowa. Razem ze Zbyszkiem podjęliśmy decyzję, aby zwiększyć nacisk od pierwszego roku nowej dyrekcji na Edukację poprzez teatr, kierując ten program w stronę dzieci polskich emigrantów. Sami, mając syna urodzonego w USA, widzieliśmy, jak słaba i niewystarczająca jest oferta teatralna, choćby w szkołach polonijnych. A przecież w teatrze każde dziecko powinno być chociaż raz. Nasza społeczność to również ludzie dorośli, szukający dobrego polskiego słowa. Dlatego też wystawiliśmy w 2018 roku przedstawienie „Ameryka przyjechała” a w 2023 „Powrót Ordonki”. Our Blog/ Blog Kultura to kolejna marka jakości w naszym Instytucie. Dr Grażyna Drabik wychodzi również naprzeciw tym ambitnym wyzwaniom. Nasz blog jest przewodnikiem po teatrach nowojorskich, po scenie muzycznej i plastycznej. Grażyna współpracuje z kilkudziesięcioma osobami, które raz w tygodniu zamieszczają swoje artykuły na naszej stronie internetowej. Kolejna aktywność to „Bobkowski Project”, czyli promocja książki pisanej na emigracji. Chodzi o „Szkice piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego, książki objętej cenzurą przez władze PRL. Nagraliśmy audiobook, który dostępny jest na platformie YouTube. Książkę czytało ponad czterystu ludzi kultury i sztuki zamieszkałych na całym świecie. Od ponad roku istnieje nowy element Instytutu o nazwie Book Club PTI. Organizujemy spotkania z pisarzami i ich najnowszymi książkami. Naszymi gośćmi byli: Mariusz Szczygieł, Julia Przyboś, Zuzanna Marcinkowska-Golec, Teresa Godlewska, a ostatnio Krzysztof Medyna.
Z kim współpracujesz realizując te wszystkie projekty? Czy jest to wiele osób, czy raczej mała grupa pasjonatów?
Dziękuję za to pytanie. Nasza instytucja nie istnieje bez widzów i bez tych, którzy tych widzów przyciągają. Lista jest naprawdę długa. Nie chcąc nikogo pominąć, nie będę ich wymieniać z imienia i nazwiska, ale są to aktorzy, dziennikarze, muzycy, wykładowcy nowojorskich uczelni, plastycy i graficy, technicy i oświetleniowcy. Długo by wymieniać. Może skalę naszych projektów przybliży kilka liczb. W kilkuletniej trasie teatralnej odwiedziliśmy większość polskich szkół od Bostonu do Pennsylvanii, od Long Island do Connecticut i jeszcze dalej. Zagraliśmy i przeprowadziliśmy przy okazji krótkie warsztaty około 145 razy. Największa grupa uczniów na jednym spektaklu to około 600 osób! Średnio mamy 150-200 dzieci na jednym przedstawieniu. Łatwo policzyć, że łącznie to kilkanaście tysięcy widzów. Kolejny projekt czyli „Szkice Piórkiem” odsłuchało na YouTube ponad trzydzieści tysięcy osób. Więcej na temat naszej działalności Czytelnicy mogą zobaczyć i przeczytać na naszej stronie internetowej: www.polishtheatre.org, do odwiedzania której serdecznie zapraszam.
Wiem, że Polski Instytut Teatralny obchodzi w tym roku jubileusz 45-lecia istnienia. Jaka jest recepta na to, aby taka organizacja przetrwała tyle lat, mimo wielu burz i wiatru w oczy?
Mądre kobiety oddane sprawie to 99% sukcesu (choć są w naszym gronie również mężczyźni!). Poza tym pamiętanie, że nie ma ludzi niezastąpionych. Nina Polan często mówiła, że w teatrze nie ma demokracji. Że demokracja w teatrze wprowadza chaos i destrukcję. Moje doświadczenia potwierdzają tę mądrość. Kłóci się to z moim „duchem wolności”, ale dla dobra organizacji i dla ludzi, którzy mi zaufali uczę się każdego dnia, jak sprostać tym wyzwaniom i konsekwentnie zdobywać szacunek koleżanek i kolegów za pomocą prostych i mądrych rozwiązań, które są konsensusem dla wszystkich.
Nad czym pracujesz obecnie? Co dzieje się w Instytucie w roku 2025? I jakie masz plany na przyszłość?
Już 11 kwietnia odbędzie się prapremiera przedstawienia „Wyspy Bergamuty”. Jest to wierszowisko muzyczne według bajek Jana Brzechwy, z muzyką Jakuba Polaczyka. „Wyspy Bergamuty” to spektakl dla dzieci i dorosłych od lat 5 do 105. Świat zwierząt, przedmiotów i ludzi przeplata się w karuzeli dziwnych przypadków i zaskakujących sytuacji. Oprócz tego, aktywnie działa Book Club oraz, co niedziela pojawia się ciekawy artykuł na blogu. Zapraszamy również na nasz profil na Facebooku (PTI Polish Theatre Institute in the USA). Tam, od poniedziałku do piątku przeczytać można wszystkie informacje na temat nie tylko wydarzeń artystycznych, organizowanych przez nas, ale również o najciekawszych imprezach innych organizacji polonijnych, działających na terenie NY, NJ i CT. Proszę o aktywne uczestnictwo na naszym profilu i stronie internetowej. Plany na przyszłość wymagają, w takiej jak nasza organizacji, wielu przygotowań. Zapowiadamy programy, co do których mamy pewność, że się pojawią w naszym kalendarzu.
Na koniec jeszcze jedno pytanie. Czy czujesz się spełniona? Co daje Ci poczucie szczęścia? Czy masz jeszcze jakieś marzenia czy już wszystkie się spełniły?
Po cichu powiem, że jestem kobietą dojrzałą, w słusznym wieku. A teraz głośno: nigdy jeszcze nie czułam się tak wspaniale. Gdzieś uleciały wątpliwości, słabość na ludzką głupotę i grymasy, uczulenie na nielojalność. Wzrosła natomiast cierpliwość i poczucie spokoju, częściej mam dobry humor. Tak naprawdę nic już nie muszę udowadniać. Mam wspaniałą rodzinę, która daje poczucie stabilizacji. Służyłam swoim doświadczeniem zawodowym tam, gdzie było to potrzebne. Nauczyłam się, dzięki emigracji, rzeczy, o których nie myślałam i nie miałam pojęcia, że istnieją. Jestem córką, matką, babcią, przyjaciółką, żoną, partnerką, opiekunką, aktorką, radiowcem, producentką teatralną, reżyserką, kobietą biznesu i emigrantką. Za każdym „jestem” kryje się wiele pracy i umiejętności zdobytych doświadczeniem. Może uda mi się kiedyś spisać moje życie na białych kartkach. Zostawić ślad po sobie. Dziękuję za uwagę.
A ja dziękuję za rozmowę.
Autor: Ella Wojczak, Polish Theatre Institute in the USA