Robię to, co kocham, i to się liczy – mówi Karolina Salwa, Polka, która właśnie skończyła kursy aktorskie w Juilliard School w Nowym Jorku.
Juilliard School to prestiżowa instytucja, jak oceniasz naukę na tej uczelni?
Juilliard jest miejscem, które jest dla mnie wyjątkowe, gdzie mogłam pracować nad swoim aktorskim rzemiosłem. Miałam przyjemność uczyć się pod kierunkiem wykładowców z prestiżowych szkół, np. mój mentor od scen dramatycznych kształcił się na Yale University. Chociaż byłam jedyną studentką spoza Ameryki na kursie, czułam się tam komfortowo. Nauczyciele bardzo tam pomagają. Wierzą w studenta i go wspierają.
Zajęcia skierowane były na kształcenie warsztatu aktorskiego. Wybieraliśmy sceny, dobieraliśmy partnerów i pracowaliśmy nad tym jak budować postać w teatrze. Pozwoliły mi one rozwinąć aktorski warsztat i umiejętności. Choć jeszcze nie zdecydowałam, jak ocenić naukę w tej szkole, bo emocji dalej towarzyszy mi dużo, to wiem, że to miejsce, które zainspirowało mnie do bycia najlepszą wersją siebie.
Edukację aktorską rozpoczęłaś w Lart Studio w Krakowie, gdzie odbyłaś 3-miesięczy kurs aktorski, ale potem już kształciłaś́ się w Wielkiej Brytanii i w Nowym Jorku. Skąd decyzja, żeby uczyć się aktorstwa za granicą? Jak ją oceniasz po latach?
Lart był moim pierwszym kursem pełnowymiarowym, który pomógł mi w przygotowaniu do egazminów na studia aktorskie. Przez trzy lata aplikowałam do różnych szkół teatralnych w Polsce, ale nie udało mi się tam dostać. Nie poddawałam się i w międzyczasie zdecydowałam się pójść na studia na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdzie studiowałam kulturoznawstwo.
Po trzech latach próbowania sił w egzaminach do szkoły teatralnej w Polsce poczułam zniechęcenie. Postanowiłam jednak znaleźć inny sposób na urzeczywistnienie moich marzeń. Podjęłam spontaniczną decyzję o przeprowadzce do Wielkiej Brytanii, aby uczyć się języka angielskiego i tam pracować. Nie było łatwo, ale udało mi się nauczyć angielskiego na Wyspach Brytyjskich, co dało mi pewność siebie, aby później strac się o przyjęcie do szkół za granicą.
Będąc w Europie dowiedziałam się o programie AuPair. Przez rok pracowałam jako niania u amerykańskiej rodziny i zwiedzałam Stany Zjednoczone. Miałam szczęście znaleźć wspaniałą rodzinę w stanie Nowy Jork. Kiedy przyjechałam do USA, od razu zapisałam się na zajęcia językowe i zacząłem przygotowywać się do egzaminu z języka angielskiego, który pozwolił mi ubiegać się na studia tutaj. Mniej więcej w tym czasie zapisałam się także na kurs scen dramatycznych w HB Studio. Pamiętam, jak mówiłam sobie, że to moja ostatnia próba dostania się do szkoły teatralnej i byłam gotowa szukać innej ścieżki kariery, gdybym się nie dostała. Jednak los miał wobec mnie inne plany i zostałam przyjęta do Studia Aktorskiego Stella Adler w Nowym Jorku.
Patrząc wstecz na decyzje, które musiałam podjąć, aby spełnić swoje marzenia, nie żałuję żadnej z nich. Jestem wdzięczna za Larta, program AuPair i wszystkie doświadczenia, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem dzisiaj. W końcu robię to, co kocham i to się liczy.
Skąd pomysł na aktorstwo?
To jedno z marzeń, jakie miałam jako mała dziewczynka, po tym jak zobaczyłam spektakl teatralny. To było w Teatrze Lalki w Warszawie. Zaciekawiło mnie, że można wcielić się w inną osobę, że aktorzy na scenie inaczej rozmawiają. Wychowałam się w małej miejscowości, gdzie nie było teatru, ale czasem przyjeżdżały teatry objazdowe. Potem, w trakcie studiów w Warszawie, chodziłam do teatru co tydzień.
Jako aktorka, czy lepiej czujesz się w teatrze, czy w filmie?
Teatr zawsze był dla mnie jak dom. Scena to miejsce, na którym czuję, że żyję i gdzie zaczęła się moja pasja do sztuki. Teatr jest formą żywą i to mnie fascynuje. Nie mam dużego doświadczenia z filmem, ale bardzo chciałabym spróbować pracy przed kamerą, na dużym ekranie. Film może przenieść cię w inny czas lub miejsce. Dzięki temu może opowiedzieć historię w sposób intymny i osobisty, tak że możemy się poczuć objęci historią pokazywaną na ekranie.
Która rola czy produkcja szczególnie miło zapadła Ci w pamięć, albo która była dla Ciebie aktorską szkołą życia?
Pamiętam, jak grałam w „Piątym lipca” Ladforda Wilsona. To było wyzwanie, bo wcielałam się w postać znacznie starszej kobiety, która doświadczyła utraty bliskiej osoby podczas wojny w Wietnamie. Było to dla mnie głęboko emocjonalne przeżycie, ale pomogło mi także rozwinąć się jako aktorka.
Teraz na kursie w Juilliard pracowałam nad rolą w sztuce „Detroit 67” Dominique’a Morisseau. Grałam rolę striptizerki, która marzy o opuszczeniu Detroit i rozpoczęciu nowego życia. Ta rola dała mi wiele do myślenia i postawiła przed mną nowe wyzwania. Fascynujące było odkrywanie motywacji postaci, która jest w stanie wiele poświęcić, aby zyskać szansę na lepsze życie.
Widzę w resume, że zagrałaś główną rolę w reklamie koreańskiej – to brzmi jak bardzo ciekawa przygoda… Jak trafiłaś na plan filmowy koreańskiej reklamy?
Gdy studiowałam w Stella Adler Studio, koleżanka zapoznała mnie z popularnym koreańskim serialem „Boys over flowers”. Od tego momentu wciągnęłam się w koreańskie filmy i seriale. Potem zaczęłam marzyć o odwiedzeniu Korei Południowej, a marzenie to spełniłam z okazji moich 30. urodzin. Pojechałam tam na trzy tygodnie, jednak zostałam na kilka niezapomnianych miesięcy. Podczas pobytu skupiałam się na nawiązywaniu kontaktów z lokalnymi agencjami i testowaniu tam swoich umiejętności aktorskich. Startowałam do seriali koreańskich oraz miałam okazję zagrać w reklamie sieci szpitali Samsung. Wcieliłam się tam w rolę lekarki, która wykonywała badanie USG. W Korei często białe osoby obsadzane są w reklamach, szczególnie służby zdrowia. Podobno wzbudzają więcej zaufania. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mogła pracować nad kolejnym projektem w Korei Południowej.
Czy z Ameryką chcesz związać swoją przyszłość zawodową? I dlaczego tutaj, a nie np. w Polsce czy Wielkiej Brytanii?
Ameryka zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. Tutaj rozpoczęłam naukę w szkołach teatralnych i rozwinęłam się jako aktorka. Niedawno podpisałam kontrakt z moją pierwszą agencją aktorską w Stanach Zjednoczonych i nie mogę się doczekać, co przyniesie przyszłość. Bardzo chcę rozwijać tutaj swoją karierę, ale jeśli pojawi się ciekawy projekt w Polsce lub Wielkiej Brytanii, nie zawaham się skorzystać z okazji.
Z Twojej perspektywy czy Ameryka jest trudnym rynkiem dla aktorów? Tyle tu konkurencji i aktor nie ma gwarancji pracy.
Zdałam sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach nie ma gwarancji w żadnym zawodzie, niezależnie od ukończonych studiów. Dlatego uważam, że w oczekiwaniu na casting lub rolę warto rozwijać się w innych obszarach i odkrywać nowe zainteresowania. Chociaż aktorstwo jest moim prawdziwym powołaniem i zawsze będę traktowała ten zawód priorytetowo, odkryłam, że posiadanie innych zainteresowań i umiejętności pomaga mi rozwijać się jako człowiek, ale też jako aktorka. Zawsze dobrze jest mieć plan zapasowy i być wszechstronnym, dlatego stale się uczę i próbuję nowych rzeczy także poza aktorstwem. Uwielbiam podróżować, uczę się koreańskiego, a niedługo, na przykład, ruszam z angielskojęzycznym podcastem pt. „lifeofartistpod”, który dostępny będzie na Instagramie, YouTubie, Apple Podcast i Spotify. Będę prowadzić tam wywiady z aktorami, ludźmi z branży oraz psychologami.
W Twoim bio przeczytałam, że jesteś orędowniczką świadomości na temat zdrowia psychicznego. To bardzo ważne zagadnienie, o którym na szczęście coraz częściej się mówi. Czy mogłabyś powiedzieć coś więcej o swoim zaangażowaniu na rzecz zdrowia psychicznego.
Tak, zdecydowanie. Muszę przyznać, że przez większość mojego życia nie przykładałam dużej wagi do zdrowia psychicznego. Dopiero gdy w 2022 roku przeżyłam „crowd crash” w Seulu, zdałam sobie sprawę, jak ważne jest nadanie priorytetu naszemu zdrowiu psychicznemu.
Co się stało podczas tego „crowd crash”?
W Seulu, w dzielnicy rozrywkowej, gdzie są bary i restauracje, są bardzo wąskie i strome uliczki. W Halloween w 2022 r. było tam bardzo dużo ludzi, a w Azji ludzie mają zwyczaj pchać się na siebie. Nie było koordynacji ruchu, policja nie panowała nad sytuacją. Ludzie zaczęli wpadać na siebie i miażdżyć. Zginęło wówczas kilkadziesiąt osób. Cudem wyszłam z tego cało. Dało mi to do myślenia, że życie jest bardzo kruche i każdy dzień może być twoim ostatnim. Miałam ogromne szczęście, że przeżyłam ten wypadek, ale jego wpływ na moje życie był znaczący. Byłam na terapii, która pomogła mi uporać się z traumą, a to zaowocowało także tym, że zajęłam się tematem zdrowia psychicznego.
W zawodzie aktorskim rzadko mówi się o zdrowiu psychicznym. Skupiamy się na rolach, które odgrywamy, nagrodach, które zdobywamy, i osiągnięciach, które gromadzimy. Ale za tymi sukcesami kryje się dużo ciężkiej pracy, stresu, poświęceń i poczucia odrzucenia. Myślę więc, że warto o tym rozmawiać. Temu tematowi i o dwóch stronach życia aktora będę chciała poświęcić mój podcast.
Dosłownie kilkanaście dni temu skończyłaś kursy aktorskie w Juilliard School – czy masz już jakieś plany aktorskie na najbliższą przyszłość?
Plan na pewno jest taki, żeby chwilę odpocząć i naładować baterie. Jednak chcę też skupić się na castingach i na swoich projektach, które czekają w mojej szafce na swoją kolej.
A jaki jest Twój wymarzony projekt?
Wystąpienie w filmie koreańskim. Filmy psychologiczne, role dramatyczne. Bardziej się w nich niż w komediach odnajduję.
Rozmawiała Aleksandra Słabisz