New York
45°
Mostly Cloudy
6:43 am7:18 pm EDT
7mph
45%
29.82
SatSunMon
61°F
59°F
50°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Sport

Królowa kobiecego tenisa

08.06.2022

To był 35. z rzędu zwycięski pojedynek 21-letniej raszynianki, która w obecnym sezonie wygrała już sześć turniejów. Wcześniej najlepsza była w Dausze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie oraz Rzymie. Czyniło ją to naturalną faworytką paryskiej imprezy. „Nie miałam żadnego konkretnego celu. Do turnieju podchodziłam z meczu na mecz. Chciałam zobaczyć jak moja gra się rozwinie i jestem dumna z tego, jak to się potoczyło” – podkreśliła na ostatniej w Paryżu konferencji prasowej.

Świątek w drodze do triumfu w wielkoszlemowym French Open w Paryżu rozegrała siedem meczów, 15 setów, z czego przegrała jeden (w 1/8 finału z 74. w rankingu Chinką Qinwen Zheng), 123 gemy, z których 32 padło łupem rywalek, a na korcie spędziła dziewięć godzin i 51 minut.

Iga Świątek podczas tradycyjnej sesji zdjęciowej z wieżą Eiffla w tle
FOTO: EPA/YOAN VALAT

NA WŁAŚCIWYM MIEJSCU

W ćwierćfinale liderka światowego rankingu pokonała rozstawioną z numerem 11. amerykańską tenisistkę Jessicę Pegulę 6:3, 6:2 i po raz trzeci zameldowała się w półfinale Wielkiego Szlema.

Świątek dwukrotnie grała wcześniej z Pegulą. W 2019 roku w Waszyngtonie górą była Amerykanka, a w obecnym sezonie w Miami Polka jej się zrewanżowała. 28-latka z Buffalo po raz pierwszy w karierze dotarła do najlepszej ósemki w stolicy Francji i na lepszy wynik będzie musiała poczekać.

Środowy mecz był wyrównany tylko na początku. W pięciu pierwszych gemach Świątek popełniła aż 12 niewymuszonych błędów i Pegula prowadziła 3:2. Jednak od tego momentu na korcie dominowała jedna tenisistka. Polka stała się dokładniejsza, wygrała cztery kolejne gemy i objęła prowadzenie w meczu. Set, choć zakończył się wynikiem 6:3, trwał dosyć długo jak na dziewięć rozegranych gemów – 47 minut.

Druga partia praktycznie pozbawiona była historii. Świątek od początku dyktowała w niej warunki. Od stanu 1:1 wygrała trzy gemy z rzędy i Amerykanka znalazła się w opałach. Pegula starała się walczyć, ale odwrócić losów meczu nie była w stanie.

„To był mój dotąd najbardziej solidny mecz tutaj. Jestem bardzo zadowolona ze swojego występu. Byłam skupiona i nie pozwoliłam Jessice na powrót. To co robiło różnicę, to moja stabilność przy bekhendzie. Jessica posyłała niskie piłki, popełniałam błędy, ale później zaczęłam sobie z tym radzić” – oceniła po meczu Świątek, która do zwycięstwa potrzebowała godziny i 29 minut.

W półfinale Wielkiego Szlema zameldowała się po raz trzeci. Oprócz paryskiego triumfu sprzed dwóch lat w dorobku ma także półfinał tegorocznego Australian Open. „Czuję się trochę bardziej na właściwym miejscu. To nie jest tak, że spodziewałam się zajść tutaj tak daleko, ale na pewno chciałam zaprezentować się lepiej niż rok temu. W Australian Open absolutnie nie oczekiwałam, że dojdę do półfinału. Wiele rzeczy, które wydarzyły się na twardych kortach na początku roku było dla mnie czymś nowym” – przyznała Świątek.

LEKKO, ŁATWO I PRZYJEMNIE

Jej kolejną rywalką w stolicy Francji była już w czwartek 25-letnia Daria Kasatkina (nr 20.), która po raz pierwszy w karierze dotarła do najlepszej czwórki wielkoszlemowej imprezy, pokonując w ćwierćfinale swoją rodaczkę Weronikę Kudermietową (29) 6:4, 7:6 (7-5). Polka grała z Rosjanką wcześniej cztery razy. Uległa jej w ubiegłym roku w Eastbourne, a w obecnym sezonie trzykrotnie pokonała – w Australian Open, Dubaju i Dausze. Nie inaczej było w Paryżu, wygrała łatwo 6:2, 6:1 i awansowała do finału.

Półfinał praktycznie pozbawiony był jakichkolwiek emocji; trwał zaledwie 64 minuty. Kasatkina starała się walczyć, posyłać trudne piłki w okolice linii końcowej, ale wówczas często się myliła. Popełniła 24 niewymuszone błędy, a Świątek zaledwie 13. Polka zaprezentowała 22 zagrania wygrywające, rywalka tylko 10.

Od stanu 2:2 w pierwszym secie Kasatkina zdołała wygrać jeszcze tylko jednego gema. Natomiast w dwóch ostatnich nie zdobyła nawet punktu. Awans do finału Świątek przypieczętowała w najlepszym możliwym stylu – asem serwisowym wykorzystując pierwszą piłkę meczową.

„To dla mnie wyjątkowy moment. Cieszę się, że tu jestem, zdrowa i gotowa pokazać swój najlepszy tenis” – powiedziała Polka jeszcze na korcie. „Jestem zadowolona ze swojego występu, bo gram coraz solidniej, coraz lepiej z meczu na mecz. Czuję się bardziej świeża niż na początku. Przeszłam najbardziej stresujący etap i w pewnym sensie się rozkręciłam” – dodała na konferencji prasowej.

GAUFF MUSI JESZCZE POCZEKAĆ

Ostatnią rywalką Polki była najmłodsza finalistka French Open od 2001 roku, a także najmłodsza uczestniczka finału jakiegokolwiek turnieju wielkoszlemowego od 2004 roku, 18-letnia Gauff (18.), która w półfinale wygrała z pogromczynią w drugiej rundzie Magdy Linette – Włoszką Martiną Trevisan (59. WTA) 6:3, 6:1. Świątek była zdecydowaną faworytką finału (wcześniej dwukrotnie pokonała Amerykankę – w ubiegłym roku w Rzymie i w tym sezonie w Miami) i z presją doskonale sobie poradziła, wygrywając 6:1, 6:3. To jej drugi w karierze triumf w paryskiej imprezie.

Gauff, która do soboty nie oddała w turnieju seta, została przełamana już w swoim pierwszym gemie serwisowym, co w Paryżu okazało się tradycją. Każda z wcześniejszych rywalek Świątek również bowiem przegrywała pierwszego gema przy swoim podaniu. Po kilkunastu minutach Świątek prowadziła już 4:0. Polka grała jak na najlepszą rakietę na świecie przystało – niemal bezbłędnie i agresywnie. Po 35 minutach była w połowie drogi do triumfu w stolicy Francji.

Druga partia zaczęła się nieco niespodziewanie – Gauff udało się przełamać Polkę. Następnie Amerykanka wykorzystała swój serwis i wygrywała 2:0. Na wiele więcej Świątek już jej nie pozwoliła. Jej łupem padło pięć kolejnych gemów i stało się jasne, że mecz zmierza ku końcowi. Ostatecznie trwał zaledwie 68 minut.

Po zdobyciu ostatniego punktu Świątek pogratulowała przy siatce rywalce, a następnie wybiegła z kortu na trybuny, aby wymienić uściski z ojcem oraz członkami sztabu – trenerem Tomaszem Wiktorowskim, odpowiadającym za przygotowanie fizyczne Maciejem Ryszczukiem, psycholożką Darią Abramowicz oraz sparingpartnerem Tomaszem Moczkiem.

„Dziękuję, że jesteście, dziękuję, że mogę liczyć na wasze wsparcie, zwłaszcza w tych trudnych momentach. Świetnie jest widzieć tyle polskich flag” – powiedziała chwilę później na korcie.

Iga Świątek zdobycie Suzanne-Lenglen Cup świętowała ze swoim ojcem (z lewej) oraz członkami sztabu: trenerem Tomaszem Wiktorowskim (w środku), odpowiadającym za przygotowanie fizyczne Maciejem Ryszczukiem (z prawej), psycholożką Darią Abramowicz oraz sparingpartnerem Tomaszem Moczkiem
FOTO: EPA/CORINNE DUBREUIL

W jej wystąpieniu nie zabrakło też wątku ukraińskiego. „Bądźcie silni, niestety wojna wciąż trwa” – zwróciła się do Ukraińców i dodała: „Od mojej podobnej przemowy w Dausze za każdym razem mam nadzieję, że sytuacja się poprawi, że będzie lepiej. Staram się wspierać Ukrainę przy każdej okazji”..

REKORDOWA SERIA

Gorącym tematem na ostatniej jej konferencji w Paryżu była trwająca seria meczów bez porażki. W sobotę Świątek wygrała 35. mecz z rzędu. Od 2000 roku nikt nie pozostawał dłużej niepokonany, a poprzednie stulecie serią również 35 zwycięstw zakończyła Amerykanka Venus Williams.

„Jestem z tego bardzo dumna i jednocześnie ta seria jest dla mnie trochę dziwna. Wygrać więcej meczów z rzędu niż Serena (Williams, która miała 34 – przyp.red.), to coś niesamowitego. Zawsze chciałam mieć jakieś wyjątkowe tenisowe osiągnięcie, ale z powodu jej wielkiej kariery było o to ciężko” – przyznała.

Poza pierwszym w karierze przegranym finałem w Lugano w 2019 roku, Świątek wszystkie decydujące spotkania wygrywała – łącznie ma na koncie dziewięć turniejowych triumfów. „Staram się traktować finał, jak każdy inny mecz. To dość trudne i w sumie niemożliwe, bo zawsze będzie większa ilość stresu. Masz też świadomość, że turniej dobiega końca i to już ostatni mecz, więc byłoby miło po prostu zakończyć to odpowiednio. Staram się jednak akceptować to wszystko, polegać na swoich atutach i mieć świadomość, że rywalka też się stresuje” – powiedziała Świątek.

Poprzedni triumf w Paryżu odniosła w 2020 roku. Okoliczności obu sukcesów były skrajnie różne. Wówczas jako na początkującą zawodniczkę nikt na nią nie stawiał, a z powodu pandemii na trybunach było tylko 1000 kibiców. Tym razem była zdecydowaną faworytką, która zaprezentowała się przed blisko 15 tysiącami widzów.

„W 2020 roku byłam wręcz zdezorientowana, bo w zasadzie nie wierzyłam, że mogę ten turniej wygrać. Teraz czuję przede wszystkim dumę, bo jestem świadoma, jak wiele pracy trzeba było w to włożyć, jak wiele elementów tej wielkiej tenisowej układanki musiało pasować – podkreśliła. – Publiczność szczerze mówiąc ułatwiała zadanie. Łatwiej było się skupić, bo przy pustym stadionie niemal słyszysz każdą swoją myśl. W dodatku widziałam polskie flagi, czułam wsparcie” – dodała.

Wśród kibiców był piłkarz Robert Lewandowski. „To topowy sportowiec i trudno mi uwierzyć, że przyszedł mnie oglądać. Nie wiem, czy jest wielkim fanem tenisa, ale mam nadzieję, że mu się podobało i jeszcze kiedyś wróci” – powiedziała Świątek.

Przyznała też, że odnieść tegoroczny sukces było znacznie trudniej. „Na szczęście mój tenis bardzo się poprawił od tamtego czasu i na korcie mogłam pokazać więcej. Ale jeśli chodzi o wszystko to, co działo się poza kortem, teraz było mi dużo trudniej. Potrzebowałam więcej dyscypliny. Dwa lata temu byłam w bańce. Wszystko było nowe, nikt ode mnie niczego nie oczekiwał, ja od siebie też nie” – oceniła.

Za najtrudniejsze nie uważa wyzwania na korcie, ale czas pomiędzy spotkaniami. „Fizycznie miałam wrażenie, że mogę grać codziennie, ale te dni wolnego sprawiają, że Wielki Szlem jest trudny. Męczy ciągłe motywowanie się, to przełączanie w tryb pracy i wojownika na korcie. Kilka dni bez tego sprawi, że zatęsknię za kortem i będzie mi łatwo przygotować się do kolejnego turnieju” – powiedziała.

Za zwycięstwo w żaden wyszukany sposób nie zamierza się nagradzać. „Cieszę się, że będę mogła zrobić pranie w domu i zobaczę mojego kota. To są takie małe rzeczy, które mnie najbardziej cieszą. Mam nadzieję, że spędzę trochę czasu po prostu odpoczywając. Bez zajmowania się sprawami pozakortowymi, które się pojawiają po turnieju” – dodała.

Za triumf w paryskiej imprezie Polka otrzymała 2,2 mln euro. Dwa lata temu za zwycięstwo w Paryżu zainkasowała 1,6 mln euro. W swojej karierze zarobiła na kortach już ponad 10 mln dolarów.

KRÓL PARYŻA

Turniej singlowy mężczyzn wygrał ten, który miał wygrać, po wyeliminowaniu w ćwierćfinale lidera światowego rankingu i broniącego tytułu Serba Novaka Djokovicia, czyli król kortów ziemnych – Rafael Nadal. W finale hiszpański tenisista pokonał Norwega Caspera Ruuda 6:3, 6:3, 6:0, sięgając po 14. tytuł w Paryżu.

Znacznie więcej sił kosztowało go półfinałowe starcie z rozstawionym z nr. 3 Alexandrem Zverevem, przerwane pod koniec drugiego seta z powodu kontuzji stawu skokowego Niemca. Do tego momentu mecz był bardzo wyrównany, trwał trzy godziny i siedem minut. Nadal wygrał pierwszą partię 7:6 (10-8), broniąc cztery piłki setowe przy stanie 2-6 w tie-breaku. W drugim secie był remis 6:6.

W wymianie kończącej 12. gem tej partii Niemiec próbował sięgnąć po mocno bitą piłkę i źle postawił stopę. Od razu było widać, że to poważna sprawa. Mistrz olimpijski z Tokio krzyczał i zwijał się z bólu. Opuścił kort na wózku, ale po kilku minutach wrócił o kulach i pogratulował zwycięstwa Nadalowi.

Obaj finaliści zmierzyli się ze sobą po raz pierwszy. Nadal, specjalista od gry na kortach ziemnych, był rozstawiony w Paryżu z numerem piątym, a Ruud, który w 1/8 finału wyeliminował Huberta Hurkacza, a w półfinale Chorwata Marina Cilicia – z ósmym. Dotychczasowy dorobek Nadala oraz jego świetna gra w tym roku w Paryżu powodowały, że był zdecydowanym faworytem finału. I z tej roli wywiązał się bez zarzutu. W pierwszym secie szybko osiągnął przewagę i po kilkunastu minutach prowadził 4:1. Ostatecznie wygrał go 6:3.

Takim samym wynikiem zakończyła się druga partia, ale miała znaczenie ciekawszy przebieg. Tym razem to Ruud zaczął od prowadzenia 3:1, ale później nie miał w meczu już nic do powiedzenia. Norweg przegrał aż 11 gemów z rzędu i spotkanie zakończyło się po dwóch godzinach i 18 minutach.

Nadal ma w dorobku rekordowe 22 tytuły wielkoszlemowe. Aż 14-krotnie triumfował we French Open, poprzednio w 2020 roku. Łącznie w stolicy Francji może się pochwalić bilansem 112 wygranych meczów i trzech porażek.

Na terenie obiektu imienia Rolanda Garrosa w ubiegłym roku odsłonięto jego pomnik. Przed statuą, na trzech szklanych panelach wypisane są daty i wyniki jego finałowych zwycięstw. Na dwóch pierwszych znajduje się po pięć wpisów, a na ostatnim trzy. Teraz dojdzie czwarty i teoretycznie pozostaje miejsce na jeszcze jeden. „Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale zapewniam, że na pewno będę walczył” – obiecał Nadal.

Hiszpan od dłuższego czasu zmaga się z przewlekłą kontuzją stopy i nawet w tym roku wyłączyła go z gry na kilka tygodni. Już wcześniej zapowiedział, że nie wystartuje w kolejnej tegorocznej wielkoszlemowej imprezie – Wimbledonie (27 czerwca – 10 lipca). Czas ten chce przeznaczyć na leczenie.

Rafael Nadal sięgnął po La Coupe des Mousquetaires już po raz czternasty
FOTO: EPA/MARTIN DIVISEK

„Dziękuję całemu mojemu sztabowi i wszystkim bliskim, którzy ciągle niesamowicie mnie wspierali. Bez was pewnie już bym zakończył karierę – podkreślił. – Ten finał był dla mnie prawdziwym zaszczytem. Rafa, wszyscy wiedzą jak wielkim jesteś mistrzem” – docenił utytułowanego rywala 23-letni Norweg, który po raz pierwszy w karierze wystąpił w finale wielkoszlemowej imprezy.

PAWELSKI PRZEGRAŁ W PÓŁFINALE

W piątek obydwa mecze półfinałowe juniorskiego French Open przegrał 17-letni Martyn Pawelski, który w 1/8 finału singla wyeliminował Amerykanina Michaela Zhenga 6:2, 7:6 (7-4), a w ćwierćfinale Meksykanina Rodrigo Pacheco Mendeza 7:6 (7-2), 6:4. Najpierw w singlu pokonał go Belg Gilles Bailly 1:6, 6:1, 6:2, a później Polak i Słowak Peter Nad ulegli w deblu rozstawionym z numerem dwa Peruwiańczykom Gonzalo Bueno Peru i Ignacio Buse 1:6, 4:6.

Młody polski tenisista, który w drodze do półfinału stracił tylko jednego seta, świetnie rozpoczął mecz z Baillym, jednak później, po przerwie spowodowanej deszczem, na korcie dominował już rywal.

FRENCH OPEN 2022

GRA POJEDYNCZA KOBIET

ćwierćfinały: Martina Trevisan (Włochy) – Leylah Fernandez (Kanada, 17) 6:2, 6:7 (3-7), 6:3; Cori Gauff (USA, 18) – Sloane Stephens (USA) 7:5, 6:2; Daria Kasatkina (Rosja, 20) – Weronika Kudermietowa (Rosja, 29) 6:4, 7:6 (7-5); Iga Świątek (Polska, 1) – Jessica Pegula (USA, 11) 6:3, 6:2

półfinały: Iga Świątek (Polska, 1) – Daria Kasatkina (Rosja, 20) 6:2, 6:1; Cori Gauff (USA, 18) – Martina Trevisan (Włochy) 6:3, 6:1

finał: Iga Świątek (Polska, 1) – Cori Gauff (USA, 18) 6:1, 6:3

GRA POJEDYNCZA MĘŻCZYZN

ćwierćfinały: Alexander Zverev (Niemcy, 3) – Carlos Alcaraz (Hiszpania, 6) 6:4, 6:4, 4:6, 7:6 (9-7); Rafael Nadal (Hiszpania, 5) – Novak Djoković (Serbia, 1) 6:2, 4:6, 6:2, 7:6 (7-4); Marin Cilić (Chorwacja, 20) – Andriej Rublow (Rosja, 7) 5:7, 6:3, 6:4, 3:6, 7:6 (10-2); Casper Ruud (Norwegia, 8) – Holger Rune (Dania) 6:1, 4:6, 7:6 (7-2), 6:3

półfinały: Rafael Nadal (Hiszpania, 5) – Alexander Zverev (Niemcy, 3) 7:6 (10-8), 6:6 – krecz Zvereva; Casper Ruud (Norwegia, 8) – Marin Cilić (Chorwacja, 20) 3:6, 6:4, 6:2, 6:2

finał: Rafael Nadal (Hiszpania, 5) – Casper Ruud (Norwegia, 8) 6:3, 6:3, 6:0

GRA PODWÓJNA KOBIET

finał: Caroline Garcia, Kristina Mladenovic (Francja) – Cori Gauff, Jessica Pegula (USA, 8) 2:6, 6:3, 6:2

GRA PODWÓJNA MĘŻCZYZN

finał: Jean-Julien Rojer, Marcelo Arevalo (Holandia, Salwador) – Ivan Dodig, Austin Krajicek (Chorwacja, USA) 6:7 (4-7), 7:6 (7-5), 6:3.

GRA MIESZANA

finał:Ena Shibahara, Wesley Koolhof (Japonia, Holandia, 2) – Ulrikke Eikeri, Joran Vliegen (Norwegia, Belgia) 7:6 (7-5), 6:2.

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

CO GDZIE KIEDY