New York
39°
Partly Cloudy
7:01 am5:17 pm EST
4mph
73%
30.09
TueWedThu
45°F
37°F
43°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Społeczeństwo
Warto przeczytać
Polonia

Odszedł mistrz fotografii Jerzy Koss

23.09.2022
W związku z chorobą w ostatnich latach Jerzy Koss wycofał się z aktywnego uczestnictwa w życiu polonijnym / Foto: WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Nie żyje Jerzy Koss, znany polonijny fotografik, malarz, architekt, a także współzałożyciel i wieloletni prezes Polsko-Amerykańskiego Klubu Fotografika. Zmarł 13 września w wieku niepełnych 82 lat.

„Jurek był niesamowitym człowiekiem, spędziłem z nim bardzo dużo czasu w ich mieszkaniu z pięknym widokiem na 23 Ulicę i Broadway. Malował również obrazy i miał doskonały zmysł estetyki…”. 

„Jurku, byłeś klawym człowiekiem, wspaniałym fotografem i fantastycznym przyjaznym kolegą”. 

„Niezapomniany artysta fotograf i cudowny człowiek zawsze uśmiechnięty i ciepły i kochany…”. 

„Jurek zawsze imponował profesjonalizmem, ale jednocześnie ciepłem i empatią. Będzie nam go brakować”. 

Tego typu opinie i wspomnienia można znaleźć na facebookowych profilach, na których zamieszczone są informacje o śmierci Jerzego Kossa. Ten znany fotograf i architekt, ale również malarz zyskał sobie sympatię dzięki wielkiemu zaangażowaniu w środowisku polonijnym, i dokumentowaniu jego życia zarówno kulturalnego, jak i społeczno-politycznego.

„Zawsze był, gdy działo się coś polonijnego” – czytamy w jednym z facebookowych wpisów. Dlatego też wiadomość o jego śmierci zszokowała i zasmuciła wiele osób, mimo że większość z nich wiedziała, że w ostatnich latach jego aktywność przyćmiła choroba, przez co wycofał się z działalności zawodowej. Jednak od czasu do czasu spotykał się ze znajomymi czy to w swoim domu, czy też podczas uroczystości organizowanych przez Polsko-Amerykański Klub Fotografika, którego był współzałożycielem i wieloletnim prezesem. 

Jerzy Koss na tle swoich zdjęć, na których znajduje się m.in. pałac DeLamara, w którym mieści się Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku / Foto: ZOSIA ŻELESKA-BOBROWSKI

ŻYCIE I DZIAŁALNOŚĆ

Jerzy Koss urodził się 3 grudnia 1940 r. w Gdyni. Z Polski wyjechał 21 września w 1965 r., tuż po ukończeniu studiów architektonicznych na Politechnice Gdańskiej. Razem z żoną Bogumiłą wyemigrowali najpierw do Paryża, później do Montrealu, po czym w 1967 r. osiedlili się w Stanach Zjednoczonych. Początkowo mieszkali w Cleveland, OH, a następnie przeprowadzili się do Nowego Jorku i zamieszkali na Manhattanie.

Jerzy Koss w Wielkim Jabłku zawodową karierę rozpoczął jako architekt. Jego dziełem było m.in. biuro agencji prasowej Reutersa i ambasada USA w byłej Jugosławii. Wyuczony zawód często łączył z pasjami swojego życia – fotografią i malarstwem. Najbardziej znany jest jednak jako fotografik, w dodatku o światowej sławie. Swoim aparatem dokumentował zarówno polonijne wydarzenia, jak i spotkania na najwyższym szczeblu. Był jednym z najbardziej znanych fotografów akredytowanych przy ONZ. O jego zdjęcia zabiegali uczestniczący w obradach politycy, którzy cenili jego profesjonalizm, dyskrecję, spokój i skromność.

„W ONZ miałem nieograniczone dojście do wielkich ludzi. Znałem się w wieloma z nich i często prosili mnie, żebym im zrobił zdjęcia, bo wiedzieli, że jestem fachowcem w tym co robię, i podchodzę do tego z entuzjazmem. Poza tym mieli do mnie zaufanie, ponieważ potrafiłem utrzymać w tajemnicy wiele poufnych wiadomości. Wszystko robiłem w największym zaufaniu, którego nigdy nie sprzeniewierzyłem” – opowiadał podczas wywiadu, który miałem przyjemność przeprowadzić z nim cztery lata temu.

Jerzy Koss zapraszany był także na sesje zdjęciowe do innych krajów oraz do Białego Domu. Pojawił się tam jako fotograf towarzyszący prezydentowi Lechowi Wałęsie podczas spotkania z amerykańskim prezydentem Billem Clintonem. Był też zaproszony do Egiptu oraz do Watykanu z okazji kanonizacji świętego Maksymiliana Marii Kolbego. 

Jerzy Koss był jedynym Polakiem, któremu zezwolono na zrobienie pełnej dokumentacji Statui Wolności / Foto: ZOSIA ŻELESKA-BOBROWSKI

Jednak na swoich zdjęciach uwieczniał nie tylko znanych ludzi i polityków. Jako architekt uwielbiał fotografować ciekawe i historyczne budynki zarówno w Nowym Jorku, jak i w różnych częściach świata. Architektura również należała do jego ulubionych obiektów zarówno do podziwiania, jak i fotografowania. Opowiadał o niej także na falach radiowych polonijnych rozgłośni – Polskiego Radia „Rytm”, którego studio sąsiadowało z jego domem, oraz Polskiego Radia Nowy Jork WRKL 910 AM. Tam też opowiadał o tajnikach fotografii i malarstwa.

„Fotografika jest fascynującym punktem widzenia i jest to pasja mojego życia” – wyjaśniał we wspomnianym wcześniej wywiadzie. Zaraził się nią już w najmłodszych latach, a szczególnie interesowały go aparaty fotograficzne i ich możliwości uchwycenia podobizny różnych ludzi i przedmiotów.

„Obfotografowałem bardzo dużo różnych budynków nie tylko w Nowym Jorku, ale również na całym świecie” – podkreślał podczas naszej rozmowy w 2018 r. 

Robił także zdjęcia obiektom, które są niedostępne nie tylko dla zwykłych śmiertelników, ale często również dla zawodowych fotografów. To jemu powierzono dokumentowanie nieistniejących już wież World Trade Center, a przede wszystkim Statuy Wolności podczas remontu.

„Byłem jedynym Polakiem, który został dopuszczony do robienia tych zdjęć. Sfotografowałem wiele detali, których nie można normalnie zobaczyć. Robiłem pełną dokumentację” – wspominał w trakcie wspomnianego wywiadu. Dodał, że wówczas musiał załatwić sobie ubezpieczenie na milion dolarów, bowiem taki był dodatkowy wymóg administratorów Statuy Wolności. 

Jednak z nowojorskich obiektów architektonicznych jego ukochanym było tzw. Żelazko, czyli Flatiron, pierwszy nowojorski drapacz chmur, który znajdował się vis a vis okna jego mieszkania w budynku u zlotu Broadwayu i Piątej Alei. Dlatego też mógł go nie tylko obserwować, ale również uwiecznić na fotografiach o każdej porze dnia i nocy. Podobno zrobił około 18 tysięcy zdjęć tego budynku.

Jerzy Koss jest także współautorem książki „Gateway to America”, którą zilustrowano jego fotografiami przedstawiającymi najważniejsze budowle i historyczne miejsca Wielkiego Jabłka. 

Ukochanym obiektem do fotografowania przez Jerzego Kossa był Flatiron, pierwszy nowojorski drapacz chmur, który znajdował się vis a vis okna jego mieszkania / Foto: ZOSIA ŻELESKA-BOBROWSKI

Za jedną z najważniejszych sesji fotograficznych, jakie wykonał, uważał dokumentację związaną z przeprowadzoną w latach 80. ub. wieku akcją przeniesienia serca i ciała słynnego polskiego polityka, pianisty i kompozytora, jednego z ojców polskiej niepodległości – Ignacego Jana Paderewskiego. W wyniku tych działań jego serce zostało przewiezione z Brooklynu do Amerykańskiej Częstochowy, PA, a ciało trafiło z Arlington do katedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Wtedy też Jerzy Koss miał zaszczyt obfotografować to serce, które w dodatku przez kilka dni znajdowało się w jego mieszkaniu.

„Serce Paderewskiego fotografowałem w swoim domu. Było u mnie przez tydzień i musiałem zadbać o to, żeby mu się nic nie stało” – wspominał podczas naszego spotkania. 

Jerzy Koss również chętnie malował, a jeden z jego obrazów pt. „Manhattan w kolorze niebieskim” został nabyty przez Port Authority of New York and New Jersey i był wyeksponowany na 55. piętrze północnej wieży World Trade Center. 

Swoje prace – fotografie jak i obrazy – pokazywał na wielu różnych wystawach zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce. Eksponował je m.in. w: World Trade Center, Rockefeller Center, Richard J. Daley Plaza w Chicago, a także w Warszawie, Gdańsku, Krakowie i we Wrocławiu. Często jego zdjęcia ilustrowały artykuły w „Nowym Dzienniku”, z którym współpracował przez wiele lat.

„Było to bardzo pomocne dla mojego rozwoju” – podkreślił podczas wywiadu w 2018 r. Jego fotografie wykorzystywały również wielkie światowe agencje prasowe, takie jak Reuters, AP czy AFP.

Jerzy Koss i Zosia Żeleska-Bobrowski podczas wystawy zorganizowanej w Konsulacie Generalnym RP w NOwym Jorku przez Polsko-Amerykański Klub Fotografika / Foto: ARCHIWUM ZOSI ŻELESKIEJ-BOBROWSKI

KADRY WSPOMNIEŃ

Śmierć Jerzego Kossa mocno poruszyła i zasmuciła polonijne środowisko, a zwłaszcza członków Polsko-Amerykańskiego Klubu Fotografika, którego był współzałożycielem i wieloletnim prezesem. Powołał go do życia w 1998 r. wraz z Zosią Żeleską-Bobrowski, Wojtkiem Kubikiem i Jarosławem Woszczyną.

