Relacjonowanie tak dramatycznej sytuacji jak powódź stanowi dla mediów bardzo duże wyzwanie, jest sprawdzianem jak działają i traktują ludzkie emocje. Zawód dziennikarza musi kierować się wyjątkową wrażliwością, a słowo “etyka” powinno być na pierwszym miejscu – mówi medioznawczyni z USWPS dr Katarzyna Bąkowicz.
„Relacjonowanie tak trudnej i dramatycznej sytuacji jaką jest powódź stanowi na pewno dla mediów bardzo duże wyzwanie, ponieważ w ogóle jest to społecznie wyzwanie dla nas wszystkich. Natomiast na tych, którzy mają obowiązek rzetelnego informowania, bo pamiętajmy, że nie chodzi tylko o informowanie, ale o to, żeby było ono rzetelne, odpowiedzialność spoczywa bardzo duża” – powiedziała PAP medioznawczyni z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS dr Katarzyna Bąkowicz.
Jak zaznaczyła, problem z dezinformacją w takich sytuacjach jak obecna polega przede wszystkim na tym, że bardzo często nie wiemy jakie są fakty. „Musimy opierać się jedynie na domniemaniach i przypuszczeniach, a także na relacjach pojedynczych świadków, którzy nie zawsze są wiarygodni i często przedstawiają sytuację według własnego przekonania czy opinii, które niekoniecznie są zgodne z faktami. Więc siłą rzeczy w takich momentach dezinformacji pojawia się bardzo dużo, bo jest ona zjawiskiem, które często przypomina plotkę i na tym polu może dochodzić do przeinaczeń. To kategoria, którą nazywamy +misinformation+, czyli – często nieświadomego – wprowadzania w błąd” – mówiła.
Pytana, jakim doświadczeniem i wyzwaniem dla dziennikarzy, zwłaszcza młodych, są takie sytuacje oceniła, że na pewno pojawiają się trudności związane z warsztatem. „Wiadomo, że młodzi dziennikarze często jeszcze nie są tak wprawnymi specjalistami, jak ich doświadczeni koledzy. Mogą np. ulegać narracjom przekazywanym przez pojedyncze osoby i później nie do końca oddawać to w sposób bezstronny m.in. nadużywając słów bardzo emocjonalnych. Z drugiej zaś strony młodzi ludzie, mający dosyć świeże spojrzenie na rzeczywistość, mogą wnosić nową jakość” – wskazała dr Bąkowicz.
„Będzie to dla nich również poligon doświadczalny i nauczą się tego dziennikarstwa być może właśnie w takich sytuacjach przykrych i trudnych, ale z zawodowego punktu widzenia profesjonalnych. Młodzi dziennikarze często nie są skażeni taką schematycznością myślenia czy też jakimś rodzajem rutyny, którą mają ich starsi stażem koledzy i to może również stanowić dużą wartość” – zaakcentowała.
Odnosząc się do kwestii granic prywatności bohaterów takich materiałów zwróciła uwagę, że dziennikarze uczą się o etyce i jej zdaniem, w takich sytuacjach jak obecna, słowo „etyka” powinno być właśnie na pierwszym miejscu. „Ponieważ są granice, które są nieprzekraczalne i nie ma takiego tematu, ani nadawcy, który byłby uprawniony do tego, żeby łamać prywatność, nadużywać czyichś emocji. Media niestety robią to coraz częściej” – zauważyła medioznawczyni.
„Przypomnę tutaj inną tragedię, czyli zamach na World Trade Center, który był bezpośrednią przyczyną zyskania popularności przez jedną z bardziej znanych obecnie stacji telewizyjnych w Stanach Zjednoczonych, co absolutnie nie powinno mieć miejsca. I niestety też takie tragedie bardzo często stają się żerem dla nieetycznych i nierzetelnych mediów. Obecna sytuacja to sprawdzian, jak media działają i jak traktują ludzkie emocje” – podkreśliła.
Według niej nie jesteśmy niestety w stanie określić teoretycznie, jak wyznaczyć granice ludzkiej prywatności. „Oczywiście są zapisy kodeksów etycznych i prawa co dziennikarzowi wolno, a czego nie. Natomiast pamiętajmy, że jest jeszcze kategoria przyzwoitości – nawet jeżeli czasami człowiek zgadza się na upublicznienie pewnych informacji to nie zawsze powinno to mieć miejsce. Ponieważ musimy myśleć o dobru społecznym, o odbiorze tej informacji przez innych użytkowników infosfery, dzieci, osób o wysokiej wrażliwości” – mówiła dr Bąkowicz.
„Dziennikarz musi kierować się więc właśnie wyjątkową wrażliwością. Oczywiście wiadomo, że +human story+ się świetnie sprzedaje, a ludzkie tragedie napędzają oglądalność. Taka jest brutalna prawda. Natomiast jednak może czasem media powinny sobie te kalkulacje odpuścić na rzecz rzetelności. Ja byłabym bardzo szczęśliwa, gdyby tak się czasami działo” – przyznała.
Odnosząc się do sytuacji możliwego promowania własnej osoby przez dziennikarzy w kontekście tak dramatycznej sytuacji oceniła, że ktoś kto próbuje wypromować się na tragedii „nie jest godny miana dziennikarza”. „Powiedzmy to sobie wprost – to są osoby, które w tej branży, ani w tym zawodzie nie powinny pracować. Bo to nie tylko profesja, ale również rodzaj misji. I nie należy o tym zapominać. Jeśli dla kogoś jego własny wizerunek jest ważniejszy niż rzetelne informowanie innych członków społeczeństwa, to nie ma dla niego miejsca w szeregach dziennikarstwa. I to powinno być jasne” – zaznaczyła medioznawczyni.
„Niestety wątpię czy redakcje rzeczywiście będą się kierować tak rozumianą +przyzwoitością+. Jeśli materiał się dobrze sprzedaje to będzie przez te redakcje nawet promowany. Już dawno porzuciłam marzenia o tym, że będziemy mieć idealistycznych dziennikarzy, oni zawsze będą w mniejszości. Natomiast ta tabloidyzacja powoduje, że im większa ludzka tragedia, im więcej łez na twarzy bohatera, tym to się lepiej sprzedaje. Pozostawiam odbiorcom decyzję, czy będą chcieli to oglądać i karmić się takimi obrazami tragedii” – powiedziała.
Jej zdaniem sytuacja związana z powodzią jest obecnie relacjonowana w mediach w sposób różny. „Są takie media, które robią to rzeczywiście dosyć zachowawczo, starając się zachować bezstronność i pokazywać rzeczywistość w kontekście wiedzy, jaką posiadają w danym momencie. Są także niestety media, które są absolutnie bezduszne. Pamiętajmy też, że ten przekaz się miesza, bo często są emitowane np. nagrania nadesłane przez prywatne osoby. Ale to, że ktoś przysłał jakiś materiał do telewizji nie oznacza, że należy go od razu opublikować” – zauważyła.
„Muszę również z przykrością stwierdzić, że ogólnie jest tendencja do komercjalizacji tej tragedii i to mnie bardzo martwi, bo tak być nie powinno. Jest to jednak równocześnie gorący temat dla mediów co także rozumiem, więc ten medal ma dwie strony. I myślę, że dopóki będą istniały media te dwa spojrzenia zawsze będą miały miejsce. Chciałabym jednak, żeby ta strona etyczna przeważała” – dodała dr Bąkowicz. (PAP)
autorka: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ aszw/