W wymierzonych w Hezbollah wybuchach urządzeń elektronicznych, do których doszło we wtorek i w środę w Libanie, zginęło 37 osób, a 3 539 zostało rannych – poinformował w czwartek libański minister zdrowia Firass Abiad. Według izraelskich urzędników ofiar jest dużo więcej – przekazał portal Ynet.
We wtorek zginęło 12 osób, w środę – 25. Wcześniej informowano o 32 ofiarach śmiertelnych.
Pierwsza fala eksplozji objęła pagery, w drugiej wybuchały krótkofalówki. Zarówno we wtorek, jak i w środę eksplozje odnotowano w różnych miejscach Libanu, głównie na południu, wschodzie i południowych przedmieściach Bejrutu – terenach uznawanych za bastiony Hezbollahu.
Wspierana przez Iran grupa zarówno we wtorek, jak i w środę wydała oświadczenia, obwiniające o atak Izrael i zapowiadające odwet.
Hezbollah ukrywa prawdziwą liczbę ofiar, według izraelskich urzędników oficjalne dane są znacznie zaniżone, szczególnie w odniesieniu do wtorkowego ataku pagerowego, w którym zginęły „dziesiątki osób, jeżeli nie więcej” – napisał w czwartek Ynet. Jak dodał, znaczących strat doznały siły specjalne Hezbollahu Radwan, które „utraciły dużą część dowództwa”.
Zachodnie media przekazały za źródłami, że za atakami stał Izrael. W wypadku pagerów izraelski wywiad stworzył fasadową firmę, która zajmowała się montowaniem tych urządzeń, a w partii zamówionej przez Hezbollah zainstalowano małe ładunki wybuchowe – napisał w czwartek dziennik „New York Times”.
Eksplozje zbiegły się w czasie z kolejnym zaostrzeniem napięcia na linii Izrael-Hezbollah, które budzi obawy o wybuch regionalnej wojny. Media spekulują, że władze w Jerozolimie mogą się zdecydować na operację lądową na południu Libanu.
Hezbollah od wybuchu wojny w Strefie Gazy ostrzeliwuje północ Izraela, który odpowiada ogniem. Z powodu nalotów z obu stron granicy ewakuowano ponad 100 tys. osób. W poniedziałek izraelski rząd uznał powstrzymanie ataków Hezbollahu na północ kraju i umożliwienie powrotu ewakuowanych za oficjalny cel wojny.
Jerzy Adamiak (PAP)
adj/ kar/