„Około 30 lat temu robiłam zdjęcia pięknych starych żaglowców przy Pier 17 na Manhattanie. Spotkałam tam również, podobnie jak ja, zauroczonego tymi żaglowcami innego fotografa. Zaczęliśmy rozmawiać po angielsku o fotografii i architekturze, gdyż okazało się, że mamy wspólne zainteresowania i dopiero po półgodzinnej rozmowie zorientowaliśmy się, że oboje jesteśmy Polakami. Takie było nasze pierwsze spotkanie – tak początki znajomości z Jerzym Kossem wspomina Zosia Żeleska-Bobrowski. – Jurek kochał fotografować, chodził często obwieszony kilkoma aparatami. Ceniłam tę jego pasję. Zawsze był uśmiechnięty miły i koleżeński, a poza tym był niezwykłym erudytą. Wspaniale opowiadał o tym, co fotografował, oraz o okolicznościach związanych z fotoreportażami. Słuchało się tego z zapartym tchem, gdyż fotografował wiele wybitnych osobistości. Wszyscy też podziwialiśmy jego piękne zdjęcia wieżowca Flatiron, których ponoć zrobił tysiące z okna swego mieszkania” – podkreśla Zosia Żeleska-Bobrowski, która nie kryła smutku z powodu odejścia swojego klubowego kolegi i przyjaciela. 

Podobną opinię o zmarłym fotografiku przekazał nam Wojtek Kubik.

„Znaliśmy się wiele lat poprzez klub fotografika, znaliśmy się jako fotograficy i jako przyjaciele. Tak więc z wielkim smutkiem odebrałem informację o jego śmierci – powiedział „Nowemu Dziennikowi prezes honorowy Polsko-Amerykańskiego Klubu Fotografika. – Jurek był olbrzymim pasjonatem fotografii – podkreśla Wojtek Kubik. – Fotografia była dla niego wszystkim. Przez jego ręce przeszły tysiące metrów negatywów. Fotografował i dokumentował wiele różnych rzeczy i najbardziej znanych ludzi. Jednak jego największym osiągnięciem było sfotografowanie pogrzebu i powrotnej drogi Paderewskiego do Polski. Fotografował jego serce w swoim domu. Zbiór tych zdjęć to jest bardzo unikalna historia, i jest on chyba jedynym Polakiem posiadającym to w swoim archiwum. Poza tym fotografował spotkania w siedzibie ONZ, przez co miał olbrzymią kolekcję zdjęć największych i najważniejszych polityków świata. Był dokumentalistą Statuy Wolności podczas remontu i sfotografował jej każdy szczegół. Jurek był nie tylko fotografikiem, był także artystą i malarzem, a wszystko robił na bardzo wysokim poziomie” – podkreślił prezes honorowy Polsko-Amerykańskiego Klubu Fotografika. Dodał, że jego zmarły przyjaciel pewnie teraz dokumentuje swoim aparatem drugą stronę życia.

„Lubił w swoich witrażach ukazywać anioły, lubił też fotografować anioły, więc myślę, że teraz będzie mu dane fotografować te prawdziwe anioły na swoje nowej drodze” – dodał na zakończenie Wojtek Kubik.  

Nieodłącznym towarzyszem Jerzego Kossa zawsze był aparat fotograficzny / Foto: ZOSIA ŻELESKA-BOBROWSKI

OSTATNIE POŻEGNANIE

Jerzy Koss zmarł 13 września mając prawie 82 lata. Uroczystości pogrzebowe zaplanowane są na sobotę, 24 września, i odbędą się w Blair Mazzarella Funeral Home na Brooklynie (723 Coney Island Avenue, Brooklyn, NY 11218). Ostatnie pożegnanie rozpocznie się o godz. 1 po południu i potrwa dwie godziny. Po jego zakończeniu zostanie odprawione nabożeństwo żałobne, które rozpocznie się o godz. 3 po południu. Szczegóły uroczystości pogrzebowych można znaleźć na stronie: www.blairmazzarella.com.

W żałobie po zmarłym Jerzym Kossie pozostaje jego syn Włodzimierz Karol Koss, synowa Joey Elisa Koss oraz dziesięcioro wnucząt: Jonathan Eli Koss, Adrian Paul Koss, Sonia Rose Koss, Sofia Kazimiera Koss, Joseph Maximilian Koss, Konrad Stefan Koss, Violetta Maya Koss, Jasmina Angelika Mujanovic, Senada Elizabeth Mujanovic, Ryszard Ernard Mujanovic, a także prawnuczka Mia Katherine Mujanovic.

Tekst: WOJTEK MAŚLANKA

Jerzy Koss z autorem artykułu, red. Wojciechem Maślanką / Foto: BASA SALA-MAŚLANKA

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner