Gdy Ameryka liczy straty po przejściu huraganu “Ian” i trzyma kciuki za szybkie i łagodne zakończenie sezonu tropikalnych burz, Europa modli się o łagodną zimę. Sprzątanie na Florydzie i w innych stanach potrwa nawet lata, ale konsekwencje dobrej lub złej pogody na Starym Kontynencie mogą okazać się jeszcze poważniejsze. Od tego, czy w styczniu i lutym będą mrozy i śniegi, czy odwilż i plucha, może zależeć bieg historii.
Tomasz Deptuła
Nie przypadkiem portal “Politico” jedną ze swoich ostatnich analiz zatytułował “Dlaczego najgroźniejszą bronią Putina przeciwko Unii Europejskiej może okazać się pogoda”. I nie chodzi tu o działania na froncie, gdzie mobilizująca się rosyjska armia ma problemy nawet z zapewnieniem ciepłych ubrań dla swoich żołnierzy. Kreml od początku konfliktu gra na energetyczne złamanie Europy, dążąc do osłabienia jedności Zachodu w sprawie sankcji. Zimnych kaloryferów boją się tej zimy wszyscy, czego przykładem może być wyścig z czasem mieszkańców Polski, próbujących zaopatrzyć swoje gospodarstwa domowe w węgiel, często za astronomiczne sumy. Różnica między Amerykanami a Europejczykami jest jednak zasadnicza. Tym pierwszym grożą co najwyżej wyższe rachunki za ogrzewanie, bo energii raczej nie zabraknie, tym drugim w skrajnym scenariuszu po prostu ciężka zima z przerwami w dostawach ciepła i prądu.
ZIMA I POLITYKA
Nie przypadkiem prognozy długoterminowe na zimę są dziś czytane bardzo uważnie, choć na wiarogodniejsze wskazania i tak trzeba poczekać do listopada. Bardzo chłodna zima grozi wybuchem niepokojów społecznych w Europie z powodu szybujących w górę cen energii i rosnących kosztów życia. Inflacja, do której przyczyniają się także popandemiczne perturbacje, i bez tego zjada realne dochody. Zła pogoda może zagrozić też gospodarkom krajów Unii Europejskiej, gdy konieczne okażą się czasowe wyłączenia i reglamentacje surowców dla przemysłu.
Ostra zima to najczarniejszy scenariusz zarówno dla zagrożonego recesją Starego Kontynentu, ale także dla walczącej Ukrainy. Konieczność ogrzania mieszkańców i zapewnienia gospodarkom warunków do normalnego funkcjonowania może rozmyć solidarność Zachodu i doprowadzić do wyłomów w egzekwowaniu sankcji nakładanych na Rosję. Na to także liczy Kreml, który nie ukrywa, że chce usiąść do negocjacji na własnych warunkach, z pominięciem Ukrainy, i zatwierdzić zdobycze terytorialne na wschodzie tego kraju. Dodatkowo, po bezprawnej aneksji czterech ukraińskich obwodów, Putin będzie odwoływał do rosyjskiej doktryny nuklearnej, szachując świat groźbą użycia broni atomowej w obronie “własnego” terytorium.
USZKODZONE GAZOCIĄGI
Gdy wydawało się, że Europa zaczyna dawać sobie radę z niedoborami gazu, doszło do wybuchowego uszkodzenia gazociągów prowadzonych z Rosji do Niemiec. Oba były w chwili katastrofalnej awarii nieczynne, ale gaz zgromadzony w rurach wydobywał się u wybrzeży Danii i Szwecji jeszcze przez kilka dni. Do dziś nie potwierdzono, kto stał za wielkimi wyciekami z trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Jeszcze przed tymi incydentami Gazprom praktycznie wstrzymał, a na kierunkach w innych częściach Europy drastycznie ograniczył przesyłanie surowca. Mimo to przed eksplozjami ceny gazu na rynkach spadały, bo do Europy sprowadzono duże ilości gazu LNG zarówno z Afryki, jak i z Ameryki, a magazyny wypełniono do najwyższego poziomu od 5 lat.
Kto stał za tymi wydarzeniami? Wybuchy miały miejsce w strefach ekonomicznych Danii i Szwecji i eksperci z tych krajów wykluczyli naturalne przyczyny awarii. Moment, w którym doszło do tych incydentów, wydaje się wskazywać na Rosję. Wraz z ogłoszeniem przez Kreml częściowej mobilizacji oraz aneksji 15 proc. terytorium Ukrainy wyłączenie w brutalny sposób gazociągów stanowi kolejny przejaw eskalacji konfliktu z Zachodem.
REZERWOWA NITKA KREMLA?
To także kolejne ostrzeżenie dla Europy przed nadchodzącą zimą. Atak na Nord Streamy pokazał, jak wrażliwy jest obecnie cały europejski system energetyczny, który przez ostatnie dwie dekady był krok po kroku uzależniany od rosyjskich węglowodorów. Wystarczy kolejny incydent z związany z europejską infrastrukturą energetyczną, aby ceny surowców poszybowały znów pod przysłowiowy sufit. Ostatnie incydenty pokazały, że atak na rurociąg lub bazę przesyłową i “przypadkowa” eksplozja to całkiem realny scenariusz. Może dojść do niego wszędzie, poczynając od norweskich pól naftowych, poprzez nitki rurociągów idących przez Ukrainę po podobne instalacje dostarczające Europie surowiec przez Turcję. Instalacje energetyczne, jako cywilne, są stosunkowo słabo chronione. Zresztą jak można ustrzec przed atakiem kilkaset kilometrów rury położonej na dnie morza? Może się nawet okazać, że nie przypadkiem ocalała właśnie jedna nitka nieuruchomionego jeszcze rurociągu Nord Stream 2. Rosja może liczyć na to, że zdesperowana i zmarznięta Europa zgodzi się na transfer gazu właśnie tą drogą, łamiąc swoje własne sankcje, bo “przypadkiem” okaże się, iż działania sił wyższych uniemożliwiają korzystanie z innych nitek przesyłowych, np. z gazociągu jamalskiego i innych prowadzących przez Ukrainę.
CZY PADNĄ KOMÓRKI?
Europa zaczęła już przygotowywać swoich mieszkańców na rzeczy zdawałoby się niewyobrażalne. Znaczenia pogody nie negują nawet politycy, którzy z bardzo ostrożnym optymizmem wypowiadają się o stanie przygotowań na zimę. “Jeśli będziemy mieli trochę szczęścia, mamy szanse na komfortowe przejście przez zimę” – zapewnia minister gospodarki Niemiec Robert Habeck. Politycy wspominają jednak o konieczności utrzymywania niższych temperatur w mieszkaniach w zimowe miesiące. Wielkie energochłonne spółki konsumujące duże ilości gazu przygotowują plany na wypadek reglamentacji. Na razie nikt nie mówi o podobnym działaniu w przypadku zwykłych konsumentów, ale wspomina się o możliwości wyłączeń prądu. A to z kolei grozi przerwami w funkcjonowaniu sieci komórkowych, przed czym głośno ostrzegają najwięksi europejscy operatorzy. Zima bez działających smartfonów, pozbawionych możliwości odbierania internetu? W dzisiejszych czasach trudno to sobie nawet wyobrazić.
Problemem spędzającym sen z oczu ekspertom jest już także kolejny sezon zimowy 2023/2024. W przyszłym roku, przy praktycznej nieobecności rosyjskiego gazu na europejskim rynku, wypełnienie magazynów będzie trudniejsze niż obecnie. Wiele zależeć będzie, z jakimi zapasami kraje wyjdą z rozpoczynającego się właśnie sezonu grzewczego.
Pogoda tej zimy może być zarówno czynnikiem łagodzącym, jak i zaostrzającym problem braku surowców energetycznych. Będzie więc jednym z decydujących czynników, które mogą rozstrzygnąć o wyniku konfliktu na Ukrainie. Władimirowi Putinowi, liczącemu na to, że poparcie dla Ukrainy wśród marznących Europejczyków będzie chłodło z każdym zimowym miesiącem, pozostaje na razie zaklinanie pogody. Na szczęście wstępne długoterminowe prognozy przewidują, że europejska zima będzie minimalnie cieplejsza od średniej wieloletniej.