Janusz M. Szlechta
Była to wyjątkowa wyprawa, która trwała 15 dni. Rozpoczęła się 6, a zakończyła 20 października 2023 roku. Wyprawę „Peru Express + Linie Nazca” zorganizowało biuro Classic Travel z siedzibą w Wallington, NJ, którego założycielami są Małgorzata i Jurek Majcherczykowie. Dla Jurka Peru jest miejscem kultowym i bardzo ważnym w jego życiu.
Uczestnicy wyprawy Peru Express spotkali się w piątek w południe, 6 października, na lotnisku w Newarku, NJ. Przybyło 17 osób. Wszystkich powitał organizator i przewodnik Jurek Majcherczyk. Dwie osoby miały dołączyć do nas w stolicy Peru – Limie. Tak więc nasza grupa miała liczyć w sumie 20 osób.
Po raz pierwszy byłem w Peru w maju 2001 roku. Poleciałem z grupą, którą zorganizował Jurek Majcherczyk. Grupa liczyła 14 osób. Byliśmy w Cusco, Limie, na Machu Picchu i nad jeziorem Titicaca. Oczywiście zdobyliśmy Kanion Colca – zeszliśmy na dół i wróciliśmy na górę tego samego dnia. Trudno jest zapomnieć to, co w Peru się zobaczyło i przeżyło. Wciąż mi się marzyło, aby udać się tam jeszcze raz… I wreszcie marzenie spełniłem.
Bo Peru ma wszystko: piękną, dziką przyrodę, pustynie (na wybrzeżu), góry Andy, a także liczne ślady przeszłości. Wspaniałe naturalne tereny urozmaicają liczne pozostałości dawnych miast i świątyń. Inkowie – lud czcicieli Słońca, stworzył tutaj jedną z najznakomitszych kultur. Relikty jednej z najstarszych cywilizacji na świecie do dziś fascynują. Lista atrakcji, jakie oferuje Peru, jest długa, a do najsłynniejszych należą: tajemnicze inkaskie ruiny w pobliży Cusco, Machu Picchu, ogromne rysunki na pustyni Nazca, grobowce ludu Collas (zwane chullpas) w rejonie jeziora Titicaca czy grobowiec władcy Sipan.
Peru słynie też… z ziemniaków. Mieszkańcy tych ziem odkryli dzikie ziemniaki na brzegach jeziora Titicaca ponad 10 tysięcy lat temu. Na peruwiańskich wyżynach można znaleźć 2600 odmian ziemniaków o różnych kształtach i kolorach: od niebieskiego, przez żółty, różowy, aż po jaskrawofioletowy. Będąc w Peru 30 maja, trzeba przygotować się na zjedzenie dużej ilości dań z ziemniaków – bo to jest Narodowy Dzień Ziemniaka!
Właśnie z powodu tej różnorodności przyrodniczej i bogactwa kulturowego kraj ten jest jednym z najciekawszych miejsc turystycznych na świecie. Według oficjalnych danych Peru odwiedza co roku blisko 4,5 miliona turystów z całego świata. My dołączyliśmy do nich.
Podczas zwiedzania tylu wspaniałych miejsc poznaliśmy unikalne piękno Peru i trochę jego historii. W 1438 roku Imperium Inków rozpoczęło swoją ekspansję, aż na początku XVI wieku zdominowało ponad 200 narodów andyjskich. Cywilizacja inkaska była syntezą wszystkich kultur przedinkaskich w dzisiejszej Ameryce Południowej. Inkowie przyjęli i rozwinęli wszystkie kulturowe przejawy narodów, które zdominowali. Stworzyli państwo cesarskie, którego celem było zjednoczenie świata andyjskiego, ale ostateczna konsolidacja została zburzona przez inwazję hiszpańską. Dotarło do nas, że historia podboju państwa Inków w latach 1531-1534 przez Francisco Pizarra i jego wspólnika Diego de Almovada jest jedną z najtragiczniejszych kart w nowożytnej historii. Pazerność Hiszpanów i ich żądza złota oraz okrucieństwo połączone z brakiem skrupułów w łamaniu słowa w obliczu Indian, dla których złoto nie stanowiło materialnej wartości, a honor, pracowitość i uczciwość były nakazami moralnymi – doprowadziły do szybkiego opanowania terytorium inkaskiego i jego zniszczenia.
Niepodległość Peru odzyskało w 1821 roku. Musiało jednak upłynąć wiele lat, pełnych wewnętrznych walk, aby rozpoczął się proces budowania nowego państwa. Dzisiaj, zgodnie z konstytucją, Peru jest republiką, a głową państwa jest prezydent, wybierany w wyborach powszechnych na 5-letnią kadencję.
Przed wejściem na pokład samolotu Jurek wręczył wszystkim członkom grupy swoją książkę „Zdobycie Rio Colca – najgłębszego kanionu na Ziemi”. Po 22 latach ukazało się jej trzecie wydanie. Wstęp do tej książki napisali Elżbieta Dzikowska i Marek Kamiński. Jurek Majcherczyk zaś napisał: „Zdobycie Rio Colca” jest książką – dokumentem, napisanym na podstawie systematycznych notatek, jakie prowadziłem w czasie trwania całej wyprawy CANOANDES’79, a szczególnie fragmentów dotyczących pierwszej eksploracji Kanionu Colca. Przeniesie ona czytelnika w te majowo-czerwcowe dni 1981 roku, kiedy sześciu młodych kajakarzy porwało się na wyczyn tak śmiały, że aż szalony, który mógł się zakończyć tylko naszym zwycięstwem lub naszą śmiercią. Zwyciężyliśmy, gdyż dzikiej, nieujarzmionej przyrodzie przeciwstawiliśmy siłę woli, nasze umiejętności i zgranie oraz wiarę w siebie i w Boga. Nasz wyczyn zaowocował nie tylko pokonaniem dzikiej, górskiej, dziewiczej rzeki, płynącej w głębokim kanionie, ale przede wszystkim dokonaniem geograficznego odkrycia, wymazania z mapy Peru i Ameryki Południowej jednej z ostatnich białych plam”.
Pasażerowie zaczęli wchodzić na pokład o godz. 2 ppoł., a o 2:40 samolot miał wystartować. Start jednak się opóźniał. W pewnym momencie kapitan poinformował, że są jakieś problemy i po ich usunięciu wystartujemy. Pół godziny później stewardessa ogłosiła, że kto chce, może opuścić pokład, bo nie wiadomo, jak długo będzie trwać usuwanie usterek. Tuż przed godziną 6 wreszcie wystartowaliśmy. Po półtorej godzinie lotu, kiedy byliśmy nad Karoliną Południową, kapitan poinformował, że zawracamy do Newarku, bo… znowu są jakieś problemy. O 10 wiecz. byliśmy znowu na lotnisku w Newarku. Dostaliśmy miejsca w hotelu w pobliżu portu lotniczego i tam spędziliśmy noc.
W sobotę mieliśmy wylecieć do Limy o godz. 10 rano. Ostatecznie samolot wystartował z półgodzinnym opóźnieniem. Zgodnie z planem tego dnia mieliśmy zwiedzać Limę, ale nic z tego nie wyszło. W Limie mieliśmy półtorej godziny na przesiadkę na samolot do Arequipy. Na lotnisku dołączyło do nas małżeństwo Ewa i Wincenty Migaczowie, którzy przylecieli z Bonita Spring na Florydzie. W Arequipie wylądowaliśmy tuż po godz. 8 wiecz. Na lotnisku czekał na nas przewodnik Paul Navarro. Zaprowadził nas do autobusu, którym pojechaliśmy do hotelu Casa Andina.
Po zakwaterowaniu wyruszyliśmy na krótki spacer po historycznym centrum miasta, którego ulice zaprojektował w drugiej połowie XIX w. słynny polski inżynier Ernest Malinowski. Miasto wyglądało pięknie. To był pierwszy łyk peruwiańskiej kultury.
Zbliżała się godzina 10 i udaliśmy się na kolację do restauracji Lomo Alpaca a la Piedra. Większość z nas zjadła peruwiański klasyk, czyli aji de gallina. Jest to kurczak w żółtym sosie z ostrej papryki, serwowany z ryżem. Niektórzy rozkoszowali się causa rellena, czyli ubitymi ziemniakami, ułożonymi w warstwach z sałatką majonezową zawierającą tuńczyka, awokado i limonkę oraz jajka. Kolacja smakowała nam wybornie. Mogliśmy wreszcie odreagować niedobre emocje, jakie nam towarzyszyły przez dwa dni. Napiliśmy się też po raz pierwszy pisco sour, zgodnie z tradycją tych wypraw (tak zapewniał nas Jurek) i przy okazji wznieśliśmy toast: ariba, abajo, al centro! (do góry, w dół i do środka).
Po śniadaniu w hotelu poszliśmy zwiedzać centrum Arequipy. Jest to piękne miasto, przyciągające turystów z całego świata. Przewodnik Paul powiedział nam, że – według legendy – Arequipa została założona przez czwartego władcę Inków, który w tym miejscu rozbił obóz. Na pytanie swoich żołnierzy, czy mogą w tym miejscu się zatrzymać, odpowiedział „ari, quepay”, co w języku keczua znaczy „tak, możemy tu pozostać”. Arequipa leży na wysokości 2325 m n.p.m. Otaczają ją góry Cordillera Volcanica. Białe szczyty wulkanów górują nad miastem.
Centrum miasta to Plaza de Armas z przepięknymi drzewami, krzewami i kwiatami. Na środku stoi ogromna fontanna ze statuą żołnierza. Zobaczyliśmy tutaj ogromną katedrę zbudowaną z białego kamienia. Jako jedyna w Peru zajmuje całą szerokość placu. Została zbudowana w 1621 r., jednak wielokrotnie ulegała zniszczeniom podczas kolejnych trzęsień ziemi i pożarów. W pobliżu stoi barokowy kościół jezuicki Iglesia de La Compania de Jesus z XVI w. i przyciąga bogato zdobionymi fasadami oraz głównym ołtarzem pokrytym złotem.
Najwięcej czasu poświęciliśmy na zwiedzanie słynnego klasztoru Saint Catalina, zwanego „miastem w mieście” ze względu na swoją wielkość i charakter. Klasztor powstał w XVI w. z inicjatywy bogatej wdowy. Maria de Guzman chciała zadbać o najzdolniejsze dziewczęta i wdowy z czasów konkwisty i tu stworzyła im dom. Ponad 400 dziewczyn, w całkowitym odcięciu od świata zewnętrznego, żyło w domkach wzdłuż wąskich alejek. Ich sieć, wraz z placami i fontannami, tworzyła małe miasteczko. Dziewczyny miały fantazję i poczucie estetyki, więc malowały ściany ciepłymi kolorami, dbały o zieleń. W klasztorze jest sporo pięknych fresków i malowideł oraz kukiełkowa wersja Ostatniej Wieczerzy. Mogłoby się wydawać, że życie tutaj to była sielanka. Na pewno tak nie było. Jak się okazuje, dopiero w latach 70. XX w. do klasztoru doprowadzono bieżącą wodę. Warunki sanitarne były trudne, ale i tak lepsze w porównaniu z życiem za murami.
Przed południem wyruszyliśmy busem do miasteczka Chivay, stolicy Doliny Colca. Trasa przejazdu prowadziła przez Altiplano – płaskowyż w Andach Środkowych na wysokości 3800-4200 m oraz przez rezerwat przyrody Aquada Blanca. Anna Sudoł przeczytała w autobusie, tuż po opuszczeniu Arequipy, dwa fragmenty książki Jurka Majcherczyka „Zdobycie Rio Colca – najgłębszego kanionu na Ziemi”. Były to opowieści o wyprawie do kanionu.
Mieliśmy też okazję uczestniczyć w ceremonii – poprowadzonej przez Jurka, wspieranego przez Paula – żucia liści koki. Jurek nauczył nas żuć liście koki z prostego powodu – pomagają takim przybyszom jak my w aklimatyzacji. Koka często kojarzy się z narkotykami, a konkretnie z kokainą. Rzeczywistość jest jednak całkowicie inna. Koka jest to roślina lecznicza, która od tysięcy lat była stosowana przez rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej. Jej liście mają niesamowite właściwości lecznicze, dodają też energii. I my mieliśmy okazję tego doświadczyć.
W trakcie kilkugodzinnej podróży Jurek opowiadał nam o miejscach, które widzieliśmy z okien samochodu. Opowiadał też o ciekawych wydarzeniach i postaciach, które zapisały się w historii państwa Inków, a potem Peru. Dzielił się z nami wiadomości wielokrotnie, zazwyczaj podczas jazdy autobusem, no bo wówczas był na to czas. Dzięki temu historia Peru stała nam się bliższa.
Po drodze zatrzymaliśmy się w kilku punktach widokowych. Jeden z nich wyróżniał się tym, że stamtąd mogliśmy oglądać wulkany, na przykład wulkan Chachani, który ma 6057 m wysokości. W restauracji w małej osadzie Patahuasi wypiliśmy lokalną herbatę ziołową „El Indio”. Zgodnie z zapewnieniami, herbata ta miała nam pomóc lepiej znosić skutki działania dużych wysokości na nasz organizm. I chyba tak się stało, bo po jej wypiciu czuliśmy się mocniejsi. Co ciekawe, w tej restauracji wisi na ścianie… ogromny portret Jurka Majcherczyka z podpisem, że był on członkiem wyprawy Canoandes ’79, która zdobyła i odkryła dla świata Kanion Colca. Wiele osób, na tle tego portretu, robiło sobie zdjęcia z Jurkiem.
Po przyjeździe do Chivay (3630 m n.p.m.), zameldowaliśmy się w hotelu Casa Andina. Z hotelu pojechaliśmy busem, pokonując długi odcinek Avenida Polonia, do gorących źródeł La Calera. Wszyscy weszliśmy do basenu, aby zażyć relaksującej kąpieli.
Znaleźliśmy tu polski ślad. Na skale, w pobliżu basenu, jest przymocowana duża tablica pamiątkowa dedykowana polskim kajakarzom: „Z tego miejsca, w dniu 13 maja 1981 roku, wyruszyła Polska Akademicka Wyprawa Kajakowa CANOANDES’79, która odkryła i zdobyła dla Peru i świata najgłębszy kanion Ziemi Rio Colca”.
Kolację zjedliśmy w folklorystycznej restauracji Las Quenas w centrum miasta Chivay. Nie tylko delektowaliśmy się peruwiańskimi potrawami, ale także muzyką, gdyż na niewielkiej scenie grał dla gości 4-osobowy zespół. Oglądaliśmy też pokazy peruwiańskich tańców.
CDN
ZDJĘCIA: JANUSZ M. SZLECHTA