„Filiżanka herbaty to remedium na wszystko” – mówi Zofia Rębisz, organizatorka i gospodyni Tea Party, które odbyło się już po raz 12. w pięknym parku Zofii i Aleksandra Rębiszów. W niedzielę, 16 lipca, mimo deszczowej pogody przybyły na nie stałe bywalczynie herbatkowych spotkań, a także kilka nowych pań.
Zosiu, to już 12. spotkanie, które przygotowałaś w rozległym, wielce urokliwym parku, będącym częścią waszej posiadłości. Jak narodził się pomysł na wakacyjne Tea Party?
Z okazji 25. rocznicy naszego ślubu zaprosiliśmy grono najbliższych przyjaciół, znajomych i rodzinę na lunch do pobliskiej restauracji, po czym na herbatkę i deser do naszego przydomowego ogrodu. Okazało się, że herbaciane spotkanie w towarzystwie drzew, krzewów i kwiatów stworzyło wspaniały nastrój i sprzyjało dyskusjom. Natura okazała się dokonałym kompanem. Wszyscy byli zachwyceni i wtedy postanowiliśmy takie spotkania organizować corocznie. Nasze Tea Party przez minione lata przyjmowało różne formy, np. tylko dla pań czy spotkania rodzinne. Ich profil zmienił się, dzieci dorosły, rodziny się powiększyły i chętnych pań na Tea Party przybywało.
Czy pandemia 2019 roku zatrzymała na jakiś czas twoje spotkania, czy tylko zmieniła ich specyfikę?
Pandemia przypomniała nam, że „nasze życie jest kolekcją zarówno wyjątkowych chwil, jak i tych mniej miłych”. Kiedy w 2019 r. zaczął rozprzestrzeniać się wirus, nasze wnuki więcej czasu spędzały z nami, z dala od miasta i pandemii. Tegoż roku przypadała 8. rocznica naszych spotkań przy herbacie… Postanowiłam, że przygotuję Tea Party dla siebie i mojej 2,5-letniej wnuczki Lary. Przy stole zasiadły również wszystkie lalki mojej wnusi. Piłyśmy herbatę – ja zieloną, a Lara rumiankową. To było tak, jak w znanym filmie „The Secret Garden”, byłyśmy w zaczarowanym ogrodzie…
Od tamtej chwili minęło 3,5 roku. Złe moce odpuściły i dzisiaj znów przyjmujesz gości…
…i przestał padać deszcz… Piękne kwiatowe aleje czekały na zaproszone panie, więc z radością (z przygotowanymi na wszelki wypadek przezroczystymi parasolami) udały się na spotkanie z urokami natury. Nasza córka Pola w trakcie pandemii przygotowała wyjątkowe, kolorowe i bardzo różnorodne kwiatowe rabaty. Był czas na wspomnienia, pyszną herbatę i wyjątkowy relaks pomiędzy deszczową chmurką i promieniami słońca.
Dla przypomnienia dodam, że Pola jest florystką, artystką, która prowadzi własną dekoratorską firmę kwiatową.
Tej niedzieli natomiast każda z pań miała możliwość przygotowania własnej wiązanki. Cieszyłyśmy się urodą tego miejsca, które sprzyja relaksowi. Spacerując pośród alejek, np. z irysami syberyjskimi, można było zobaczyć zająca, który z nastawionymi uszami przyglądał się odwiedzającym. Krople deszczu pozostałe na kwiatach uwypukliły blask tego miejsca. Warto tak od czasu do czasu zatrzymać się w życiowym pędzie, by łapać piękne chwile. A zatem do zobaczenia za rok…
Rozmawiała Elżbieta Popławska