Nowojorscy urzędnicy i służby przygotowują się do wielkiej akcji deportacyjnej, którą zapoczątkował w pierwszym dniu swojej prezydentury Donald Trump. Szacuje się, że Wielkie Jabłko jest domem dla ponad 400 tys. osób bez uregulowanego statusu imigracyjnego. W Nowym Jorku działania służb imigracyjnych mają ograniczać się do osób skazanych za przestępstwa.
„Myślę, że będzie to połączenie wielu różnych rodzajów nalotów, pod pierwszą administracją widzieliśmy wiele nalotów wczesnym rankiem o 4 rano w różnych dzielnicach, widzieliśmy wiele nalotów na miejsca pracy w całym kraju” – powiedziała Alexa Aviles, przewodnicząca Komisji Imigracyjnej w Radzie Miasta.
Władze Nowego Jorku przez ostatnie lata obwarowały miasto przepisami, które utrudniają deportacje nielegalnych imigrantów. Przykładem może być zakaz współpracy pracowników i funkcjonariuszy miejskich – w tym NYPD – z federalnymi służbami imigracyjnymi. Wyjątek stanowią przestępcy.
„Nie ma żadnych ograniczeń dla policji nowojorskiej w zakresie koordynacji z różnymi grupami zadaniowymi zajmującymi się przestępczością, nie ma żadnych ograniczeń, nic się tam nie zmieniło” – powiedział we wtorek burmistrz Eric Adams. „Będziemy nadal współpracować ze wszystkimi naszymi partnerami federalnymi, jeśli chodzi o nielegalne zachowania” – zapowiedział.
W stosunku do reszty nieudokumentowanych imigrantów miasto uruchomiło kampanie edukacyjne, m.in. organizując szkolenia i wręczają nielegalnym imigrantom broszury, które mają zapoznać ich z przysługującymi im prawami, np. w razie zatrzymania przez federalnych. Departament Edukacji poinstruował natomiast miejskie szkoły publiczne o prawach uczniów i zabronił udostępniania ich statusu migracyjnego.
Red. JŁ