New York
45°
Sunny
7:01 am5:17 pm EST
2mph
64%
30.02
TueWedThu
45°F
37°F
43°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Opinie i Analizy

Na granicy historii

13.05.2024
FOTO: DREAMSTIME Młodzi z pokolenia zetek mówią, że Ameryka nie jest dobrym miejscem do życia, a ich celem jest walka o to, by zmienić ją na modłę innych, lepszych od niej krajów

Eliza Sarnacka-Mahoney

Bywają do tego momenty w historii, że przyszłość bierze dużo ostrzejszy zakręt niż normalnie i okazuje się, że zaskoczy nas wrzuceniem w sam środek zupełnie nowego, obcego wymiaru.

– Starość nie radość – rzuca Młodsza, gdy podnosząc się od stołu nieco odrobinę za ciężko westchnęłam łapiąc się za plecy.

– Starość nie radość – chichocze Starsza widząc swego ojca, jak ucina sobie drzemkę na kanapie po kolacji.

Śmiejemy się z tego, bo w tych komentarzach więcej jest czułości niż złośliwości. Taki ot, przedni materiał na anegdoty, którymi można się potem podzielić w towarzystwie.

Co innego, gdy ta sama fraza wymknie się córkom w czasie dyskusji na sprawy zasadnicze.

– Boomerzy zagłosowali, boomerzy mają. Starość nie radość – opiniuje na przykład Młodsza, gdy w czasie kolacji schodzimy na bardzo gorący ostatnio w naszym stanie temat remontu głównej autostrady międzystanowej. Drogi I-25 z północy na południe, która jest dla Kolorado jak onegdaj Wisła dla Polski. Główny trakt komunikacyjny i transportowy, wzdłuż którego leżą wszystkie największe miasta.

Przez 20 lat, odkąd tu mieszkamy, populacja stanu niemal się podwoiła i czteropasmowa I-25 już dawno straciła swoją przepustowość. Po niemal dekadzie robót drogowych w końcu oddano do użytku po dodatkowym pasie w każdym kierunku, ale odpłatnie jako tzw. pasy ekspresowe. Jeśli chcą sobie Państwo wyobrazić oburzenie, jakim zieją w związku z tym lokalne media społecznościowe, działy z listami od czytelników w lokalnej prasie i oczywiście wszyscy ulicznie sondowani w tej sprawie przechodnie na ulicach, proszę pomyśleć wybuchającym wulkanie lub szalejącym na morzu sztormie o sile 10 w skali Beauforta.

– Jakby na to nie patrzeć, fair to nie jest – bronię boomerów. – Przecież przez dekadę płaciliśmy za ten remont z naszych podatków.

– W tempie kulawego ślimaka startującego w Kentucky Derby – kłapie zębami Młodsza. – Niby wszyscy chcieli większej autostrady, ale przez osiem lat z rzędu nie było zgody na podniesienie podatków, by remont ruszył z kopyta. Ruszył więc na kredyt. A kredyt w tym kraju zawsze trzeba spłacić. Studencki to nawet ciągnie się za człowiekiem aż do grobowej deski i to jest wasz wynalazek, nie nasz! – nie omieszka nam przypomnieć, a kończy jeszcze mocniej: – Postęp już omija ten kraj łukiem, a z takim myśleniem to niedługo zaczniemy wycofywać się do jaskiń!

Starsza, od roku na „swoim”, przywozi do domu ciekawostki z życia pracujących młodych.

– Nie jestem zadowolona – mówi w piątkowy wieczór. – Siódma osoba na kupie. Przy dostępie do tylko dwóch łazienek i kuchni, w której nawet nie mieści się stół.

Jeden z lokatorów domu, w którym z piątką innych, zupełnie obcych sobie ludzi Młodsza wynajmuje pokoik za kwotę przekraczającą tysiąc dolarów, wprowadził do siebie brata. Brat w potrzebie, bo podwinęła mu się finansowo noga, stracił jeden z „gigów”, w związku z czym chwilowo nie stać go na własny pokój nigdzie indziej.

– I nikogo z was nie zapytał, czy się zgadzacie? – dopytuję oburzona. – No coś takiego! Musicie zawiadomić właściciela domu.

– Ale ten gość ma długi do spłacania. Za szkołę. Jak wszyscy. Nie jestem zadowolona, ale rozumiem. Taki po prostu jest dzisiaj świat.

– Ale to jest niezgodne z przepisami… – zaczynam, na szczęście szybko gryzę się w język. Tylko dlatego, że sytuacja od początku jest niezgodnie z przepisami – sześć niespokrewnionych ze sobą osób w jednym lokalu mieszkaniowym. Starszej udało się zamieszkać blisko pracy i w ten sposób oszczędzać czas na dojazdach, a zwłaszcza na paliwie. Jest z tego megadumna.

W takich momentach dociera do mniej tym mocniej. Starość nie radość. Starość się broni. Młodość atakuje. Starość, jeśli atakuje, to tylko po to, żeby bronić status quo. Młodość broni przyszłości, którą chce urządzić lepiej niż to, co dostała od nas.

Bywają do tego momenty w historii, że przyszłość bierze dużo ostrzejszy zakręt niż normalnie i okazuje się, że zaskoczy nas nie tyle zwyczajnym postępem, co wrzuceniem w sam środek zupełnie nowego, obcego wymiaru. Mam wrażenie, że dla Ameryki to właśnie ten moment. Prawie połowa (41 proc.) zetek mówi dziś otwarcie, że Ameryka nie jest dobrym miejscem do życia oraz że za swoje najważniejsze cele uważa walkę o to, by zmienić ją na modłę innych, lepszych od niej krajów! Chcą więc, by opieka medyczna była usługą, a nie dostępem do luksusu. By człowiek miał gwarantowane mu ustawowo prawo chorować, odpoczywać, wychowywać dzieci w ramach odpłatnego urlopu rodzicielskiego, a nawet – o drżyjcie pracodawcy, dla których darmowa praca po godzinach, zwłaszcza pracowników pobierających stałą pensję, to najważniejsza metoda na tzw. zarobek poprzez redukcję – pozywać tego pracodawcę, jeśli kontaktuje się z nami w sprawach zawodowych po godzinach. W obliczu rozwoju technologii, która wprowadziła do życia koncept tzw. constant availability prawo to od lat wprowadzają u siebie inne, rozwinięte państwa. Ustawa w tej sprawie właśnie pojawiła się na wokandzie w legislaturze stanowej Kalifornii, ale – surprise! – analitycy unissimo wróżą się śmierć szybszą, niż zdąży zostać w pełni odczytana na sali. I wreszcie – aż 2/3 zetek twierdzi, że zależy im na tym, ich własne dzieci nie musiały dorastać w cieniu makabrycznych szkolnych strzelanin jak oni sami. Optują więc za dramatycznymi obostrzeniami w prawach o dostępie do broni, w tym o zmianie konstytucji.

Mówi się o zetkach, że są przewrażliwione na punkcie swoich praw i spraw. Za sprawiedliwi, za inkluzywni, za naiwni, wreszcie. To, co sobie wymyślili, te wszystkie dodatkowe programy opieki oraz sprawiedliwość, może i wygładzą boisko, po którym się grupowo biegnie, ale zlikwidują najkrótsze, wewnętrzne pasy, którymi do tej pory dawało się dobiec do mety szybciej. Ośmieszanie postaw zetek ma się tym lepiej, że balansując na krawędzi owego krytycznego momentu w historii władzę w Ameryce sprawuje obecnie „Starość” od dawna zaprawiona w obronie status quo. I jeszcze lepiej zaprawiona w demagogii poklepywania się uspokajająco po plecach, iż jej wizja jest niezniszczalna, bo przecież: American exceptionalism will save us always!

Ameryka bez dróżek na skróty? Bez rozdwojenia jaźni w sprawach podstawowych, w kwestii tego, że nic z niczego się naleje, a chciwość nie musi być jedynym silnikiem napędzającym świat? Spoiler alert – czy to się nam podoba, czy nie, zetki będą głosować tak, jak myślą i czują. Jak szybko zafundują nam życie w zupełnie nam obcym, nieznanym dotąd wymiarze, okaże się już niebawem. Będzie bolało, oj będzie, ale raczej tego nie powstrzymamy. Starość nie radość.

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner