New York
59°
Sunny
7:13 am6:58 pm EDT
8mph
34%
29.82
TueWedThu
64°F
54°F
50°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Opinie i Analizy

Obywatelstwo z urodzenia w USA

10.03.2025
Obywatelstwo na podstawie prawa ziemi jest przywilejem, który Ameryka daje urodzonym w jej granicach

Od pierwszych chwil urzędowania prezydent Trump wziął się do pracy i jeden po drugim podpisywał rozporządzenia, których wprowadzenie obiecywał w kampanii wyborczej. Jedni się cieszyli, drugim były one nie w smak.

Wszystkie dekrety, pod którymi nowy gospodarz Białego Domu złożył autograf, radykalnie zmieniły kierunek polityki Stanów Zjednoczonych tworzonej przez prezydentów wywodzących się z Partii Demokratycznej, którzy z ostatnich czterech kadencji utrzymywali władzę w trzech.

Jednym z rozporządzeń wykonawczych, które generuje największe emocje jest to, nie pozwalające automatycznie uzyskać obywatelstwo dzieciom urodzonym w USA, których matki przebywają na jego terytorium nielegalnie, a ojcowie także nie mają amerykańskiego obywatelstwa lub nie posiadają karty stałego pobytu.

Niemal natychmiast posypały się wnioski sądowe o zablokowanie rozporządzenia Trumpa, które składają organizacje wspierające imigrantów. I tak Sąd Apelacyjny w San Francisco odrzucił prośbę Ministerstwa Sprawiedliwości o przywrócenie stosowania dekretu, ale zapowiedział, że wróci do sprawy w czerwcu.

Wkrótce po tej decyzji stosowanie dekretu zablokowali sędziowie w Maryland, Massachusetts i New Hampshire. W dwóch z tych spraw trwają już apelacje.

O jakie liczby porodów chodzi, gdy mówimy o matkach nie mających uregulowanego pobytu w USA? Statystyki nie są miarodajne, gdyż szpitale, gdzie dzieci przychodzą na ten świat, nie żądają od matek okazania dokumentu potwierdzającego posiadanie obywatelstw, czy zielonej karty, więc najzwyczajniej podają nieprawdę, głównie z obawy, że popadną w tarapaty z władzami imigracyjnymi. Począwszy od 17 lutego szpitale, czy kliniki nie  mają prawa wydawać aktu urodzenia, który równocześnie służy za certyfikat obywatelstwa.  Mówi się, że rocznie liczba noworodków, których matki przebywają w USA nielegalnie waha się między 250-300 tys.

Trump wydał także wojnę  tzw. turystyce porodowej, kończąc z automatycznym obywatelstwem dla dzieci kobiet, które przyjeżdżają do Ameryki legalnie na wizę turystyczną, czy bezwizowo w celu urodzenia potomka. Chodzi tu o około 30 tys. dzieci.

Zarówno te kobiety, które przebrnęły przez Rio Grande, jak i te które przyleciały pierwszą klasą, roszczą prawo obywatelstwa dla swoich noworodków na podstawie klauzuli 14-ej Poprawki do Konstytucji. Klauzula pierwotnie gwarantowała obywatelstwo dzieciom byłych niewolników, ale w czasie jej opracowywania w 1866 roku Kongres rozszerzył ją dla dzieci wszystkich ras i etnicznego pochodzenia urodzonych w granicach Stanów Zjednoczonych.

Ustawodawcy nie debatowali nad tym, czy potomstwo tych osób przebywa w kraju nielegalnie, ponieważ w tamtych czasach nie istniało coś takiego, jak nielegalna imigracja.

Pierwszym prawem ograniczającym napływ przybyszów był odrażający Chinese Exlusion Act (Ustawa o Wykluczeniu Chińczyków), który wszedł w życie w 1882 roku, a dopiero w 1921 roku Stany Zjednoczone wprowadziły liczbowe ograniczenia imigracyjne.

Jak potoczą się losy rozporządzenia Trumpa ograniczającego stosowanie tzw. prawa ziemi, czyli nabywania obywatelstwa z tytułu urodzenia w granicach USA dla dzieci nielegalnych imigrantów oraz dzieci obcokrajowców przebywających w Ameryce turystycznie lub na wizach studenckich, czy pracowniczych? Eksperci prawni nie są zgodni co do ostatecznej decyzji, bo wszystko zależy od interpretacji 14-ej Poprawki przez sędziów, w ręce których sprawa może trafić.

Sąd w San Francisco, który jako pierwszy zablokował rozporządzenie Trumpa, w uzasadnieniu nazwał dekret prezydenta „rażąco niekonstytucyjnym”. Teraz Ministerstwo Sprawiedliwości może odwołać się do Sądu Najwyższego USA, który zdominowany jest przez nominatów republikańskich prezydentów stosunkiem 6:3, w tym troje sędziów nominował Donald Trump za pierwszej kadencji. Tak rozłożone głosy wcale nie przesądzają o losach rozporządzenia po myśli gospodarza Białego Domu, bowiem nie raz gremium to zajmowało odmienne stanowisko od oczekiwanego.

Może także odmówić rozpatrzenia sprawy, co utrzymałoby w mocy wyrok sądu apelacyjnego.

Istnieje jeszcze działanie Kongresu, który może przegłosować zmianę prawa w drodze przyjęcia poprawki konstytucyjnej, która wymaga 2/3 głosów obu izb i zgody 3/4 parlamentów stanowych. W żadnym z tych ciał republikanie nie mają wystarczającej przewagi.

Obywatelstwo na podstawie prawa ziemi jest szlachetną ideą i przywilejem, który Ameryka daje urodzonym w jej granicach, ale gdy nielegalnie przebywający na jej terytorium rodzice z tego tytułu nadużywają korzystanie z programów społecznych, które rujnują budżety lokalnych społeczności, a które zasilają podatnicy, to trudno się dziwić, że Trump podpisał dekret ucinający ten przywilej.

Ja jednak nie posunąłbym się do tak drastycznego ruchu, bo niczemu niewinne dzieci od pierwszego dnia na tym świecie stają się osobami drugiej kategorii.  Zabrałbym się za reformę systemu opieki społecznej, z której nie mogliby korzystać nie posiadający uregulowanego statusu imigracyjnego rodzice dziecka.

Autor: Wiesław Cypryś

Autor zdjęcia: Pixabay

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner