Szkoła powinna być miejscem, gdzie uczniowie nie tylko zdobywają wiedzę i rozwijają swoje zdolności, powinna być oazą, gdzie nic złego im nie grozi, gdzie czują się bezpieczni. Czy tak jest w szkołach amerykańskich?
Wiesław Cypryś
Po coraz częstszych strzelaninach, do których dochodzi w placówkach oświatowych w całym kraju, nie można tego powiedzieć. Wprost przeciwnie – młodzież czuje strach, że coś okropnego się stanie, dojdzie do wydarzenia, z którego nie ujdą z życiem. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich szkół, lecz tych, w których już dochodziło do wielkich tragedii, szkół w biednych dzielnicach, gdzie uczniowie są mniej zdyscyplinowani, zaliczają się do urodzonych zawadiaków albo należą do ulicznych gangów i lepiej posługują się bronią niż pismem drukowanym.
W Nowym Jorku, w którym oddzieleni od siebie niewidocznym murem mieszkają biedni i bogaci, eksploduje przemoc w szkołach i wokół nich. Są to głównie strzelaniny i pchnięcia nożem, często ze skutkiem śmiertelnym. Mają one miejsce w dzielnicach niezamożnych mieszkańców, gdzie nie brak bezrobotnych i bezdomnych. W roku szkolnym 2022-2023 trójka nastoletnich uczniów straciła życie, a osiemnastu zostało rannych w porównaniu do jednego zabitego i ośmiu postrzelonych lub dźgniętych ostrym narzędziem w całym poprzednim roku.
Czas opuszczania szkoły bezpośrednio po lekcjach to najbardziej niebezpieczne chwile dla uczniów. Wtedy najczęściej dochodzi do ataków przestępczych. To, co dzieje się w budynkach szkolnych, jest niczym w stosunku do tego, co ma miejsce poza nimi. „Gdy zbliża się ostatni dzwonek, uczniowie w klasie siedzą na krawędziach krzeseł, martwiąc się, co się wydarzy w sąsiedztwie w drodze do domu” – powiedziała jedna z nauczycielek z Queensu.
Większość strzelanin w okolicy szkół publicznych związana jest z działalnością gangów, których członkowie albo doń uczęszczają albo sprzedają narkotyki uczniom. Część z nich jest wynikiem rywalizacji między tymi grupami, walki o klienta i niezgody co do zarobków, ale dużo kul godzi przypadkowe osoby, które akurat mają to nieszczęście, że przybywają w „niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie”.
Takiego śmiertelnego pecha miała 16-letnia Angellyh Yambo, prymuska The Bronx University Prep Charter HS, kiedy dosięgła ją zbłąkana kula o przecznicę od szkoły. 17-letni Jeremiah Ryan wystrzelił zabójczy pocisk, gdy doszło do wymiany ognia między rywalizującymi gangami. Dwójka innych przypadkowych nastolatków została ranna.
Co jeszcze wpływa na to, że jest tak niebezpiecznie wokół placówek oświatowych? Za tę sytuację wini się pobłażliwe prawo dla groźnych nastoletnich. W stanie Nowy Jork kilka lat temu wprowadzono ustawę, według której niepełnoletni poniżej 18. roku życia prawie we wszystkich przypadkach nie mogą być sądzeni w sądach kryminalnych jako dorośli. W ten sposób niemożliwością jest obciążenie ich odpowiedzialnością za poważne przestępstwa. Ta pomyślna wiadomość dotarła do nich lotem błyskawicy, bo daje przyzwolenie na noszenie i używanie broni.
Nie podlega argumentacji fakt, że reforma była potrzebna. Bo pozwalała ona wielu młodocianym na uniknięcie kar za przestępstwa o niskim stopniu zagrożenia albo ich obniżenia z uwagi na wiek agresora. Ale jej niezamierzoną konsekwencją jest zwiększenie zagrożenia mieszkańców, w tym młodzieży szkolnej, i powinna być na nowo przewartościowana
Starsi członkowie gangów używają młodocianych, dając im do ręki pistolety, bo gdy ci zostaną ujęci, nie grożą im poważne konsekwencje. Nikt nie chce orzekać wyroków na niepełnoletnich jak na dorosłych i nakładać im kar jak recydywistom, ale niektórzy z uwagi na ciężar ich czynów nie zasługują na pobłażliwość tylko dlatego, że do pełnoletności brakują im dwa czy trzy miesiące.
Według policyjnych źródeł około 10 procent ofiar strzelanin w Nowym Jorku to młodociani, a liczba aresztowań pośród tej grupy wiekowej w 2022 roku podskoczyła o 64 procent w stosunku do roku 2021. Następnym przerażającym faktem związanym z przestępczością nastolatków jest coraz młodszy wiek sięgających po raz pierwszy po broń. Jeszcze nie tak dawno byli to 16-17-latkowie, dzisiaj to 13-14-latkowie, a nawet 12-latkowie.
Dla wielu uczniów szkoła jest intelektualnym wyzwaniem, ale dla uczniów w Nowym Jorku, zwłaszcza dla tych z biedniejszych dzielnic, jest jeszcze niebezpieczna, gdyż za chodzenie do niej można zostać pobitym, a nawet zabitym.