New York
52°
Partly Cloudy
5:40 am8:03 pm EDT
6mph
77%
30.01
MonTueWed
68°F
73°F
64°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Kultura
Polonia

Prime Prophecy

16.04.2024
Prime Prophecy gra od 2003 roku i niedawno obchodziło 20-lecie istnienia

Podczas Metal Festiwal, który będzie miał miejsce 20 kwietnia w Centrum Polsko-Słowiańskim, wystąpią zespoły Atura, Metalfier i Prime Prophecy. Dzisiaj przedstawiamy rozmowy z liderem Prime Prophecy

Prime Prophecy – symfoniczny, progresywny metal

Gramy i nagrywamy niemal wyłącznie kompozycje autorskie – mówi Marcin Wilczek, założyciel i wokalista zespołu Prime Prophecy.

Skąd wzięła się nazwa zespołu?

Powstała 21 lat temu, po pierwszym roku istnienia kapeli. Najpierw była nazwę Pro Pain, ale zorientowaliśmy się, że taki zespół już istnieje, więc musiałem wymyślić coś innego. Nie było z tym jednak żadnej trudności. Nowa nazwa urodziła się praktycznie w ciągu 15-20 minut. Brzmi dobrze i towarzyszy nam do dzisiaj.

Czyli już przez dwie dekady?

Tak. Prime Prophecy gra od 2003 roku i w zeszłym roku obchodziło 20-lecie istnienia, czego kulminacją było wydanie naszego trzeciego studyjnego albumu, czyli “Borders of Infinity”.

Obecnie jesteś jedyną osobą, która jest w zespole od samego początku.

To prawda. Zespół założyłem wspólnie z gitarzystą Piotrem Statkiewiczem, który odszedł od nas rok temu. Po roku istnienia zespołu przyszli do nas klawiszowiec Tomek Tworek i gitarzysta Konrad Ceremuga. A w kolejnych latach pojawili się gitarzysta Darek Pakuła i perkusita Krzysiek Niewiarowski, a ostatnio dołączył basista Andrzej Maziarz, znany między innymi z gry w zespołach Raggedy czyWehikuł Czasu. Można więc powiedzieć, że trzon zespołu jest niezmienny od wielu lat.

Jak określiłbyś obecny styl zespołu?

Jeszcze jako Pro Pain zaczynaliśmy bardziej od melodyjnego hard rocka czy też hardcore, ale gdy powstał Prime Prophecy, skierowaliśmy się w stronę gotyckiego, symfonicznego metalu, który ewoluował w stronę grania progresywnego. Tak więc na dziś gramy symfoniczny, progresywny metal. Myślę, że to będzie najbardziej trafne określenie.

Wydaliście do tej pory trzy studyjne albumy.

Tak. Naszym pierwszym albumem był wydany w 2006 roku “Perfection Finally Has Its Price”. W 2011 roku na rynku ukazał się album „Dark Side of Heaven”, a w 2023 powstał wspomniany już wcześniej “Borders of Infinity”. Do niektórych utworów powstały również imponujące rozmachem teledyski. Pierwszy klip, jaki zrealizowaliśmy, powstał do utworu „Viking”, który został stworzony specjalnie dla boksera Marcina Wacha i składa się z fragmentów jego walk. To oficjalny utwór Mariusza Wacha na wejście do ringu i można było go usłyszeć wielokrotnie przed jego walkami. Najważniejsze nasze teledyski powstały do dwóch utworów z ostatniej płyty, czyli do kawałków „End of the Beginning” i „Memories from the Past”. Dostaliśmy wiele opinii, że od strony wizualnej prezentują się one wyjątkowo klimatycznie.

W ciągu 20 lat zagraliście pokaźną liczbę koncertów.

Było tego sporo, ale nie tyle, ile byśmy chcieli. Jak każda kapela, która funkcjonuje tyle czasu, mieliśmy różne wzloty i upadki związane ze zmianą muzyków, z pandemią czy innymi okolicznościami. Jednak mimo tego w swojej historii zagraliśmy wiele koncertów. Jednym z bardziej znaczących był występ na festiwalu Emergenza, w którym uczestniczyło 300 kapel amerykańskich. Dostaliśmy się do finału i chociaż ostatecznie zajęliśmy 3. miejsce, to uznaję to za duży sukces, bo konkurencja była liczna, a wiele zespołów prezentowało znakomity poziom.

Śpiewasz wyłącznie po angielsku?

Tak, ponieważ od początku nastawiamy się bardziej na amerykański rynek. Śpiewając po polsku w tym gatunku muzycznym za wiele raczej byśmy nie zdziałali. Co nie zmienia faktu, że bardzo lubimy grać dla Polonii.

Wszystkie kawałki komponujecie sami?

Gramy i nagrywamy niemal wyłącznie kompozycje autorskie. Jestem odpowiedzialny za teksty, a pomysły muzyczne rozwijamy wspólnie na próbach, czyli muzyka jest dziełem całego zespołu. Jedynym coverem, jaki nagraliśmy i który trafił zresztą na ostatnią płytę, był utwór „Small Town Boy” zespołu Bronski Beat. Oczywiście został przez nas całkowicie przearanżowany. Na pewno zagramy ten numer na koncercie w Centrum Polsko-Słowiańskim. Tym bardziej że dostaliśmy wiele pozytywnych komentarzy po nagraniu tego numeru, również od Amerykanów.

Jeśli chodzi festiwal w CP-S, to czego mogą się spodziewać uczestnicy po Waszym występie?

Ci, którzy przyjdą na festiwal, spodziewać się z naszej strony mogą wiele pozytywnej energii i dużo metalowo-symfonicznej muzyki. Grając metal nie jesteśmy typowo undergroundową czy niszową kapelą, która swoją twórczość wiążą wyłącznie z jakąś subkulturą czy też jedną grupą odbiorców. Z tego, co wiem, słuchają nas miłośnicy różnych stylów muzycznych. Na pewno więc żaden z uczestników festiwalu nie będzie zawiedziony.

Miałeś okazję wystąpić kilka miesięcy temu na scenie w CP-S podczas festiwalu rockowego.

Tak i bardzo cieszę się, że będę mógł wystąpić tam po raz drugi. Jako Prime Prophecy jesteśmy zawsze bardzo szczęśliwi i zaszczyceni, kiedy możemy zagrać dla Polonii. Wszyscy jesteśmy przecież Polakami i za każdym razem grając na imprezach w polskich miejscach spotykamy się z niepowtarzalną energią i ciepłym przyjęciem. Festiwal rockowy wspominam bardzo dobrze. Przyszło sporo osób, atmosfera była wyjątkowa i wszyscy dobrze się bawili. Sama sala również robi wrażenie. Posiada dobre nagłośnienie i akustykę. Nic tylko grać.

PR CP-S

FOTO: ARCH. PRIME PROPHECY

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner