Spotkanie z Polonią i amerykańskimi sympatykami, pokaz filmu dokumentalnego oraz udział w nowojorskim maratonie stanowiły główne elementy niedawnej wizyty Martyny Wojciechowskiej w Nowym Jorku. Znana podróżniczka i dziennikarka wykorzystała tę okazję by pokazać Wielkie Jabłko swojej córce.
Wojtek Maślanka
Niesamowicie dużym zainteresowaniem cieszyło się spotkanie z Martyną Wojciechowską w prestiżowym i wręcz legendarnym klubie podróżników i odkrywców – The Explorers Club – na Manhattanie. Mimo, że odbyło się 5 listopada, a więc w dniu amerykańskich wyborów prezydenckich, to liczba chętnych by zobaczyć się z polską podróżniczką przerosła wszelkie oczekiwania. Bilety zostały wyprzedane na kilka dni przed spotkaniem, a sala, w którym się odbyło pękała w szwach.
Organizatorem tego wyjątkowego wydarzenia – w trakcie którego odbył się także pokaz filmu dokumentalnego „The One with Hope” wyreżyserowanego przez Martynę Wojciechowską, a także jej prelekcja i dyskusja z publicznością – był Piotr Chmieliński, znany podróżnik i zarazem jeden z odkrywców kanionu Colca, a także pierwszy człowiek, który przepłynął kajakiem całą długość Amazonki. Właśnie on krótkim wprowadzeniem rozpoczął spotkanie z polską dziennikarką, a po pokazie filmu poprowadził z nią dyskusję.
Reżyserka dokumentu „The One with Hope” opowiedziała o genezie tego filmu, a także o tym jak powstawał i jakie emocje oraz przygody towarzyszyły jej i pozostałym osobom biorącym udział w jego produkcji. Wcześniej, przed prelekcją Martyna Wojciechowska opowiedziała o swojej wielkiej pasji jaką są podróże i odkrywanie świata, o zamiłowaniu do motoryzacji, wyścigów rajdowych i sportów ekstremalnych. Wielokrotnie zwracała uwagę, że praktycznie od dziecka towarzyszy jej zasada, związana z tym, że nie ma rzeczy niemożliwych do osiągnięcia. Dlatego też lubi pokonywać granice i bariery, które uznawane są za nieprzekraczalne, zwłaszcza przez kobiety. W tym kontekście wspominała o swoim udziale w rajdzie Sahara-Dakar, wspinaczce wysokogórskiej, skokach spadochronowych, podróżach w różne niebezpieczne rejony itp.
Wspominała też o swojej działalności na rzecz pomocy dzieciom i kobietom pokrzywdzonym przez los, zwłaszcza wykorzystywanym, prześladowanym i z różnych powodów wykluczonym ze swoich środowisk. Tematy te realizuje i prezentuje m.in. w programie „Kobieta na krańcu świata” emitowanym na antenie TVN oraz w różnych światowych stacjach telewizyjnych.
Tematyce tej poświęcony jest także wyreżyserowany przez nią film „The One with Hope”. Bohaterką tego dokumentu jest Anja Ringgren Lovén, duńska działaczka oraz założycielka organizacji Land of Hope, która ratuje i zapewnia schronienie nigeryjskim dzieciom oskarżonym o czary i porzuconym z tego powodu przez bliskich. Dla osób żyjących w skrajnym ubóstwie i pozbawionych szansy na edukację oskarżenia o czary służą jako wymówka do zmniejszenia liczby członków w rodzinie, których trzeba utrzymać i wyżywić. Dlatego dzieci znajdujące się w takiej sytuacji, często cierpią z powodu różnych form nadużyć i są głodzone, a nawet zabijane. Są też poddawane egzorcyzmom przez lokalnych pastorów lub podawane im są trujące mikstury przez szamanów i czarowników.
W dokumencie „The One With Hope” przedstawione jest niezwykłe życie i działalność Anji Ringgren Lovén zajmującej się pomocą humanitarną i ratującej właśnie takie osoby. Bohaterem tego filmu jest także małe nigeryjskie dziecko, którego w 2016 roku ta działaczka społeczna uratowała od śmierci głodowej.
Chłopiec, któremu później Anja Ringgren Lovén i jej mąż nadali imię Hope, został oskarżony o czary i porzucony przez rodzinę. Poważnie niedożywiony, długo czekał na przybycie pomocy. Miał wówczas około 2 lat. Zdjęcie, na którym duńska pracownica pomocy humanitarnej karmi go i pomaga mu w piciu wody z butelki stało się bardzo popularne w internecie i obiegło cały świat.
Zauważyła i zwróciła na nie uwagę także Martyna Wojciechowska, która postanowiła odnaleźć bohaterów tej fotografii i dowiedzieć się nieco więcej na temat okoliczności jej powstania. Nie było to łatwe zadanie i zajęło jej aż siedem lat. Polskiej dziennikarce udało się nie tylko dotrzeć do Anji Ringgren Lovén i uratowanego przez nią chłopca, ale także jego rodziców i nakręcić na ten temat dokumentalny film.
Osoby uczestniczące w jego pokazie zorganizowanym w The Explorers Club na Manhattanie były pod wielkim wrażeniem przekazanej historii oraz determinacji duńskiej pracownicy pomocy humanitarnej w dążeniu do uratowania jak największej liczby dzieci skazanych na śmierć, często głodową. Byli poruszeni tą sytuacją i nie mogli uwierzyć, że takie rzeczy mają miejsce w obecnych czasach.
Wśród gości specjalnych pokazu był m.in. konsul generalny Mateusz Sakowicz, który w trakcie dyskusji po projekcji wyraził swój podziw dla poświęcenia i oddania osób pomagających niewinnym dzieciom porzuconym przez ich rodziny. Z ogromną atencją wypowiadał się także na temat zaangażowania Martyny Wojciechowskiej w nagłaśnianie takich sytuacji, a także jej odważnego podejścia do życia i wyzwań jakie cały czas stawia przed sobą. Stwierdził również, że jest dumny z tego, że mógł uczestniczyć w tym spotkaniu i osobiście poznać polską podróżniczkę i dziennikarkę.
Martyna Wojciechowska czas pobytu w Wielkim Jabłku wykorzystała także do zrealizowania innych swoich marzeń. Jednym był jej udział w nowojorskim maratonie, który ukończyła. Zwiedziła także Nowy Jork i pokazała jego uroki swojej nastoletniej córce Marysi Błaszczyk, która tę metropolię odwiedziła po raz pierwszy.
*****************
„Chłopiec nie był przekonany i trudno mu się dziwić bo miał dużo sprzecznych emocji, ale teraz relacje pomiędzy nim a mamą układają się naprawdę dobrze” – zapewnia w rozmowie z „Nowym Dziennikiem” Martyna Wojciechowska, reżyserka filmu dokumentalnego „The One with Hope” opowiadając o dalszych losach jego głównego bohatera.
Skąd wzięła się inspiracja i pomysł na realizację filmu „The One With Hope”?
Blisko dziewięć lat temu zobaczyłam zdjęcie, które przedstawiało wygłodzonego i ledwo trzymającego się na nogach chłopca oraz białą kobietę, która się nad nim pochylała, podawała mu z butelki wodę do picia oraz karmiła go ciastkami. Zastanawiałam się wówczas na co patrzę, ponieważ był to niesamowity obrazek, tym bardziej, że żyjemy w XXI wieku. W związku z tym poczułam potrzebę by dowiedzieć się czegoś więcej o historii z tego zdjęcia i w ten sposób trafiłam na Anję Ringgren Lovén i jej działalność. Postanowiłam też, że odnajdę ją oraz tego chłopca, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy w ogóle zdołał przeżyć. Później wydarzyło się wiele rzeczy, które mi to uniemożliwiły, bo początkowo nie mogłyśmy zgrać terminów, a potem wybuchła pandemia. W końcu dotarłam do Nigerii i zrealizowaliśmy ten film dokumentalny oraz pokazaliśmy światu niesamowitą pracę Anji Ringgren Lovén i jej organizacji Land of Hope.
Jak długo trwała i jak wyglądała praca nad tym dokumentem?
Od momentu, kiedy zaczęłam czytać o Anji Ringgren Lovén i myśleć o filmie minęło kilka lat. Natomiast wyjeżdżając już do Nigerii, nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, nie byliśmy pewni czy nam się tam uda dotrzeć oraz odnaleźć mamę chłopca. Bardzo nam na tym zależało, ponieważ wiedzieliśmy, że to będzie bardzo mocna część tej opowieści, ale pewności, że nam się to uda, nie mieliśmy do samego końca. Później, będąc już w miejscu, w którym działa Land of Hope postanowiliśmy, że nie skończymy tego dokumentu na opowieści nigeryjskiej, tylko że pojedziemy do Danii i będziemy dalej śledzić losy chłopca, któremu Anja i jej mąż nadali imię Hope. Chcieliśmy pokazać jakiś większy wycinek jego losów, choć jego historia pisze się i zmienia każdego dnia.
W jaki sposób udało wam się odnaleźć jego mamę?
To wymagało wielomiesięcznego śledztwa, by dotrzeć do wioski, z której pochodził chłopiec, odnaleźć jego rodzinę i przekonać jego mamę, żeby przyjechała i zgodziła się spotkać z Hopem. To bardzo zmobilizowało Davida, męża Anji Ringgren Lovén, który podjął się tego zadania i je wykonał. Najpierw udało im się odnaleźć ojca chłopca, który oskarżył jego mamę, że to ona porzuciła dziecko. Jednak później dotarliśmy do innych osób, które nam potwierdziły, że jej już nawet nie było w wiosce, kiedy dziecko zostało wyrzucone poza społeczność. Jak było widać na filmie, matką chłopca była młoda niewyedukowana dziewczyna, która w chwili urodzenia chłopca sama była jeszcze małą dziewczynką. Ona sama była ofiarą całej tej sytuacji. Cieszę się, że teraz relacje pomiędzy nią i jej synem dobrze się układają.
Czyli znana jest ich dalsza historia, bo z filmu wynikało, że Hope był nie tylko zaskoczony spotkaniem z biologiczną mamą, ale także był niezbyt z tego faktu zadowolony.
Rzeczywiście na filmie widać, że chłopiec nie był przekonany i trudno mu się dziwić bo miał dużo sprzecznych emocji, ale teraz relacje pomiędzy nim a mamą układają się naprawdę dobrze. Okazuje się, że dziewczyna ta również potrzebuje wsparcia oraz sama musi wykonać odpowiednią pracę, żeby to zaufanie syna odzyskać.
Myślę, że na tym filmie nie kończy się Twoja działalność dokumentująca trudne społeczne problemy. Co teraz realizujesz?
Pracuję nad kolejnym filmem dokumentalnym. Niestety, to również jest trudny temat, ale ze zupełne innej części świata. Jednak na razie nie chcę zdradzać tematu. Natomiast od styczna będziemy kręcić kolejne zdjęcia do nowego, szesnastego już sezonu programu „Kobieta na krańcu świata”. Mamy w planach znów objechać prawie wszystkie kontynenty i przywieźć naszym widzom nowe historie.
Kiedy można się spodziewać nowych odcinków tego programu w telewizji?
My zawsze pracujemy w takim cyklu, w którym premiery nowych odcinków są najczęściej jesienią, od września do listopada. Widzowie będą mogli je obejrzeć w TVN, ale także na platformie streamingowej MAX czyli dawnej HBO.
Na zakończenie powiedz, co było głównym celem Twojej aktualnej wizyty w Stanach Zjednoczonych: pokaz filmu, udział w maratonie czy może pokazanie córce Wielkiego Jabłka?
Wszystko razem. Uznałam, że to jest wspaniała możliwość zmiksowania różnych okazji. Bardzo dużym wsparciem podczas tego pobytu w Nowym Jorku jest dla mnie Piotr Chmieliński, zasłużony członek The Explorers Club, z którym miałam przyjemność i zaszczyt poznać się w „National Geografic”, kiedy pracowałam tam jako redaktor naczelna. Wówczas bardzo mocno współpracowaliśmy razem, niesamowicie go podziwiam. Tak naprawę on był inicjatorem tego spotkania i muszę przyznać, że jest on dla mnie wielkim wsparciem przez wiele lat mojej pracy.
Rozmawiał Wojtek Maślanka