Tuż przed rozpoczęciem spektaklu przed sceną stanęła Zofia Wróblewska-Mularczyk, długoletnia opiekunka zespołu i przybliżyła widzom historię komedii. „Ray Cooney, brytyjski komediopisarz, autor komedii 'Mayday’, jest nie tylko pisarzem, ale i reżyserem. Oryginalny tytuł, jaki nadał tej sztuce, brzmiał 'Run for your wife’. Pod tym tytułem została wystawiona w 1983 roku w Londynie w West End Theatre. Była tam prezentowana przez 9 lat – powiedziała pani Zofia. – Sztuka zdobyła ogromną popularność i do dzisiaj jest grana w wielu teatrach europejskich. W Polsce premiera sztuki miała miejsce w 1992 roku w warszawskim Teatrze Kwadrat. Teraz grana jest w co najmniej 20 polskich teatrach. Kiedy tłumaczono ją na język polski, w pewnym momencie zapadła decyzja o nadaniu jej tytułu 'Mayday’. Uznano, że tytuł 'Mayday’ – co w języku żeglarskim oznacza wołanie o pomoc – jest bardziej odpowiedni dla treści tej sztuki niż ten oryginalny 'Bieg za żoną’. I my też prezentujemy tę sztukę pod drugim tytułem” – zaznaczyła.
Przy okazji przypomniała, że założycielem Polskiego Teatru Dramatycznego w Filadelfii w roku 1996 był Adam Mularczyk, jej mąż. Po jego przedwczesnej śmierci pani Zofia, mimo że była lekarzem, postanowiła kontynuować dzieło męża. I tak zostało do dziś.
„Chciałam podkreślić, że nasi aktorzy nie są profesjonalistami. Pracują w branży medycznej, są biologami, nauczycielami, informatykami. Szlify aktorskie zdobyli na tej scenie, pod kierunkiem specjalistów. Teatr jest ich pasją i jemu poświęcają swój wolny czas – kontynuowała swoją opowieść Zofia Wróblewska-Mularczyk. – W naszym teatrze nie tylko grają na scenie, ale budują dekoracje, przygotowują kostiumy, rekwizyty, a więc to wszystko, co jest konieczne do zbudowania spektaklu. Robią to zupełnie bezinteresownie. Jest to prawdziwa praca miłości. Jedynym fachowcem w naszym teatrze jest pani Helena Morawska-White. To ona buduje nasze przedstawienia, reżyseruje i uczy nas cierpliwie teatru. Jesteśmy jej za to ogromnie wdzięczni. Przed nią naszym mentorem teatralnym był aktor warszawski Witold Sadowy. Dawał nam bardzo cenne uwagi i również uczył nas teatru. Jego metody były jednak zupełnie inne, nazywaliśmy je 'ogniem i mieczem’, ale były bardzo skuteczne” – podkreśliła pani Zofia. Podziękowała Jarkowi Królowi i Józefowi Narodowskiemu za opiekę nad dźwiękiem i światłem oraz paniom, które zajmowały się bufetem i sprzedażą biletów.
Farsa Raya Cooneya przedstawia historię londyńskiego taksówkarza – bigamisty, któremu przez lata udaje się bezkolizyjnie lawirować między dwiema kochającymi go żonami. W wyniku wypadku jego tajemnica wychodzi na jaw, wywołując lawinę komplikacji.
Sztuka „Mayday” ma dwa akty, rozdzielone 20-minutową przerwą. Na koniec do sztuki jest dodana scena finałowa pod tytułem „Sąd”. Właściwie to nie ma ona związku ze sztuką, ale jest bardzo pożyteczna dla widza. Jest to śpiewno-muzyczny dodatek, w którego przygotowaniu uczestniczył pianista Wojciech Hollender.
W roli głównego bohatera, taksówkarza Johna Smitha, wystąpił Paweł Przybycień. Jego pierwszą żonę Mary zagrała Anna Żabińska, a drugą żonę Barbarę – Anna Radoń. Wojciech Galadyk zagrał Stanleya Gardnera, przyjaciela Johna. Stefan Skorczyński wystąpił jako Troughton – inspektor policji na Wimbledon, a Marcin Niemiec jako Porterhouse – inspektor policji na Stretham. Hubert Kojer zagrał Bobbiego, sąsiada Johna Smitha, z kolei Margot Hollender – reporterkę gazety „The Standard”.
W śpiewanej scenie Sądu wystąpili: Marcin Niemiec jako woźny, Grzegorz Górski jako Sędzia 1, Stefan Skorczyński – Sędzia 2, Wojciech Galadyk – adwokat oskarżonego, Hubert Kojer – prokurator, Paweł Przybycień – oskarżony, Anna Radoń i Anna Żabińska – oskarżycielki, a Margot Hollender była protokolantką.
Reżyserem spektaklu jest Helena Morawska-White, a jej asystentką Beata Marciniak.
„W 'Mayday’ zagrałam Mary, żonę taksówkarza. Nie będę ukrywać, jestem zadowolona z tej mojej Mary – stwierdziła Anna Żabińska. – Z reguły przygotowanie spektaklu zabiera nam dwa lata. Nad tym przedstawieniem pracowaliśmy znacznie dłużej. Wszyscy normalnie pracują, więc spotykamy się tylko raz w tygodniu, we wtorki wieczorem. Próby mamy w Polskim Domu w Filadelfii od godziny 8 do 11 wieczorem. Pani Helena, nasza reżyserka, wybierała, kto z nas i jaką rolę zagra. Sztuka jest trudna, między innymi dlatego, że jest dużo krótkich wejść na scenę. Był to chyba najtrudniejszy spektakl, jaki do tej pory zrealizowaliśmy. Z Teatrem Mularczyka jestem związana od 25 lat. To jest moja szósta rola, jaką gram w spektaklu” – dodała.
W scenie finałowej pojawili się wszyscy aktorzy występujący w tej farsie i zaśpiewali:
Życie jest piękne, życie jest śliczne,
życie nastraja optymistycznie.
Życie to bajka więc co tu kryć,
dlatego warto, warto jest żyć.
Scena ta porwała widownię, wszyscy wstali, bili brawo i śpiewali z aktorami. Był to wyjątkowy spektakl w wyjątkowej atmosferze.
„Zagrałem Johna Smitha, londyńskiego taksówkarza, bigamistę, który ma dwie żony. Trzecia moja żona, legalna i oficjalna, była na sali wśród publiczności. Zrobiła dokumentację fotograficzną spektaklu. Straszy mnie rozwodem od momentu, kiedy zaczęliśmy pracę nad 'Mayday’ – stwierdził z uśmiechem Paweł Przybycień. – Pracowaliśmy nad nim bardzo długo, bo 3,5 roku. Pandemia wyjęła nam półtora roku z życiorysu. Spektakl to przede wszystkim zasługa naszej pani reżyser Heleny Morawskiej-White, która przez cały czas cierpliwie z nami pracowała, znosiła nasze wzloty i upadki. Dziękujemy jej za to. Dziękuję również sobie i partnerom, z którymi gram. To jest farsa, specyficzny rodzaj sztuki. Tutaj liczy się słowo. Jeśli nie powiesz tego słowa, to dana scena może nie mieć puenty. Staraliśmy się zabawić publiczność. Po reakcjach widzieliśmy, że było bardzo dobrze. Jeśli będzie zapotrzebowanie, jeśli ludzie będą chcieli ten spektakl obejrzeć w innych miastach, to chętnie tam pojedziemy i postaramy się go pokazać” – dodał aktor, który świetnie zagrał tę trudną rolę.
Cała załoga Polskiego Teatru Dramatycznego im. Adama Mularczyka w Filadelfii jest gotowa pokazać spektal „Mayday” wszędzie tam, gdzie będzie publiczność gotowa do jego obejrzenia. A naprawdę warto, bo jest to intrygująca farsa i do tego świetnie zagrana. Po jej obejrzeniu w Polskim Domu w Filadelfii widzowie na stojąco bili brawo aktorom i pani reżyser, a potem wręczali im kwiaty i robili sobie pamiątkowe zdjęcia. Nie spotkałem osoby, która byłaby niezadowolona.
Patronem medialnym teatru było i jest Nasze Radio USA z redaktor naczelną Aleksandrą Paligą-Kapsa.
•••
Najbliższe spektakle odbędą się 4 i 5 czerwca o godzinie 6:00 wieczorem w Polskim Domu w Filadelfii.
Teatr Dramatyczny im. Adama Mularczyka
Stowarzyszenie Domu Polskiego
9150 Academy Rd., Philadelphia, PA 19114
http://www.mularczyktheater.org
e-mail: grzegorz24@yahoo.com