New York
63°
Sunny
7:13 am6:58 pm EDT
5mph
30%
29.86
TueWedThu
64°F
54°F
52°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Kultura
Warto przeczytać
Polonia

Ostatni taki bard – kolorowy ptak

23.06.2024

W niedzielny wieczór, 9 czerwca, odszedł znany i lubiany polonijny piosenkarz i gitarzysta Michał Hochman. Artysta zmarł nagle i niespodziewanie, po krótkim pobycie w jednym z nowojorskich szpitali. Przeżył 80 lat.

Wojtek Maślanka

Pogodny, radosny, uśmiechnięty, uroczy, wrażliwy, czuły, życzliwy, miły, pomocny, przyjacielski, gościnny – to najczęściej pojawiające się określenia w setkach kondolencji, jakie publikują w mediach społecznościowych fani, przyjaciele i znajomi Michała Hochmana. Wiadomość o jego śmierci nie tylko wszystkich zszokowała, ale i zaskoczyła, bowiem nikt nie był na nią przygotowany.

„9 czerwca 2024 r. wieczorem w Nowym Jorku umarł nasz piękny przyjaciel, Michał Hochman, bard, muzyk, wrażliwy artysta, kolorowy ptak, czuły człowiek. Był obywatelem świata” – czytamy na facebookowym profilu warszawskiego Teatru Żydowskiego. I taki właśnie był zmarły artysta, co również sam podkreślał w jednej z piosenek pt. „Moja wędrówka”.

Mimo że jego „ziemska podróż” zakończyła się kilkanaście dni temu, to jednak ilość śladów, jakie po sobie pozostawił w różnej postaci, a przede wszystkim w formie przyjaźni i znajomości na całym świecie, sprawia, że możemy być pewni, że pozostanie z nami na zawsze we wspomnieniach i naszej pamięci.

„A może po prostu jest tak, że moją ojczyzną jest świat” – śpiewał we wspomnianej piosence, w której – mimo że napisanej przez Andrzeja Sikorowskiego i skomponowanej przez Adama Abramka – opisał i podsumował swoje życie.

Michał Hochman chętnie występował dla Polonii / Foto: WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Urodził się w Isilkulu na Syberii, gdzie zesłani byli jego rodzice. Wychował się w Lublinie, z którego w 1968 r. musiał wyemigrować, przerywając dobrze zapowiadającą się karierę muzyczną. Miał już wtedy na swoim koncie takie przeboje, jak „Konik na biegunach”, „Złoty uśmiech” czy „32 grudnia”, którym wygrał organizowany w Warszawie „Konkurs na studencką piosenkę roku”. Po przymusowej emigracji osiadł na stałe w Stanach Zjednoczonych, a swoje dorosłe życie związał z metropolią nowojorską. Nie zapomniał jednak o ukochanym Lublinie, do którego chętnie wracał w swoich przebojach:

„Między prawdą, a legendą

Diabeł ślad swój tu wypalił

Z mego raju mnie wypędził

Ale wracam wciąż z oddali…”

Tak śpiewał w piosence nomen omen „Mój Lublin”. Powracał do niego bardzo często i z wielką z przyjemnością. Zresztą miał tam wielu przyjaciół. Do tego grona na pewno należała znana i lubiana polska piosenkarka Urszula, dzięki której chyba każdy zna pierwszy przebój zmarłego artysty pt. „Konik na biegunach”.

„Niedowierzanie – powiedziała 'Nowemu Dziennikowi’ Urszula Kasprzak opowiadając o pierwszej reakcji na wiadomość o śmierci oryginalnego wykonawcy tej piosenki. – Spotkaliśmy się przed wylotem Michała do Stanów, potem w mediach społecznościowych widziałam zdjęcia z różnych wydarzeń, na których się pojawiał, jak zawsze uśmiechnięty… – wspominała wokalistka, która podobnie jak wiele innych osób zaliczała zmarłego artystę do wyjątkowych postaci. – Dla mnie najpiękniejsza w nim była jego nieustanna ciekawość świata i ludzi, stała gotowość do poznawania, podróżowania… Nie rezygnował ze swoich marzeń, do końca był aktywny na scenie… Wyciągał pomocną dłoń do każdego, kto jej potrzebował… i chociaż czasem kosztowało go wiele rozczarowań – nie tracił wiary w ludzi, zawsze witał się z szerokim uśmiechem i otwartymi ramionami – podkreśliła Urszula, pogrążona w wielkim smutku po stracie przyjaciela. – Michał… Talent. Pasja. Radość życia…” – dodała piosenkarka na zakończenie rozmowy. Dla niej te wszystkie określenia to synonimy, jakie pozostaną w jej pamięci, i które będą się jej kojarzyły ze zmarłym artystą.

Michał Hochman był osobą bardzo życzliwą, pomocną i gościnną / Foto: WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Z kolei znany polonijny malarz i promotor kultury Janusz Skowron zapamięta Michała Hochmana jako ciepłego i wrażliwego człowieka noszącego w sercu głęboki patriotyzm.

„Łączyły nas lubelskie wspomnienia, które również znalazły miejsce w jego utworach. Swoimi piosenkami wnosił w życie wiele radości, uczuć, a także prowokował do refleksji. Często chętnie i bezinteresownie występował dla Polonii nowojorskiej dostarczając jej zawsze pozytywnej energii” – podkreślił nasz rozmówca.

Lublin to także „dom” Budki Suflera, zespołu, na którego facebookowym profilu również można znaleźć kondolencyjny wpis.

„Odszedł Michał Hochman. Mówiono o nim 'ostatni taki bard’. I słusznie. Radosny, gościnny, kochający muzykę jak mało kto. Był częścią polskiej społeczności na całym świecie. Często zapraszaliśmy Michała na swoje koncerty. Pamiętne zwłaszcza są te w Sali Kongresowej w Warszawie. Często również my korzystaliśmy z jego gościnności w USA – czytamy w facebookowym wpisie. – Był artystą, który nie starał się za wszelką cenę zdobywać serca słuchacza. Do samego końca śpiewał i grał. Jego 'Konik na biegunach’ to wielopokoleniowy przebój. Żegnaj Michale” – napisali muzycy Budki Suflera.

Jeden z ich wspólnych koncertów odbył się w listopadzie 2009 r. i miał miejsce w nieistniejącej już legendarnej sali Roseland Ballroom na Manhattanie. Wtedy też Michała Hochmana poznał polonijny promotor Grzegorz Fryc, który wspominając zmarłego piosenkarza podkreślił, że od razu „zaraził go swoim ciepłem i charyzmą”. W dodatku bardzo szybko ta znajomość przerodziła się w przyjaźń.

„Michał był człowiekiem, który zawsze był dla ludzi, czy to na scenie karmiąc dusze publiczności swoją muzyką, czy w normalnym życiu pomagając, służąc poradą czy zwykłym towarzystwem swoim znajomym i przyjaciołom – zawsze można było na niego liczyć. Jego energia była niewyczerpana i mimo wieku wydawało się, że ma jeszcze milion planów do zrealizowania, dziesiątki utworów do nagrania, setki koncertów do zagrania i przy każdej rozmowie tworzył i snuł kolejne pomysły, jak na artystę z prawdziwego zdarzenia przystało. Dzisiaj w sercach wielu ludzi gości pustka, dla nas w Polonii to tak jakby zabrano nam ikonę, część naszego organizmu, naszej tożsamości, naszego bohatera. Jedno z naszych najjaśniejszych świateł nagle zgasło – podkreślił szef Gram-x Promotions, mówiąc o śmierci artysty. – Dla nas na zawsze pozostaniesz nieśmiertelny i wiem, że w niebiosach będziesz lśnił i grał z aniołami swoje piękne melodie. Niech twoja dusza zostanie związana w węzeł życia” – dodał Grzegorz Fryc.

Michał Hochman z ukochaną Larissą Baldovin / Foto: WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

O wielkim zaskoczeniu nagłym odejściem Michała Hochmana mówił zaprzyjaźniony z nim kompozytor i producent muzyczny Adam Abramek. Jego szok był tym większy, że trzy dni przed śmiercią odwiedził przebywającego w szpitalu piosenkarza, który powracał do zdrowia.

„Jego funkcje życiowe były już ustabilizowane i zaczęliśmy nawet rozmawiać o procesie rehabilitacji poszpitalnej. To był czwartek, a w niedzielę przed dwudziestą Michał odszedł” – wspominał nasz rozmówca. Dla niego nie była to tylko znajomość na tle zawodowym. To była wielka rodzinna przyjaźń.

„W mojej pamięci pozostanie nie tylko przez projekty muzyczne, które razem tworzyliśmy – to byłaby tylko część całości. Michał to przede wszystkim piękna osobowość, z którą chciało się spędzać czas. Stąd nasze liczne wspólne podróże po Stanach i Europie. Moja rodzina, Larissa i Roxy, nasze rozmowy, wspólne przygody. Nie da się przecenić wpływu, jaki miał Michał na moje dzieci w ich formatywnych latach. Sądzę, że wiele ważnych decyzji było konsekwencją jego obecności w naszym życiu. Dla dzieci zawsze był Michasiem. W tym pieszczotliwym zdrobnieniu ukryta jest cała dobroć Michała, człowieka pogodnego, otwartego, zawsze ciekawego świata i ludzi. Dlatego nie myślę o nim tylko w aspekcie zawodowym, ale przede wszystkim jako ważnej części mojej rodziny – podkreślił Adam Abramek. – Pustka, która przenika po jego odejściu, jest dojmująca” – dodał kompozytor wielu przebojów zmarłego artysty.

Ostatnie pożegnanie Michała Hochmana odbyło się 11 czerwca w Sherman Flatbush Memorial Chapel na Coney Island. Pogrzeb będzie miał miejsce 24 czerwca na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie. Później przyjaciele i znajomi piosenkarza spotkają się w restauracji Adama Gesslera, żeby jeszcze raz powspominać zmarłego artystę.

Michał Hochman wraz z kompozytorem i producentem muzycznym Adamem Abramkiem w jego studiu nagraniowym / Foto: ALAN BRAMEK

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner