„Serdecznie zapraszam do udziału w 86. Paradzie Pułaskiego, ponieważ jest to wyjątkowa okazja, by jak co roku spotkać się razem jako jedna wielka polonijna rodzina. Tym razem połączymy się z amerykańskimi braćmi i ze wszystkimi, którzy starają się walczyć o dobro Polski, dobro Stanów Zjednoczonych, dobro naszych rodzin i o wszystko, co jest istotne w życiu” – podkreśla w rozmowie z „Nowym Dziennikiem” Franciszek R. Piwowarczyk, pełniący funkcję Wielkiego Marszałka 2023.
Jak Pan zareagował na wiadomość o nominacji na Wielkiego Marszałka Parady Pułaskiego?
Odebrałem to jako coś honorowego, tym bardziej że osób pełniących tę funkcję nie jest dużo, ponieważ w ciągu roku wybierany jest tylko tylko jeden Wielki Marszałek. Tak więc jest to bardzo prestiżowe wyróżnienie w Polonii. To, że taka propozycja w ogóle padła, że ktoś wziął pod uwagę moją osobę i mnie mianował, a później zostałem wybrany, to było naprawdę wyjątkowe przeżycie. Czuję się niesamowicie wyróżniony w pełnym znaczeniu tego słowa.
Będąc na przekazaniu szarfy marszałkowskiej – co miało miejsce w styczniu br. w Konsulacie Generalnym na Manhattanie – widziałem, że Pańska rodzina również była bardzo zadowolona z tego faktu.
Rodzina oczywiście też jest szczęśliwa i bardzo mnie wspiera. Wszyscy się angażują, mimo że każdy ma swoje obowiązki. Córka chodzi do szkoły, a żona i syn pracują. Kevin w dodatku mieszka w innym stanie, ale na szarfowanie chciał bardzo przyjechać i się pojawił. W konsulacie nie było tylko moich rodziców, ale już do nas przyjechali, byli na Bankiecie Marszałkowskim i na pewno pojawią się na paradzie, żeby mnie również wspierać.
Od momentu przekazania szarfy marszałkowskiej minęło już osiem miesięcy i na pewno w tym czasie sporo się wydarzyło. Jak Pan postrzega przygotowania do parady oraz pracę związaną z tym, żeby 1 października podczas biało-czerwonej manifestacji polskości na Piątej Alei wszystko było dopięte na ostatni guzik?
Mimo że często brałem udział w poprzednich paradach oraz w 2014 roku byłem marszałkiem dywizji z Newark w New Jersey, to jednak nie uczestniczyłem w przygotowaniach do tego wydarzenia. Tak więc w ogóle nie wyobrażałem sobie ile pracy, poświęcenia i kosztów jest związanych z całym planowaniem oraz przygotowaniem do marszu Piątą Aleją. Nie miałem też pojęcia, w jaki sposób działa Komitet Główny Parady Pułaskiego. Mimo tego, to co mnie spotkało oraz czego doświadczyłem, to było bardzo wyjątkowe i jestem pod wielkim wrażeniem zaangażowania ludzi, którzy od wielu lat, corocznie angażują się w to przedsięwzięcie. Te przygotowania wymagają poświęcenia zarówno swojego czasu, jak i pieniędzy związanych z jeżdżeniem w różne miejsca i załatwianiem spraw dotyczących parady. Jestem ogromnie zdumiony i naprawdę zafascynowany tym, że ludzie się tak angażują. Nie spodziewałem się czegoś takiego ani też, że jest tyle pracy. Od listopada ubiegłego roku, czyli od wyboru i mianowania mnie na Wielkiego Marszałka, brałem aktywny udział prawie w 90 procentach wszelkich spotkań i planowań Komitetu Głównego Parady Pułaskiego, a także szarfowań marszałków lokalnych kontyngentów. Odbyłem od 40 do 50 spotkań z różnymi organizacjami, z Polonią i z lokalnymi kontyngentami. Czasami miałem nawet pięć różnych imprez w jeden weekend, pomiędzy piątkiem a niedzielą. Brałem udział w szarfowaniach i spotkaniach w Nowym Jorku, New Jersey, Pensylwanii i Connecticut. Jako Wielki Marszałek odwiedziłem nawet Chicago i Florydę, żeby się spotkać z Polonią, mówić jej o naszym o wydarzeniu, a także zapraszać ludzi na Paradę Pułaskiego.
A jak Pan ocenia poszczególne lokalne kontyngenty i zaangażowanie ludzi z nimi związanych oraz ich przygotowanie do parady? Pytam o to, ponieważ myślę, że miał Pan na pewno okazję przyjrzeć się temu wszystkiemu z bliska.
Wszyscy bardzo się starali, ponieważ każdy lokalny komitet działa indywidualnie, jest niezależny od Komitetu Głównego Parady Pułaskiego. Ludzie muszą sami zająć się planowaniem i organizacją swojego kontyngentu. Muszą zebrać odpowiednie fundusze na przygotowanie poszczególnych dywizji na paradę i różne wydarzenia z nią związane. Wiele kontyngentów lokalnych działa przy polskich kościołach, dzięki temu, że ich proboszczowie również są aktywni i angażują się, aby Polonia przy nich istniała oraz by dana parafia żyła. Przygotowania do parady pokazały autentyczność tych ludzi, i wszyscy, których spotkałem, byli bardzo szczerzy oraz pozytywnie nastawieni, robili wszystko, żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy na organizację lokalnych kontyngentów i zawsze się cieszyli, gdy się u nich pokazywałem. Dlatego bardzo mi zależało, żeby uczestniczyć w jak największej liczbie lokalnych szafowań, żeby poznawać tych ludzi i dziękować im za ich zaangażowanie. To było dla mnie ważne i na tyle, ile mogłem, starałem się być obecny. Odbierałem wszystkich lokalnych działaczy, gości i sponsorów bardzo przyjaźnie i szczerze, więc było to dla mnie bardzo dobre doświadczenie, mimo że kosztowało sporo pracy. Lokalne szarfowania były organizowane na różnie sposoby, ale każdy miał swój styl. Niektóre kontyngenty rozpoczynały marszałkowskie uroczystości od poloneza, w tradycyjnych i ludowych strojach, byli też górale, ślązacy itp. Wszędzie panowała superatmosfera i było bardzo fajne. Naprawdę odebrałem to niesamowicie pozytywnie i jestem pod wielkim wrażeniem.
Na pewno było to także bardzo czasochłonne, a jak wiadomo, jest Pan osobą bardzo zajętą, ponieważ prócz pracy w policji działa Pan także w Radzie Dyrektorów Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej oraz w komitecie parafii św. Kazimierza Królewicza w Newarku. Jak udaje się to Panu łączyć te wszystkie obowiązki?
Jeżeli chodzi o bale marszałkowskie i szafowania, to wszystkie odbywały się w weekendy, co dla mnie było bardzo pomocne, ponieważ przeważnie soboty i niedziele mam wolne w pracy. To umożliwiało mi uczestniczenie w tych wydarzeniach. W dodatku zawsze wcześniej sobie planowałem, gdzie w dany weekend jadę, chyba że dostawałem informację w ostatniej chwili, dzień lub dwa wcześniej. Takie sytuacje też miały miejsce, ponieważ niektórzy nie mieli bezpośredniego kontaktu ze mną. Jednak jak już miałem coś innego w planach, to nie byłem w stanie się tam pojawić, ale jak mogłem, to starałem się tam też pojechać.
A co było dla Pana największym utrudnieniem w tej marszałkowskiej aktywności?
Chyba tylko to, że nie było na tyle czasu, żeby wszystko pogodzić. Niestety, niektóre kontyngenty miały bale i szafowania w tych samych dniach czy też weekendach. W trakcie postu czy świąt wielkanocnych nikt oczywiście nie organizuje żadnych balów, więc później jest taki sezon, że przez cztery czy nawet sześć weekendów są imprezy marszałkowskie. Podczas wakacji znów nie ma zbyt wielu tego typu uroczystości, ale pod koniec sierpnia rozpoczyna się kolejny sezon szarfowań i balów marszałkowskich. Tak więc największym problemem było pogodzenie ze sobą udziału w kilku uroczystościach, odbywających się w różnych miejscach, w tym samym momencie. Czasami trzeba też było poświęcić na to niedzielę, ponieważ odbywały się także szafowania tuż po mszach świętych. W związku z tym przez wiele miesięcy byłem nieobecny w swoim kościele św. Kazimierza w Newarku w New Jersey. Tak więc proboszcz zwrócił mi uwagę i powiedział, że nie mogę sobie tak lekceważyć swojej parafii. Mimo tego bardzo chciałem to pogodzić, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Bale marszałkowskie i lokalne szarfowania już za nami. Zatem czego możemy się spodziewać podczas Parady Pułaskiego na Piątej Alei?
Pojawią się przedstawiciele rządu z Polski oraz reprezentanci mundurowi z attachatu w Waszyngtonie. Będzie również delegacja dowództwa policji z Polski, z Warszawy, a także z różnych miast. Ja pochodzę z gminy Dobczyce w województwie małopolskim, więc stamtąd przyjedzie burmistrz Tomasz Suś. W związku z tym, że hasło tegorocznej parady brzmi „Polska i Ameryka w obronie wolności”, co jest związane z wojną w Ukrainie oraz obecnością wojsk NATO w Polsce, to na Piątej Alei pojawi się także reprezentacja weteranów oraz żołnierzy amerykańskich, którzy są aktywni. Będzie również reprezentacja policji, Law Enforcement, służb federalnych oraz przedstawicieli prawa. Pojawią się jednostki Straży Granicznej oraz lotniskowe służby imigracyjne. Udział weźmie nawet dyrektorka lotniska w Newarku. Będą również maszerowały z nami mundurowe służby więziennictwa Stanów Zjednoczonych. Oczywiście nie zabraknie polskich szkół i parafii. Mam nadzieję, że wszyscy dopiszą, pogoda będzie odpowiednia i wszystko wyjdzie zgodnie z planem. Jako że Polonia w metropolii nowojorskiej ciągle maleje, ponieważ wielu ludzi wraca do Polski, to chcemy zmotywować jak najwięcej osób do udziału w paradzie oraz zachęcić je, żeby zaprosiły również swoich amerykańskich przyjaciół i znajomych. Staraliśmy się również, żeby Empire State Building został oświetlony biało-czerwonymi kolorami i, niestety, ponownie jego właściciele się na to nie zgodzili. Zignorowali po raz kolejny prośbę wystosowaną do nich w tym celu i to jest nasze największe rozczarowanie. Wszystkie inne organizacje, jak tylko złożą podanie, to bez problemu mają oświetlony Empire State Building odpowiednimi kolorami, a Polacy – mimo tego, że jesteśmy najbliżej sprzymierzeni militarnie ze Stanami Zjednoczonymi – zawsze dostają odmowę. Ja rozumiem, że jest to instytucja prywatna, a nie rządowa, ale po prostu cały jej zarząd totalnie lekceważy Polonię i przez to jestem naprawdę zawiedziony. Nie rozumiem takiej postawy i nawet pisałem do nich osobiście, chciałem negocjować i tłumaczyłem, że reprezentujemy weteranów i służby mundurowe oraz tzw. first responders. Niestety, nie było żadnej reakcji i odpowiedzi z ich strony. Uważam, że jest to totalnie nieprofesjonalne podejście właścicieli tego budynku. Jest to bardzo przykre i będę mówił o tym głośno wszędzie tam, gdzie będę mógł coś powiedzieć, zarówno jako Amerykanin polskiego pochodzenia, jak i jako osoba wysokiej rangi w szeregach policji. Miałem też prominentnych, wpływowych ludzi, którzy chcieli mi pomóc i wpłynąć na decyzje zarządu Empire State Building. Prosili ich nie w imieniu Komitetu Głównego Parady Pułaskiego, którego może nie lubią, ale starali się wytłumaczyć im to, co chcemy osiągnąć w tym roku w związku z tym, że w paradzie weźmie udział wielu Amerykanów i służb mundurowych. Te prośby również zignorowano. Według mnie to jest czysta złośliwość. Cieszę się natomiast z tego, że nowojorski burmistrz Eric Adams obiecał, że w dniu Parady Pułaskiego podświetli City Hall biało-czerwonymi kolorami. To bardzo miły gest z jego strony i jesteśmy mu za to ogromnie wdzięczni jako Polacy.
To faktycznie jest wieloletni problem, natomiast udział licznych służb mundurowych różnego rodzaju, i to zarówno z Polski, jak i ze Stanów Zjednoczonych, sprawi, że hasło tegorocznej parady zostanie w pełni zmaterializowane i zrealizowane.
Oczywiście, że to hasło będzie pięknie współgrało z paradą. W dodatku jest odpowiednie czasowo, zwłaszcza jeśli popatrzymy na to, co obecnie dzieje się w Polsce, Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. Sformułowanie „Polska i Ameryka w obronie wolności” związane jest nie tylko z suwerennością państwową, ale także z wolnością słowa, poglądów politycznych, religii oraz wszelkich urzędów i instytucji.
Również w Pańskim przypadku jest ono adekwatne do sytuacji, ponieważ jest Pan policjantem, a Pański syn zawodowym żołnierzem.
To wszystko prawda. Dodam też, że także mój szwagier urodzony w Polsce – Paweł Nycz – pracuje w U.S. Customs and Border Protection, w służbach dochodzeniowych w New Jersey. Mój drugi szwagier – Marcin Jędrzejewski, także urodzony w Polsce – jest porucznikiem policji w Linden. Również koledzy z mojej szkoły pracują w policji, tak więc tak się złożyło, że rodzinnie jesteśmy związani ze służbami mundurowymi, mimo że wszyscy jesteśmy emigrantami. Wspomniał pan także o moim synu. Faktycznie Kevin pracuje dla amerykańskiego rządu i jest teraz w aktywnej służbie w US Army. On również, podobnie jak na Bankiecie Marszałkowskim, będzie na paradzie w mundurze.
Skoro opowiedział Pan o pracy swojego syna i szwagrów, to proszę jeszcze powiedzieć, czym zajmują się żona, córka i wspomniani wcześniej rodzice, tak żebyśmy mieli pełny obraz Pańskiej rodziny.
Moi rodzice – Dorota i Franciszek – są już na emeryturze i obecnie mieszkają w Polsce, chociaż przez wiele lat pracowali i przebywali w Stanach Zjednoczonych. Mamy dom w gminie Dobczyce i tam właśnie wrócili, ze względu na sprawy finansowe oraz lepsze warunki do życia. Jeżeli chodzi o moją żonę, to Agata od wielu lat pracuje w amerykańskim szkolnictwie. Córka Adrianna ma 20 lat i studiuje hotelarstwo. Zarówno ona, jak i syn pomogli mi przygotować niespodzianki, tzw. challenge coin, które wspólnie zaprojektowaliśmy. Podczas Bankietu Marszałkowskiego wręczyłem je wszystkim, którzy się angażowali, pomagali mi i dołożyli swoje cegiełki do sukcesu tegorocznej parady. Ten pomysł narodził się już podczas mojego szarfowania w Konsulacie Generalnym RP na Manhattanie. Obie strony tego medalionu mówią o chwale i pamięci generała Kazimierza Pułaskiego, dodałem tam też parę swoich specyficznych elementów, żeby się to kojarzyło z moją funkcją.
Proszę powiedzieć, czy na finiszu przygotowań do 86. Parady Pułaskiego czuje już Pan ulgę i radość z wykonanej pracy, czy też nadal odczuwa jeszcze jakiś stres?
Czuję już pewną ulgę, ale pewne obciążenie psychiczne nadal jest. Myślę, że – tak jak mówi moja żona – odpoczniemy dopiero po paradzie. Człowiek się stara do samego końca, żeby wszystko było dopracowane, obawia się o pogodę i wiele różnych elementów składających się na całość parady. Na pewno odpoczniemy już po tej biało-czerwonej manifestacji Polonii, i mam nadzieję, że wszystko wyjdzie po mojej myśli, a 86. Parada Pułaskiego zakończy się ogromnym sukcesem. Dlatego bardzo czekam na ten finałowy moment.
Na zakończenie naszej rozmowy proszę jeszcze zachęcić Czytelników „Nowego Dziennika” do udziału w tym październikowym święcie na Piątej Alei.
Serdecznie zapraszam do udziału w 86. Paradzie Pułaskiego, ponieważ jest to wyjątkowa okazja, by jak co roku spotkać się razem jako jedna wielka polonijna rodzina. Tym razem połączymy się z amerykańskimi braćmi i ze wszystkimi, którzy starają się walczyć o dobro Polski, dobro Stanów Zjednoczonych, dobro naszych rodzin i o wszystko, co jest istotne w życiu. Jutro nie jest nam obiecane, dlatego musimy żyć i dbać o siebie oraz o swoje rodziny. Jeśli nie będziemy wspólnie działać walczyć o dobro naszych krajów, naszych domów oraz naszych rodzin, to na świecie będzie coraz gorzej. Dlatego serdecznie wszystkich zapraszam i obiecuję, że nikt nie będzie zawiedziony. Chciałbym także serdecznie podziękować wszystkim za zaangażowanie w przygotowanie wszelkich wydarzeń związanych z organizacją tegorocznej Parady Pułaskiego, a także sponsorom, zwłaszcza głównemu – Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej – oraz firmom i organizacjom, które od wielu lat wspierają finansowo to polonijne święto. Słowa wdzięczności kieruję także do indywidualnych darczyńców za przekazane donacje.
Rozmawiał Wojtek Maślanka