Premier Donald Tusk odnosząc się do zapowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa, że nałoży cła na UE, podkreślił, że trzeba być gotowym na każdy scenariusz. Zaznaczył, że jeśli administracja waszyngtońska uzna, że potrzebne są takie bariery celne, to Unia będzie musiała odpowiedzieć podobnie.
Podkreślił jednocześnie, że używanie tego argumentu wobec UE być może być jednak „bardziej polityczną retoryką niż rzeczywistym zagrożeniem”.
Prezydent USA Donald Trump zarządził w ubiegłą sobotę wprowadzenie 25-proc. ceł na towary z Kanady i Meksyku, z wyjątkiem produktów naftowych, obłożonych niższym cłem 10 proc., oraz dodatkowych 10-proc. ceł na towary z Chin. Jako oficjalny powód nałożenia ceł Biały Dom podał napływ fentanylu przez północną i południową granicę USA oraz udział Chin w zaopatrywaniu karteli narkotykowych w prekursory potrzebne do wytwarzania narkotyku, który przyczynił się do śmierci niemal 100 tys. Amerykanów w ub.r.
Trump zapowiedział też w miniony piątek, że nałoży cła na Unię Europejską. W poniedziałek natomiast poinformował, że Stany Zjednoczone zawiesiły na miesiąc 25-proc. cła na import z Meksyku; tego samego dnia amerykański prezydent i premier Kanady Justin Trudeau ogłosili, że także zapowiadane cła na towary z Kanady zostaną wstrzymane na 30 dni.
Tuska proszono na wtorkowej konferencji prasowej o ocenę zapowiedzi Trumpa i pytano, jakie byłyby konsekwencje możliwego nałożenia ceł na UE na polską gospodarkę. Dopytywano, jak UE powinna zareagować.
Premier przypomniał, że na nieformalnym szczycie unijnych przywódców, jaki odbył się w poniedziałek w Brukseli, poruszono m.in. kwestię Danii i Grenlandii. Zaznaczył, że Dania spodziewała się w związku z tym od UE deklaracji solidarności i otrzymała ją od wszystkich unijnych krajów.
Tusk zaznaczył, że na razie decyzje Trumpa w sprawie Kanady czy Meksyku mają „do pewnego stopnia charakter sankcji” i nie są typowym nałożeniem cła. Poza tym – mówił – podczas, gdy kraje UE dyskutowały o sprawie, dotarła informacja o zawieszeniu wprowadzonych wcześniej ceł. „Więc niczego nie należy lekceważyć, trzeba być gotowym na każdy scenariusz, ale wydaje mi się, że jeśli chodzi o te kwestie celne, to używanie tego argumentu wobec UE być może jest jednak bardziej polityczną retoryką niż rzeczywistym zagrożeniem”.
Przypomniał, że politykę celną w imieniu UE prowadzi Komisja Europejska, a decyzja o tym, jak zareagować, może zapaść w UE w ciągu godziny. „Gdyby ktokolwiek chciał nałożyć cła na jakieś państwo europejskie, to oznacza to nałożenie cła na UE i w związku z tym nie będziemy musieli się zbierać i tygodniami debatować, KE ma pełne upoważnienie i zaufanie nas wszystkich, by podjąć stosowne decyzje” – zauważył.
Szef rządu podkreślił, że on stawiał sprawę wprost. „Ameryka jest naszym przyjacielem, żadnej agresji, żadnych niepotrzebnych gestów. Ale trzeba mieć respekt do samego siebie i trzeba odpowiadać adekwatnie” – stwierdził.
„Jeśli administracja waszyngtońska uzna, że potrzebne są bariery celne, ja nie wierzę, żeby w to wierzyli, ale jeśli uznają, że na jakiś czas czy z jakiegoś powodu potrzebne są jakieś bariery celne z UE, to UE musi odpowiadać podobnie. Nie ma wyjścia” – dodał premier. (PAP)
wni/ godl/