New York
61°
Mostly Cloudy
5:35 am8:09 pm EDT
2mph
77%
29.97
SunMonTue
68°F
70°F
79°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Wiadomości
Sport

Iga jest wielka

08.09.2023
FOTO: PAP Mimo przedwczesnej porażki w Nowym Jorku trzeba powiedzieć wprost: od lat nie mieliśmy sportsmenki, która odniosłaby porównywalny do Igi Świątek sukces sportowy i finansowy, pozytywnie kojarząc się Polską

Iga od kwietnia ubiegłego roku uzbierała najwięcej spośród wszystkich zawodniczek w tourze: zwycięstw w turniejach WTA (9), występów w finałach (12), wygranych ogółem (97) i triumfów nad zawodniczkami z top 10 rankingu (17).

Tomasz Deptuła

Tym razem nie było happy endu. Iga Świątek, ubiegłoroczna triumfatorka wielkoszlemowego US Open, odpadła w czwartej rundzie. Porażka była kosztowna, bo po prawie półtora roku Polka przestanie być najlepszą rakietą świata. I w tym miejscu zapytam malkontentów – co z tego tak naprawdę wynika?

Walka Polki o utrzymanie się na samym szczycie rankingu ma niemal od początku geopolityczny posmak. Nikt nie może być bez przerwy numerem jeden i ten moment musiał kiedyś nadejść. W porażce Igi Świątek z Jeleną Ostapenką było nawet coś przewrotnego. Została pokonana przez Łotyszkę ukraińskiego pochodzenia, a wynik tego starcia przesądził o tym, że co najmniej przez kilka następnych tygodni jedynką światowego tenisa będzie Białorusinka Aryna Sabalenka. Szukającym podtekstów politycznych warto jednak przypomnieć, że tenis to sport indywidualny i choć Iga konsekwentnie wspiera walczącą Ukrainę, a Aryna jest wykorzystywana propagandowo przez reżim Aleksandra Łukaszenki, to podczas rywalizacji na korcie liczy się tylko lepszy tenis. Nawet jeśli dziennikarze i politycy sugerują co innego. Więcej: z chwilą wejścia na kort kończą się także przyjaźnie – jest twarda rywalizacja, często o bardzo duże pieniądze. Iga Świątek zdemolowała przecież w trzeciej rundzie turnieju swoją najlepszą koleżankę Kaję Juvan, nie okazując żadnej litości.

PECHOWY TURNIEJ

Polskie tenisistki i tenisiści nie mają szczęścia do nowojorskiego turnieju. Przez lata tenisowej ery Open nieliczni gracze, którzy w ogóle kwalifikowali się do głównej drabinki turnieju, przegrywali w pierwszych rundach, a za sukces uważało się wygranie 1-2 spotkań. Obserwowałem turniej na Flushing przez ponad 20 lat i dobrze pamiętam męczarnie kibiców oglądających wysiłki polskich graczy, usiłujących odnaleźć się na nowojorskim betonie. Przełomem był koniec pierwszej dekady obecnego stulecia, kiedy na kortach pojawiało się nawet kilkunastu graczy płci obojga (głównie pań) mogących wylegitymować się polskim paszportem albo przynajmniej polskim pochodzeniem. Ale i wówczas o sukcesy było trudno. Nawet zagranie w drugim tygodniu turnieju, czyli w czwartej rundzie i wyżej, okazywało się zadaniem ponad siły. Także Agnieszka Radwańska, która przed Igą Świątek weszła jako pierwsza Polka do ścisłej czołówki tenisowego touru w erze Open, radziła sobie w Nowym Jorku najgorzej ze wszystkich turniejów wielkoszlemowych. A przecież była w pewnym momencie światowym numerem „2” i finalistką Wimbledonu.

O klątwie kortów na Flushing Meadows może już śmiało mówić Hubert Hurkacz, tenisista z pierwszej „20” męskiego rankingu, któremu w kilku kolejnych startach nigdy nie udało się przejść przez drugą rundę turnieju. W zasadzie jedyne poważne sukcesy w Wielkim Jabłku notowali debliści – Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski (2011) oraz Łukasz Kubot (w parze z Marcelo Melo) w 2018 przegrywali tu finały gry podwójnej. W erze Open Polacy także dwukrotnie docierali do finałów turniejów miksta, ale rozgrywki nie mają takiego prestiżu co deble, o grze pojedynczej nie wspominając. Dopiero w tym kontekście można zrozumieć, jakie znaczenie dla polskich kibiców tenisa w Nowym Jorku miał ubiegłoroczny sukces Igi Świątek i jej pewne zwycięstwo nad Ons Jabeur. W tym roku były pewne trzy zwycięstwa, ale passa została przerwana.

IMPONUJĄCE STATYSTYKI

Klasę sportowca mierzy się nie tylko po tym, jak wygrywa, ale jak radzi sobie z porażkami. Bo te nieuchronnie wpisane są w przebieg każdej kariery zawodowego tenisisty. Zwycięzca turnieju jest zawsze jeden – pozostali to przegrani, mimo że dla wielu przejście każdej kolejnej rundy może być życiowym sukcesem. Iga Świątek – nr 1 światowego tenisa przez 75 tygodni – ma jeszcze wiele czasu, aby poradzić sobie z nieuchronnymi kryzysami. Ma zaledwie 22 lata i wiele lat kariery przed sobą. Będzie miała wiele czasu, aby znów zostać numerem „1” i okiełznać własne demony. Jej wyniki z ostatnich kilkunastu miesięcy pokazały, że potrafi nie tylko dobrze grać w tenisa, ale także dobrać zespół, który potrafi przedłużyć pasmo sukcesów. A że rywalki też zaczęły lepiej grać i zaczęły znajdować sposób, jak pokonać Igę? Rywalizacja na szczycie może tylko pomóc żeńskiemu tenisowi, któremu często zarzuca się nudę i rankingową hierarchiczność. Na tym przecież polega sport – trzeba wyciągać wnioski z porażek i iść dalej.

Na pohybel więc tym, którzy już kilka minut po meczu z Ostapenko, bez względu na porę dnia i nocy (w Polsce mecz zakończył się o 5 rano), zaczęli wylewać na Igę wiadra pomyj. Wyniki Polki naprawdę mówią co innego. Tylko w tym roku, słabszym przecież od poprzedniego, Świątek wygrała wielkoszlemowy Roland Garros i trzy inne turnieje WTA. W innych dochodziła wysoko w drabinkach, osiągając m.in. najlepszy wynik życiowy na Wimbledonie, rozgrywanym na nawierzchni, na której zawsze radziła sobie słabiej. Już w połowie lata zapewniła sobie grę WTA Finals – turnieju, w którym zagra na koniec sezonu tylko osiem najlepszych. Jeszcze dwa lata temu każdy polski fan tenisa takie wyniki wziąłby w ciemno i spieszył z gratulacjami. Jeszcze bardziej imponujące są statystyki z całego 75-tygodniowego czasu panowania Świątek: jak podsumował portal Interia, Iga od kwietnia ubiegłego roku uzbierała najwięcej spośród wszystkich zawodniczek w tourze: zwycięstw w turniejach WTA (9), występów w finałach (12), wygranych ogółem (97) oraz triumfów nad zawodniczkami z top 10 rankingu (17). Polka wyśrubowała też najlepszy współczynnik zwycięstw, wynoszący 85,8 proc. Gdy za kilka tygodni pojawi się na kortach w meksykańskiej Guadalajarze, będzie miała szansę, aby jeszcze poprawić te wyniki. Mimo przedwczesnej porażki w Nowym Jorku trzeba powiedzieć wprost: od lat nie mieliśmy sportsmenki, która odniosłaby porównywalny do Igi sukces sportowy i finansowy, pozytywnie kojarząc się Polską. Wierzę, że Iga da kibicom więcej powodów do radości niż smutku, a przede wszystkim wiele pozytywnych emocji. I będzie powodem do dumy dla wszystkich rodaków, którzy co roku kibicują Biało-Czerwonym na nowojorskich kortach.

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner