Pożary, które od połowy tygodnia sieją spustoczenie w rejonie Los Angeles w Kalifornii, gaszą również prywatni strażacy – poinformował w sobotę portal gazety „Los Angeles Times”. Pracują chroniąc rezydencje klientów, którzy wykupili specjalne rozszerzone polisy ubezpieczeniowe.
Jedną z takich firm jest Wildfire Defense Systems należąca do Davida Torgersona. Kiedy wybuchły kalifornijskie pożary jej strażacy, dysponujący własnym zaopatrzeniem w wodę oraz wyposażeni w żel przeciwogniowy i węże, wyruszyli pod konkretne adresy.
Zdaniem Torgersona ich działania są społecznie korzystne. Klient zachowuje dom, a firma ubezpieczeniowa nie musi wypłacać wielkiego odszkodowania pozwalającego na odbudowę. „Zawsze jest lepiej, jeśli nie spalą się domy czy przedsiębiorstwa” – powiedział.
Torgerson stwierdził, że większość niepublicznych strażaków nie działa dla prywatnych zleceniodawców, zawierają umowy z rządem. Władze federalne od lat 80. zatrudniają na kontraktach prywatne jednostki pożarnicze. Usługę tę wykonuje co najmniej 250 firm. Drugą najważniejszą grupą klientów są firmy ubezpieczeniowe – powiedział portalowi CNN Mike Stutts, kalifornijski strażak.
Są jednak również przedsiębiorstwa, świadczące usługi bogatym klientom indywidualnym. Jedna z takich firm na swojej stronie zapewnia, że dzięki zawarciu umowy łatwiej będzie ubezpieczyć nieruchomość i ograniczyć straty. Przedsiębiorstwo obsługujące m.in. klientów z Los Angeles i San Diego oferuje rozpylanie środków zmniejszających palność lasów w celu zatrzymania rozprzestrzeniającego się pożaru oraz „podwójną warstwę ochrony poprzez owijanie konstrukcji naszym systemem koców przeciwpożarowych”.
W opinii mediów, obecność prywatnych firm pożarniczych jest kontrowersyjna. Unaocznia jak głębokie są podziały w społeczeństwie, wywołane różnicami majątkowymi. Kiedy zaczęły płonąć dzielnice gwiazd i celebrytów jeden z mieszkańców zaczął w mediach społecznościowych szukać kontaktu do prywatnej firmy strażackiej. „Zapłacę każdą kwotę” – zapewniał. Czytelnicy posumowali to jako dowód na nieczułość i „skrajną bezczelność”.
Firma Torgersona była w zeszłym roku wzywana do ponad 60 kalifornijskich pożarów. W żadnym z tych przypadków nie spłonął chroniony przez nich dom. (PAP)
os/ mal/