Rozmowa prezydenta Joego Bidena z jego następcą Donaldem Trumpem była serdeczna, a Trump przyszedł na nie ze szczegółową listą pytań – powiedziała w środę rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre. Spotkanie trwało dwie godziny.
Jak powiedziała Jean-Pierre na biefingu w Białym Domu, rozmowa Bidena z prezydentem elektem była „bardzo serdeczna, bardzo uprzejma i treściwa”. Zaznaczyła, że przywódcy omówili „szereg ważnych kwestii dotyczących bezpieczeństwa narodowego i polityki wewnętrznej stojących przed krajem i światem”, a Trump przyszedł z całą listą szczegółowych pytań. Wśród tematów była też wojna w Ukrainie, a Biden przekonywał Trumpa do utrzymania wsparcia dla Ukrainy i znaczenia konfliktu dla bezpieczeństwa w Europie oraz na świecie.
W spotkaniu, które trwało dwie godziny, udział wzięli obaj prezydenci oraz obecny szef personelu Białego Domu Jeff Zients i jego następczyni Susie Wiles. Trumpa powitała też pierwsza dama Jill Biden, która przekazała na jego ręce list gratulacyjny do Melanii Trump. Według konserwatywnego tabloidu „New York Post” żona Trumpa odmówiła przyjścia na spotkanie w związku ze swoim oburzeniem na przeszukanie jej domu przez FBI w ramach śledztwa dotyczącego przetrzymywania tajnych dokumentów przez Trumpa. Na spotkaniu nieobecna była też wiceprezydent Kamala Harris i wiceprezydent elekt JD Vance, który towarzyszył Trumpowi we wcześniejszym jego spotkaniu z republikańskimi kongresmenami.
Pytana o to, czy Biden przeprosił Trumpa za to, że podczas kampanii nazwał go zagrożeniem dla demokracji, Jean-Pierre zaprzeczyła i zasugerowała, że prezydent nie zmienił swoich poglądów, a zaprosił Trumpa po to, by zademonstrować swoje przywiązanie do demokracji.
„To co widzimy teraz, to właśnie jedna z zasad demokracji. Mówimy o pokojowym przekazaniu władzy (…). Tu chodzi o kontynuowanie demokracji, którą jesteśmy” – zaznaczyła rzeczniczka. Stwierdziła też, że Biden nie wypominał Trumpowi, że ten nie zaprosił go do Białego Domu po jego wygranej i nie uznał swojej porażki w wyborach.
„Chcemy iść naprzód. Respektujemy wolę ludu” – dodała.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ kar/