Katolicki kościół we wsi na ukraińskim Zakarpaciu został podpalony, a na jego ścianach umieszczono antywęgierskie graffiti – poinformował w czwartek węgierski tygodnik „Mandiner”. W komentarzu do incydentu premier Viktor Orban zapewnił Węgrów mieszkających na Ukrainie o wsparciu władz w Budapeszcie.
Kościół został podpalony w środę wieczorem, a na jego ścianach napisano „Węgrzy, wyp*****lać” oraz „Węgrów na noże”. Węgierski tygodnik powiadomił, że ogień został szybko ugaszony dzięki sprawnej interwencji straży pożarnej i nie rozprzestrzenił się na inne obiekty.
Węgrzy stanowią 80 proc. mieszkańców wsi Paład-Komariwici (węg. Palagykomoroc) na ukraińskim Zakarpaciu. Wielu z nich jest grekokatolikami – zaznaczyły węgierskie media.
„Przymus, zabójstwo, podpalenie kościoła, szantaż i zastraszanie. Wszystko to spotyka Węgrów na Zakarpaciu. Nie zawiedziemy was, możecie na nas liczyć!” – napisał w komentarzu do sprawy węgierski premier Viktor Orban.
Incydent skomentował też deputowany Lorinc Nacsa, który powiedział „Mandinerowi”, że w tej sprawie „jest bardzo niewiele dowodów, bo świadkowie boją się zeznawać w obawie przez ukraińskimi służbami bezpieczeństwa”. „(Te służby) zakazały już rozpowszechniania nagrań i zdjęć ze zdarzenia” – dodał.
Do pogorszenia i tak już napiętych relacji pomiędzy Węgrami i Ukrainą doszło po tym, gdy węgierskie media poinformowały przed kilkoma dniami o śmierci przedstawiciela węgierskiej mniejszości na Ukrainie, który miał rzekomo zginąć podczas próby siłowej rekrutacji do wojska.
Peter Szijjarto, szef węgierskiej dyplomacji, powiedział w środę, że złożył formalny wniosek o umieszczenie przez Unię Europejską na liście sankcyjnej trzech osób z ukraińskiego ministerstwa obrony i sił zbrojnych Ukrainy. Minister nie podał nazwisk tych polityków i wojskowych, zaznaczając jedynie, że to oni odpowiadają za „przymusowy pobór”. Szef kancelarii premiera Gergely Gulyas zapowiedział następnie, że jeśli UE nie podejmie w tej sprawie działań, Budapeszt sam wprowadzi sankcje przeciwko wskazanym osobom.
Ambasada Ukrainy na Węgrzech powiadomiła w ubiegłym tygodniu na Facebooku, że przyczyną zgonu mężczyzny był zator płucny. „Kategorycznie odrzucamy wszelkie zarzuty dotyczące przymusowego poboru do wojska, znęcania się lub łamania praw człowieka” – napisała placówka. Ambasada dodała, że Kijów jest otwarty na przeprowadzenie „przejrzystego śledztwa” w tej sprawie.
Z Budapesztu Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ szm/