Mam artystyczną misję
Moim zadaniem, jako polskiego artysty, jest zaprezentowanie polskiej sztuki współczesnej na arenie międzynarodowej. Tak rozumiem swoją artystyczną misję. Czy może być lepsze miejsce dla takiej prezentacji niż „pępek świata” New York? – mówi światowej sławy polski bas baryton Tomasz Konieczny, który wystąpi na koncercie galowym pt. „Klasyka i awangarda”, otwierającym 25. Festiwal „Chopin i Przyjaciele”.
Jako bas baryton zrobił Pan międzynarodową karierę, ale jest Pan także aktorem teatralnym i filmowym oraz okazjonalnie bywa reżyserem. Czy ta różnorodność talentów to spuścizna rodowa, czy wyuczone zawody u wszechstronnie utalentowanego, wybitnego już artysty?
Często opowiadam o mojej młodości i o tym, jak to się wszystko zaczęło, czy to podczas spotkań z publicznością, czy udzielając wywiadów. Śmiało mogę parafrazować tytuł słynnego podręcznika aktorskiego Konstantina Stanisławskiego “Moje życie w sztuce” i mówić, że moje życie jest w teatrze. Od dzieciństwa, od momentu, gdy mój szalony dziadek zaprowadził mnie po raz pierwszy na spektakl lalkowy, teatr stał się moim naturalnym, życiowym środowiskiem. Moje marzenia krążyły wokół teatru i teatralności. Zresztą dziadkowie, jeden działacz ruchu oporu, o czym jako dziecko nic nie wiedziałem, nauczyciel, pszczelarz i w końcu po wojnie człowiek skazany z powodów politycznych na karierę szewca, co jest w sumie bardzo wzruszające, bo szewcem na przykład był zarówno ten historyczny, jak i ten wagnerowski bohater, poeta Hans Sachs, no i ten drugi, ukochany dziadek, wiejski muzyk – nie muzykant – oni obaj mieli ogromny wpływ na ujawnienie się moich artystycznych zainteresowań. Rodzice nie byli związani ze sztuką, mama była księgową, a tato inżynierem, ale w młodości grywali w amatorskim teatrze studenckim, a ojciec, który był bardzo pięknym mężczyzną o ciemnej karnacji, nawet dublował kiedyś Jerzego Zelnika w “Faraonie”.
Występował Pan niemal we wszystkich krajach Europy, a także w Stanach Zjednoczonych – m.in. w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Czy występ w Met to trudny egzamin dla artysty?
Rzeczywiście, występowałem na wszystkich najważniejszych scenach operowych świata. Jedyną sceną, której nie udało mi się jeszcze “zaliczyć”, jest Covent Garden Theatre w Londynie. Co do Met i tego najważniejszego egzaminu: zgadzam się, że Met jest ukoronowaniem pracy artysty śpiewaka. W moim wypadku debiut na tej scenie – w “Pierścieniu Nibelunga” Wagnera wiosną 2019 roku – był dość spektakularny, a odzew prasy świetny. Od tamtego czasu jestem stałym gościem na tej scenie.
Moim artystycznym domem przez wiele lat nazywałem Operę Wiedeńską, drugi najważniejszy teatr operowy na świecie. Teraz występuję tam nieco rzadziej, ale zarówno publiczność Metropolitan Opery, jak i Opery Wiedeńskiej nagradza mnie wspaniale, kiedy występuję na jednych czy drugich deskach. Ostatnio wręcz euforycznie przywitano mnie w “Holendrze” w Met i zaraz potem w “Ringu” w Operze Wiedeńskiej. W tych teatrach mam swoją wierną publiczność, która czeka na moje występy. To wzruszające.
W lipcu tego roku udało się Panu w sopockim amfiteatrze – Operze Leśnej (gdzie w 1924 r. odbył się pierwszy Festiwal Wagnerowski) – zorganizować pierwszy Baltic Opera Festival. Jak narodził się ten pomysł?
Pierwszy raz znalazłem się w Operze Leśnej w Sopocie latem 2009 roku, kiedy to na zaproszenie Daniela Kotlińskiego i dyrygenta Jana Lathama-Königa, z okazji 100-lecia powstania obiektu, zaśpiewałem w nim „Złoto Renu” Wagnera. To było jeszcze przed remontem Opery. Może pamiętacie Państwo z TVP ten dość mało gustowny plastikowy, żółto-brązowy dach wolno stojącej Opery Leśnej? Już wówczas zwróciłem uwagę na niesamowitą akustykę tego miejsca. W latach 2010-12 obiekt pięknie wyremontowano. Można śmiało powiedzieć, że stworzono luksusową przestrzeń widowiskową ze świetną infrastrukturą, nie niszcząc przy tym tego, co najważniejsze: wspaniałego, wyściełanego drewnem kanału orkiestrowego oraz drewnianej sceny. W czasie pandemii zamarzyło mi się przywrócenie Opery Leśnej operze. Dla opery bowiem, jako gatunku, Opera Leśna powstała w 1909 roku. Po kilku latach rozmów z politykami i potencjalnymi sponsorami, i muszę tu imiennie wymienić największego politycznego sojusznika BOF, ministra Jarosława Sellina, udało nam się reaktywować w Operze Leśnej historyczne wydarzenie. Podczas pierwszej odsłony Baltic Opera Festival, latem 2023, otworzyliśmy orkiestron, zaprosiliśmy do wykonania wagnerowskiego „Latającego Holendra” wspaniałych, absolutnie międzynarodowych artystów z Maestro-Segneur Markiem Janowskim na czele. Odnieśliśmy przy tym absolutny sukces ilościowy i jakościowy, czym nie omieszkam się chwalić, na arenie międzynarodowej. Pierwszy Baltic Opera Festival obejrzało i wysłuchało blisko 8 tysięcy osób w ciągu zaledwie czterech lipcowych dni. Był sukces i teraz chcemy więcej! Planujemy już kolejną odsłonę latem 2024, tym razem z Puccinim, Humperdinckiem, powtórzonym wagnerowskim „Holendrem”, tym razem z moim udziałem, oraz z „Polskim weselem“ Józefa Beera. Baltic Opera Festival rozpocznie się 19 lipca 2024 w Operze Bałtyckiej i będzie trwał blisko tydzień. Serdecznie Państwa zapraszam i obiecuję, że nie będziecie Państwo żałowali. Wystąpią świetni artyści, a Opera Leśna Państwa oczaruje!
Kiedy i gdzie poznał Pan Mariana Żaka, który podobnie jak Pan kreował swoją artystyczną karierę w Polsce, którą przerwał wyjazd do USA, ale tylko na moment. Aktualnie Marian Żak, jako prezes NYDAI, najdłużej działającej organizacji promującej na Wschodnim Wybrzeżu międzynarodową kulturę (z podkreśleniem osiągnięć kultury polskiej,) organizuje doroczny, tym razem już 25. Festiwal “Chopin i Przyjaciele”. Przyjął Pan zaproszenie na ten festiwal i wystąpi Pan z recitalem na jego inauguracji 29 października w Kaufman Music Center w Nowym Jorku.
Z Marianem Żakiem poznał mnie stosunkowo niedawno, bo podczas moich ostatnich występów w Met w czerwcu 2023 roku, mój przyjaciel, świetny nowojorski fotograf Wojtek Kubik. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Marian jest niezwykle solidnym, odważnym organizatorem, artystą, człowiekiem. Można na nim polegać, co w naszym środowisku, szczególnie po tej strasznej pandemii, nie jest oczywiste. Mariana cechuje ogromny szacunek i wrażliwość wobec artystów. Cieszę się, że mogę wesprzeć jego poczynania związane z 25. Festiwalem „Chopin i Przyjaciele” w Nowym Jorku.
Chapeau bas dla organizatorów, że bez mrugnięcia powieką zdecydowali się na zaprezentowanie podczas koncertu inauguracyjnego z moim udziałem świeżo napisanego cyklu pieśni wspaniałego polskiego kompozytora średniego pokolenia Aleksandra Nowaka do wierszy cudownego Bolesława Leśmiana pt. „Dwuwiersze”. Warto zaznaczyć, że będzie to amerykańska prapremiera tego utworu. Cykl jest częścią naszego najnowszego, siódmego już, albumu solowego CD pod nazwą „From Secession to Distortion” (Od secesji do zniekształcenia). Tę i inne CD duetu Konieczny&Napierała będzie można nabyć podczas koncertu 29 października w Nowym Jorku.
Jakie ma Pan odczucia przed spotkaniem z Polonią (i nie tylko)? Jako przedstawicielka Polonii z radością oczekuję na Pana występ.
Ja uwielbiam amerykańską Polonię! Zarówno w Nowym Jorku, jak i w Chicago, gdzie niedawno święciłem sukcesy w Lyric Opera, wiele dobrego spotkało mnie ze strony amerykańskiej Polonii. Wydaje się, że czuję i rozumiem polskich emigrantów dość głęboko. Sam jestem emigrantem, który ma hopla na punkcie polskiej kultury. Wykonamy dla Państwa 29 października utwór współczesny, można powiedzieć awangardowy. Moim zadaniem, jako polskiego artysty, jest zaprezentowanie polskiej sztuki współczesnej na arenie międzynarodowej. Tak rozumiem swoją artystyczną misję. Czy może być lepsze miejsce dla takiej prezentacji niż „pępek świata” New York?
Rozmawiała Elżbieta Popławska
Gala otwarcia 25. Festiwalu „Chopin i Przyjaciele” – organizowanego przez New York Dance & Arts Innovations – odbędzie w Merkin Hall, Kaufman Music Center na Manhattanie, 29 października o godz. 6:00 wiecz. 129 W 67 Street, NY, NY 10023.