Dwóch policjantów wezwanych do interwencji w domowej przemocy zginęło w nocy z środy na czwartek w miejscowości Bristol, w stanie Connecticut. Zabity został też napastnik.
W strzelaninie poważnych obrażeń doznał także trzeci z interweniujących funkcjonariuszy. Zraniony został brat napastnika, którego nie uznano za podejrzanego. Pojawiły się spekulacje, że do strzelaniny doszło w rezultacie sprzeczki między obydwoma braćmi.
Według policji funkcjonariusze padli ofiarą zasadzki. Pod wskazanym adresem oczekiwał ich uzbrojony mężczyzna.
Szef Departamentu Policji w Bristolu Brian Gould nazwał strzelaninę aktem „bezsensownej przemocy”. Trwa śledztwo mające ustalić okoliczności zajścia.
Policja stanowa w Connecticut stwierdziła, że wezwanie do interwencjimogło być podstępem. Jak dodała wstępne dochodzenie sugeruje, że było to „celowe działanie, aby zwabić” funkcjonariuszy do przybycia.
W sprawie strzelaniny wypowiedział się w czwartek cytowany przez dziennik „New York Times” gubernator Connecticut Ned Lamont. Nazwał ją „druzgocącym przypomnieniem niebezpieczeństw, z którymi policjanci muszą się każdego dnia mierzyć.”
Lamont zarządził opuszczenie flag w urzędach stanowych do połowy masztu w celu uczczenia zabitych funkcjonariuszy.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)