„Nie dla przytułku w szkole”, „Zapewnijmy bezpieczeństwo naszym dzieciom”, „Wspieramy osoby ubiegające się o azyl, ale nie w szkołach”, „To szaleństwo burmistrza” – to tylko kilka haseł, które można było zobaczyć lub usłyszeć podczas protestu zorganizowanego 16 maja na Williamsburgu przed budynkiem, w którym mieszczą się szkoły PS 17 i MS 577. Rodziców zbulwersowało przemianowanie nowo wybudowanej sali gimnastycznej na schronisko dla azylantów. Podobne protesty miały również miejsce przed innymi placówkami wykorzystanymi na tymczasowe schroniska.
„Od 14 maja 2023 roku kilka rodzin będzie tymczasowo korzystać z wolnostojącej sali gimnastycznej w naszej szkole, która zostanie zamieniona na krótkotrwały dom dla osób i rodzin ubiegających się o azyl. Nie powinno to mieć wpływu na działalność szkoły, a rodziny te nie będą miały dostępu do żadnej innej jej części, w której przebywają uczniowie i pracownicy” – to fragment listu, który w niedzielę, 14 maja, do rodziców uczniów przesłała Maria Masullo, dyrektorka gimnazjum MS 577 będącego jedną z najlepszych tego typu szkół w północnej części Brooklynu. Zapewniła także, że sytuacja ta nie wpłynie na funkcjonowanie placówki oświatowej, którą kieruje.
„Podczas całego procesu będzie ściśle koordynowana współpraca między kuratorem, dyrektorem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo szkoły, Biurem Zarządzania Kryzysowego i innymi agencjami miejskimi. Naszym najważniejszym priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa uczniom i naszej społeczności” – czytamy dalej w komunikacie. Niestety rozgoryczonych rodziców to nie przekonuje bowiem dla nich – mimo wyrozumiałości do patowej sytuacji z migrantami, jaka zaistniała w Nowym Jorku – bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze. Ich złość jest tym większa, że nikt wcześniej z nimi nie konsultował tej decyzji, ani nawet ich nie poinformował o stworzeniu schroniska na terenie szkoły. Nie przekonują ich zapewnienia o odpowiedniej ochronie dla uczniów i bezpieczeństwie podczas pobytu azylantów w szkole, tym bardziej, że już pojawiła się informacja, że w nowo wybudowanej sali gimnastycznej mają być zakwaterowani tylko samotni, dorośli mężczyźni, a nie żadne rodziny.
„Czekałem dwa lata by móc pograć w sali gimnastycznej z moimi przyjaciółmi, a teraz wszystko zostało zrujnowane” – czytamy na jednym z banerów wyeksponowanych przez protestujących. Okazuje się, że dzieci nie tylko nie będą mogły korzystać z niedawno oddanego do ich użytku obiektu, ale nawet z boiska, podwórka i placu zabaw znajdujących się wokół szkolnego budynku.
Nie odbędą się też zaplanowane w MS 577 uroczystości i imprezy, w tym uroczyste zakończenie szkoły przez odchodzących ósmoklasistów. Należy przy tej okazji dodać, że uczniowie ci nie mieli także uroczystego zakończenia szkoły podstawowej, ponieważ uniemożliwiły to ograniczenia pandemiczne.
„Jestem tym wszystkim bardzo zbulwersowana. Mój syn Adaś chodzi do szóstej klasy w tej szkole. W niedzielę o godz. 8 wieczorem dostaliśmy emaile od dyrektorki z informacją, że niestety sala gimnastyczna, która niedawno została oddana do użytku będzie zamknięta i dzieci nie będą miały możliwości korzystania z niej. Odwołane zostały uroczystości zakończenia szkoły, piknik i wszelkie wydarzenia. Poza tym dzieci nie będą miały zajęć sportowych ani nie będą mogły wyjść na podwórko i przez siedem godzin będą musiały siedzieć wewnątrz szkolnego budynku” – powiedziała oburzona Ania Mojsiewicz, która jest także członkiem Komitetu Rodzicielskiego i chociażby z tego powodu powinna o pewnych sprawach być wcześniej poinformowana. Niestety podobnie jak pozostali rodzice komunikat o stworzeniu schroniska dla azylantów otrzymała, już po podjęciu decyzji przez władze miejskie i oświatowe.
„W naszej szkole ma się pojawić 425 mężczyzn i co trzy dni mają się zmieniać. W jaki sposób zostaną zachowane warunki sanitarne, skoro są tutaj tylko dwie łazienki? Poza tym nie znamy historii i przeszłości tych ludzi. Oczywiście mogą być zarówno dobrzy i spokojni, jak też źli i z kryminalną przeszłością. Dlaczego akurat nasze dzieci muszą być poszkodowane i cierpieć z tego powodu?” – pytała retorycznie nasza rozmówczyni. Wtórowały jej inne polskie mamy, ponieważ w placówce tej jest bardzo dużo uczniów mających polskie korzenie.
„Poza tym nie wiadomo co oni z tymi migrantami będą robić po upływie 72 godzin. Czy mają dla nich jakieś stałe mieszkania? Może się przecież okazać, że ich wypuszczą na zewnątrz i zamieszkają w pobliskich parkach. Jak wówczas będzie wyglądała okolica i czy będzie bezpieczna? Mój syn Maciej do tej pory sam wracał do domu, a teraz będę musiała mu załatwić eskortę” – stwierdza pani Beata pragnąca zachować anonimowość.
„Moja córka, która jest w szóstej klasie, również sama przyjeżdżała do szkoły i sama też wracała. Co mam teraz zrobić? Ja w tym czasie jestem w pracy. Bardzo się obawiam o jej bezpieczeństwo” – dodaje pani Katarzyna, również chcąca pozostać anonimową. Wszystkie panie wyraziły obawy związane z możliwością pojawienia się wśród azylantów osób z przeszłością kryminalną i seksualną. Tego nikt wcześniej nie jest w stanie sprawdzić, ponieważ są to obcokrajowcy ubiegający się o stały pobyt w Stanach Zjednoczonych, w dodatku często nielegalnie przekraczający granicę. Różnego rodzaju obawy mają także uczniowie, którzy wzięli udział w proteście.
„Jestem bardzo sfrustrowana tą sytuacją, ponieważ nie tylko nie będziemy mogli korzystać z sali gimnastycznej, ale nawet nie będziemy mogli bawić się na zewnątrz szkoły. Zamiast tego będziemy musieli siedzieć wewnątrz przez siedem godzin, a niektórzy moi przyjaciele korzystając z zajęć pozaszkolnych nawet dziesięć godzin” – podkreśliła w rozmowie z „Nowym Dziennikiem Kaia Matthews, uczęszczająca do siódmej klasy w MS 577. Uczennica zwróciła także uwagę na problem natury psychicznej jej rówieśników i młodszych dzieci uczęszczających do znajdującej się w tym samym miejscu szkoły podstawowej PS 17.
„Myślę, że ta sytuacja będzie miała także duży wpływ na nasze zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie, bo jak mamy dobrze funkcjonować, jeśli codziennie będziemy przychodzić do szkoły i pozostawać w niej przez co najmniej siedem godzin pod zamknięciem, ponieważ nie wolno mam będzie wychodzić na podwórko. A co z dziećmi z podstawówki i przedszkola? To nie jest w porządku, żeby każdego dnia zamykać w szkolnych murach 700 uczniów” – stwierdziła Kaia Matthews.
Swoje obawy dotyczące bezpieczeństwa wyraziła również New York City School Safety Coalition, twierdząc, że posunięcie to naraża uczniów na duże ryzyko i zwróciła się do burmistrza Erica Adamsa o znalezienie innych miejsc na lokum dla azylantów.
We wtorkowym proteście wzięło udział kilkadziesiąt osób – rodziców i uczniów – mających nadzieję, że uda im się powstrzymać pojawienie się migrantów na terenie szkoły. Na szczęście w placówce tej w momencie oddania gazety do druku, a więc we wtorek 16 maja jeszcze nie było azylantów, ale najprawdopodobniej – jak uważają niektórzy manifestanci – zostaną tam przywiezieni pod osłoną nocy, gdy już nikt nie będzie protestował. Na środę i kolejne dni zaplanowane są dalsze akcje. W dodatku wielu rodziców zadeklarowało, że w ich trakcie nie poślą swoich dzieci do szkoły, ale zabiorą je na protest. Być może w ten sposób skłonią władze szkolne oraz kuratora 14. dystryktu by się „obudzili i przejrzeli na oczy”.
W łączonej szkole podstawowej PS 17 i gimnazjum MS 577 jest razem 700 uczniów. Obecnie placówka ta oprócz bardzo wysokiej średniej ma także najlepszą frekwencję na całym Brooklynie wynoszącą 93 procent obecności.
Prócz tej williamsburskiej szkoły na tymczasowe schroniska zostało wytypowanych przez nowojorskie władze co najmniej pięć innych placówek oświatowych na Brooklynie, w tym: PS 188 na Coney Island, PS 172 na Sunset Park, PS 189 na Crown Heights oraz PS 18 i PS 132 na Williamsburgu.
Wszędzie decyzja nowojorskich władz dotycząca zamiany sal gimnastycznych na przytułki dla azylantów wywołała oburzenie i sprzeciw. Rodzice są zbulwersowani, ponieważ ani nikt z nimi tego nie konsultował, ani też nie zostali o tym fakcie wcześniej poinformowani. W dodatku decyzja ta – ich zdaniem – nie jest zgodna z prawem, kłóci się chociażby z wymogiem odpowiedniej odległości schronisk od szkół, kościołów i placów zabaw. Tłumaczenie jej potrzebą chwili i nadzwyczajnymi okolicznościami ich nie przekonuje i nie wierzą w tymczasowość tych miejsc. Dowodem tego jest schronisko przy 146 Clay Street na Greenpoincie utworzone w 2013 roku, jeszcze za czasów urzędowania burmistrza Michaela Bloomberga, które też miało mieć tymczasowy charakter, a działa do tej pory.
Niestety, nie wiadomo też na jakiej rzeczywistej podstawie prawnej podjęto decyzję o umieszczeniu azylantów w obiektach szkolnych, jak długo ta akcja ma trwać, jakie są dalsze plany w stosunku do tych osób, ani też czym się mają zajmować w trakcie pobytu w przytułku. Te i wiele innych pytań zostało wysłanych przez redakcję „Nowego Dziennika” do nowojorskiego kanclerza ds. szkolnictwa Davida Banksa, do prezydenta Brooklynu Antonio Reynoso oraz Davida Cintrona, kuratora 14. dystryktu edukacyjnego, pod który podlega PS 17/MS 577. Niestety – do chwili oddania gazety do druku nikt z nich nie odpowiedział, mimo że emaile zostały przesłane już w poniedziałkowy wieczór.
Jedyną oficjalną wiadomością na temat akcji z azylantami w szkołach jest oświadczenie opublikowane przez biuro burmistrza Erica Adamsa.
„Jak informowaliśmy od wielu miesięcy, jesteśmy w środku kryzysu humanitarnego. Otworzyliśmy około 150 miejsc wsparcia, w tym osiem dużych ośrodków pomocy humanitarnej, aby obsłużyć ponad 65 000 osób ubiegających się o azyl. Tylko w zeszłym tygodniu dotarło do nas ponad 4200 migrantów ubiegających się o azyl i w dalszym ciągu, codziennie, pojawiają się setki nowych osób szukających schronienia. Każdego dnia otwieramy ośrodki pomocy i schroniska, ale już nam brakuje miejsca. Jak powiedział burmistrz, każda opcja jest brana pod uwagę, ponieważ pracujemy nad wypełnieniem naszego moralnego mandatu, ale wszyscy powinniśmy spodziewać się, że ten kryzys wpłynie na działalność każdej służby miejskiej” – czytamy w oświadczeniu.