„Uczciwe pojednanie czy rozliczenie musi się wiązać z zapłatą za zbrodnie i krzywdy oraz ze zwrotem zrabowanych zasobów, które zostały wywiezione z Polski” – podkreśla w rozmowie z „Nowym Dziennikiem” wiceminister spraw zagranicznych i zarazem przewodniczący Rady Instytutu Strat Wojennych im. Jana Karskiego Arkadiusz Mularczyk.
Panie Ministrze, od kilku dni przebywa Pan służbowo w Stanach Zjednoczonych i miał już Pan okazję odbyć szereg różnych spotkań. Wiem, że ta wizyta ma związek ze sprawą reparacji wojennych. To jest chyba jej główny cel, ale czy jedyny?
Moja wizyta jako sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, ale także pełnomocnika rządu do spraw odszkodowań wojennych, ma wielowymiarowy charakter. Po pierwsze, chcemy podziękować Stanom Zjednoczonym za ich zaangażowanie we wzmocnienie wschodniej flanki NATO, za to, że są odpowiedzialnym partnerem i sojusznikiem Polski, za to, że w naszym kraju stacjonują amerykańscy żołnierze oraz mamy dobrą współpracę wojskową i militarną, a także za to, że Stany Zjednoczone bardzo mocno wspierają walczącą Ukrainę. Mamy świadomość, że ta wojna jest bardzo ważna z naszego punktu widzenia, ponieważ to jest także walka o nasze bezpieczeństwo, właściwe bezpieczeństwo całego regionu i krajów bałtyckich, Polski i Europy Środkowo-Wschodniej. Tak więc podczas moich spotkań dziękowałem Kongresowi, senatorom i kongresmanom za ich poparcie i postawę Ameryki w tym trudnym czasie. Także podczas wizyty w Departamencie Stanu przekazywałem takie wyrazy wdzięczności. Oczywiście podnosiłem również kwestię dalszego wsparcia dla walczącej Ukrainy, podkreślając, że tylko zjednoczony Zachód, czyli NATO, jest w stanie wspólnie z Ukrainą pokonać Rosję i wygrać tę wojnę. Myślę, że w dużej mierze wszyscy moi rozmówcy byli zgodni, że tak rzeczywiście jest. Oczywiście poruszałem też temat, który jest głównym celem mojej wizyty w Stanach Zjednoczonych, czyli kwestię zaangażowania Kongresu USA oraz kongresmanów i senatorów w uświadomienie problematyki braku odszkodowań i reparacji wojennych dla Polski, a także asymetrycznego traktowania obywateli polskich po II wojnie światowej przez Niemcy w zakresie świadczeń odszkodowawczych w porównaniu do innych krajów i nacji.
Na czym oparte są informacje dotyczące odszkodowań wojennych?
Podstawą naszych działań jest przede wszystkim raport o stratach wojennych, który został opublikowany 1 września ub.r. na Zamku Królewskim w Warszawie, a którego byłem współautorem wraz z grupą ekspertów i naukowców. Jest to bardzo odpowiedzialny, dokładny i szczegółowy dokument, który opisuje straty materialne, demograficzne i takie, które dało się obliczyć na podstawie dostępnych materiałów i dowodów. Chodzi o straty wojenne, które poniosła Polska, a które nie zostały nam nigdy zrekompensowane. Zwróciłem również uwagę na problematykę braku odszkodowań dla obywateli polskich oraz braku systemowej restytucji dóbr kultury. Raport ten spotkał się z dużym odzewem zarówno w Polsce, jak i na świecie, ponieważ było na jego temat dużo publikacji i międzynarodowej dyskusji. Dało to podstawę do wystosowania 3 października ub.r. noty dyplomatycznej do rządu Niemiec. Po trzech miesiącach, 3 stycznia br., Niemcy odpowiedziały, że dla nich sprawa jest zamknięta i negocjacji nie podejmą.
Jak Pan zareagował na tę odpowiedź?
Oczywiście oceniam bardzo krytycznie i negatywnie tę postawę i stanowisko rządu Niemiec, ponieważ w tej odpowiedzi na notę nie było absolutnie żadnych argumentów, żadnego uzasadnienia faktycznego ani prawnego w sytuacji, gdy myśmy w naszej nocie dyplomatycznej zaprezentowali dziewięć konkretnych żądań. W związku z powyższym, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, nasz rząd niezależnie od tego podjął szereg działań o charakterze międzynarodowym. 28 października ub.r. zostałem powołany przez premiera Mateusza Morawieckiego na sekretarza stanu oraz pełnomocnika rządu do spraw odszkodowań wojennych i przystąpiliśmy bardzo energicznie do działania w tym obszarze. Zaczęliśmy od poinformowania wszystkich krajów Unii Europejskiej, NATO i Rady Europy – w sumie ponad 50 krajów – o przesłankach faktycznych i prawnych naszych roszczeń. Do wszystkich tych krajów przesłaliśmy raport dotyczący strat wojennych, a także wystąpiliśmy do naszych kluczowych sojuszników, w tym USA. Poinformowaliśmy oczywiście najważniejsze komisje Kongresu, Komisji Spraw Zagranicznych, Senatu, ale także Komisję Helsińską Kongresu oraz 11 istotnych senatorów i kongresmanów, którzy zajmują się sprawami międzynarodowymi. Oprócz tego wystosowaliśmy pisma do sekretarza generalnego Narodów Zjednoczonych, do agent ONZ, które zajmują się ochroną praw człowieka, a także do sekretarza generalnego UNESCO w obszarze braku restytucji dzieł sztuki i do Rady Europy, gdzie również przygotowałem projekt rezolucji dotyczący kwestii asymetrii wypłacanych świadczeń obywatelom Europy Środkowo-Wschodniej i braku możliwości wstąpienia przez tych obywateli na drogę sądową. W ciągu ostatnich trzech miesięcy podjęliśmy szereg działań, żeby tę sprawę umiędzynarodowić i konsekwentnie to robimy prezentując nasze stanowisko poprzez rozsyłanie raportu o stratach wojennych i jego skróconej wersji do wielu krajów i międzynarodowych podmiotów. Informujemy w ten sposób o problematyce, której Niemcy nie chcą z Polską uregulować.
Czyli ta wizyta jest elementem dalszego nagłaśniania kwestii reparacji wojennych. Czy dotyczy to tylko świata amerykańskiej polityki, czy też szerszego spektrum, do którego chcecie dotrzeć?
Moja wizyta w Stanach Zjednoczonych wiąże się z trzema komponentami. Pierwszy z nich, który już zakończyliśmy, związany był z Kongresem USA. W jego ramach odbyliśmy 13 spotkań z senatorami i kongresmanami, a także dwa z think tankami – Heritage Foundation i Institute of World Politics. Drugi komponent związany był z ONZ, gdzie odbyliśmy spotkania z jego wysokimi przedstawicielami, a także przedstawiliśmy naszą problematykę widzianą w różnych aspektach, zarówno w kwestii polityki historycznej, jak i asymetrii oraz pewnej dyskryminacji krajów Europy Środkowo-Wschodniej, jeśli chodzi o sprawę odszkodowań i świadczeń reparacji. Dla nas również bardzo ważnym i wręcz kluczowym aspektem jest kontakt z Polonią, którą chcemy zaangażować w proces poparcia naszej inicjatywy oraz wsparcia petycji do Kongresu. Chcielibyśmy, żeby Kongres Polonii Amerykańskiej, jak również wszystkie organizacje polonijne zaangażowały się w procedurę zbierania podpisów pod petycją do Kongresu, oraz żeby Polonia interweniowała w tej sprawie do kongresmanów i senatorów. Uważamy, że niemal dziesięciomilionowa Polonia w Stanach Zjednoczonych jest bardzo ważnym elementem amerykańskiego społeczeństwa i jej głos powinien być słyszalny w Kongresie i w Senacie. Dlatego też chcemy za pośrednictwem mediów zaapelować do naszych rodaków, żeby dzwonili do kongresmanów, rozmawiali z nimi i pisali listy w tej sprawie, ponieważ chcielibyśmy, żeby ta kwestia w przyszłości stała się przedmiotem właściwej rezolucji w Kongresie i Senacie.
Wspomniał Pan, że ta wizyta w Stanach Zjednoczonych jest jednym z elementów umiędzynarodowienia procesu niemieckich reparacji wojennych. Z jakimi oczekiwaniami przyjechał Pan do kongresmanów amerykańskich? Czego Pan się spodziewa?
Kluczowe jest to, żeby ten problem w ogóle pojawił się na agendzie, czy też w świadomości amerykańskich polityków, dyplomatów i dziennikarzy, którzy często do tej pory nie mieli odpowiedniej wiedzy, a nawet pojęcia o tym, jak Polska była potraktowana po II wojnie światowej. Chcemy im pokazać, że sprawa reparacji nigdy nie była przedmiotem jakichkolwiek rozmów polsko-niemieckich, oraz że po 80 latach od zakończenia II wojny światowej przyszedł czas podsumowania, ponieważ dostrzegamy to, że historia jej dotycząca w sposób bardzo niebezpieczny przyjmuje zupełnie nieprawdziwy obraz. Bardzo często to właśnie Polacy są przedstawiani w jakimś krzywym zwierciadle ludzi odpowiedzialnych za różne rzeczy, a wiemy doskonale, że to nie jest prawda. Wiemy, że ta historia jest przedstawiana w sposób bardzo skrzywiony, dlatego traktujemy to jako ofensywę dyplomatyczną i akcję informacyjną. Uważamy, że kluczowi decydenci w Ameryce, kongresmani, senatorowie i Departament Stanu powinni znać naszą perspektywę, nasze stanowisko i prawdziwą historię II wojny światowej. Dlatego podczas tych spotkań rozdajemy raport i przekazujemy kluczowe informacje o tym, jak ta sprawa na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat była regulowana i z czego ona wynika. Podkreślamy, że z przyczyn historyczno-politycznych doszło do niesprawiedliwego potraktowania zarówno Polski, jak i polskiego społeczeństwa w porównaniu do innych nacji, innych społeczeństw i krajów. Dzisiaj chcemy to naprawić.
Jest Pan wraz z całą delegacją już po kilkunastu spotkaniach. Jakie są pierwsze reakcje Amerykanów na ten raport oraz na to, co im przedstawiacie?
Generalnie jest bardzo duże zainteresowanie tą sprawą i problematyką. Wszyscy chętnie przyjmują nasze informacje, zostawiamy im kluczowe tezy raportu, jak również jego skrócone wersje. Jesteśmy już po pewnych wstępnych rozmowach i deklaracjach. Oczywiście są to pierwsze spotkania, więc trudno oczekiwać, że od razu ktoś powie, że się zajmie naszą sprawą, ale pierwszy krok został już zrobiony i kontakty mamy już nawiązane. Na pewno będziemy kontynuować takie spotkania, rozmowy i wizyty. Dlatego bardzo ważne jest, żeby kongresmani widzieli, że jest to sprawa ważna nie tylko dla polskiego rządu czy parlamentu, ale też, że jest ważna dla Polonii. Stąd też mój apel o to, żeby również Polonia włączyła się w tę sprawę, oraz żeby amerykańscy prawodawcy wiedzieli, że jest ona jedną z najważniejszych w powojennej historii, a także by zauważyli, że Polonia jest w nią zaangażowana tak, jak w kwestię wejścia Polski do NATO czy też zniesienia wiz. Myślę, że reparacje wojenne mogą stanowić tego typu temat, który może bardzo zjednoczyć Polonię amerykańską i dać jej podstawę do stworzenia wielkiego ruchu społecznego poparcia. Taką mam nadzieję.
Czy jest już jakiś plan działania w tej kwestii? W jaki sposób zamierzacie dotrzeć do Polonii i czy chodzi tu o całą naszą grupę społeczną, czy tylko jakieś konkretne organizacje?
Myślę, że kluczowe są w tym wypadku media. Mamy też w planach spotkania z Polonią, zarówno w Waszyngtonie, jak i Nowym Jorku; już się nawet spotkaliśmy z polonijnymi klubami. Również w Chicago spotkamy się z liderami Polonii, a także z Kongresem Polonii Amerykańskiej i jego prezesem Frankiem Spulą. Tak więc chcemy zachęcić wszystkich Polaków do tego, żeby ta sprawa była dla nich czymś, co będzie ich jednoczyło w całych Stanach Zjednoczonych, niezależnie od wyznawanych poglądów politycznych. To jest temat, który może wszystkich połączyć, a takie zaangażowanie może dać efekt w postaci tego, że prawodawcy amerykańscy zrozumieją, że ta sprawa jest ważna także dla ich wyborców, polskich wyborców, ale również dla nich. Poza tym pokazujemy jej szerszy kontekst, bo tu absolutnie nie chodzi tylko o kwestię relacji polsko-niemieckich, ale o brak systemowego rozliczenia się Niemiec z różnymi krajami i narodami po II wojnie światowej oraz dyskryminacji wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej i ich społeczeństw, co trwa do dzisiaj. Skutki tej dyskryminacji polegają na tym, że Niemcy zniszczyły nasze kraje, ograbiły je, zrabowały zasoby bankowe, zasoby finansowe, zasoby dziedzictwa kulturowego i narodowego, i do dziś nie chcą tego rozliczyć. W dodatku po wojnie otrzymały plan Marshalla, a nasze narody i społeczeństwa wpadły w okupację sowiecką, stąd do dziś utrzymują się różnice ekonomiczne, różnice PKB i jeszcze długo nie będzie ich łatwo zatrzeć czy wyrównać, jeżeli Niemcy nie zapłacą tych reparacji wojennych i nie zwrócą tego, co nam ukradli. Tak więc traktujemy sprawę reparacji jako problem moralny i etyczny, a także dotyczący sprawiedliwości i godności naszego kraju. Z drugiej strony traktujemy je jako element wyrównywania szans naszego kraju i całego regionu po okresie wojny i czasie panowania komunizmu.
Jednak dawno temu mówiło się o tym, że komunistyczny rząd w jakiś sposób dogadał się z Niemcami i zrezygnował z odszkodowań za wojnę.
Były takie okoliczności, że tak to określę, propagandowo-medialne, ale one nie znajdują odzwierciedlenia w żaden sposób w systemie prawnym naszego kraju. To była raczej propaganda aniżeli prawna czy legalna decyzja. Żadna formalna rezygnacja nie weszła do systemu prawnego i nie została opublikowana. Tak więc ich odpowiedź pokazuje, że nie mają argumentów, że zauważają tę sprawę, ale boją się wejść w dyskusję, bowiem każdy ich argument będzie obalony. Więc podejrzewam, że dzisiaj Niemcy myślą, że doczekają do wyborów w Polsce, oraz że po ich zakończeniu temat ten zejdzie z agendy. Ja jednak chcę ich zmartwić, bo przez najbliższych dziesięć miesięcy będziemy bardzo ciężko pracować, a głęboko wierzę, że wygramy kolejne wybory i temat będzie kontynuowany.
Były również głosy ze strony osób przeciwnych reparacjom – głównie opozycji – przypominające o słynnym orędziu biskupów polskich z prymasem Polski kard. Stefanem Wyszyńskim na czele, w którym padły słynne słowa „przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. Jak ten list wręczony biskupom niemieckim podczas Soboru Watykańskiego w 1965 roku odnosi się do obecnej petycji wzywającej do wypłacenia odszkodowań przez Niemcy?
W naszej wierze, czyli religii chrześcijańskiej, element przebaczenia jest bardzo ważny, ale równie ważne jest odkupienie win. Tak więc wcześniej trzeba odpokutować za wyrządzoną krzywdę, a potem można myśleć o uzyskaniu przebaczenia. Trzeba być odpowiedzialnym za to, co się uczyniło. W przeciwnym wypadku byłaby to wygodna forma ucieczki od tego tematu. Uczciwe pojednanie czy rozliczenie musi się wiązać z zapłatą za zbrodnie i krzywdy oraz ze zwrotem zrabowanych zasobów, które zostały wywiezione z Polski.
Jest Pan przewodniczącym parlamentarnego zespołu ds. oszacowania wysokości odszkodowań należnych Polsce od Niemiec za straty wyrządzone w trakcie II wojny światowej. W jaki sposób i na bazie czego były robione te obliczenia? Co było podstawą kalkulacji wysokości uzyskanej kwoty?
Myśmy niemal pięć lat pracowali na tym raportem. Razem ze mną podczas tej wizyty jest prezes Konrad Wnęk, który był – można powiedzieć – redaktorem naukowym tego raportu, nad którym pracowało w sumie ponad 30 osób, specjalistów z wielu dziedzin. Badaliśmy różne obszary strat, i jest on bardzo interdyscyplinarny, ponieważ zawiera wiedzę, materiały i analizy z bardzo wielu obszarów nauki, historii gospodarki i ekonomii oraz szacowania nieruchomości i makroekonomii. Tak więc jeśli chodzi o kwestię strat materialnych i strat ludzkich, to zostały one przeliczone na podstawie dostępnej bazy strat demograficznych. Analizując wszystkie zebrane dotychczas dokumenty pan profesor ustalił, że Polska utraciła 5 mln 219 tys. ludzi, i tę liczbę można udowodnić w oparciu o zebrane dane archiwalne. To są tylko i wyłącznie straty ludzkie zadane przez Niemców. Raport ten nie dotyczy strat zadanych przez Sowietów. Natomiast jeśli chodzi o straty materialne, to te w dużej mierze były szacowane w oparciu o zebrane dane statystyczne oraz wiadomości z tzw. raportu BOW-u o odszkodowaniach wojennych z 1937 roku, gdzie te straty były szacowane, ale również z szeregu innych danych statystycznych i archiwalnych. Myślę również, że interesującym elementem było szacowanie strat ludzkich, podczas którego dwóch naszych naukowców, prof. Paweł Baranowski i prof. Jan Sztaudynger z Łodzi, przyjęło pewną formułę liczenia utraconych żyć jako formuły utraconych wynagrodzeń, które tworzą PKB kraju. Przyjęliśmy pewną koncepcję, przeliczania wyceny życia w oparciu nie o jakieś dane teoretyczne, tylko wynikające wprost z danych finansowych. Założyliśmy mniej więcej, ile dany człowiek jest w stanie zarobić i jaki jest jego udział w PKB danego kraju. Przy okazji muszę podkreślić, że te dane finansowe stanowią prawie 75 procent raportu strat materialnych i strat finansowych, ponieważ życie ludzkie jest czymś bezcennym. Nie liczyliśmy jednak wielu innych obszarów, m.in. utraconego dawnego potencjału gospodarczego, ale oczywiście opisujemy tę kwestię, podkreślając, że to również powinno wejść do raportu. Tak więc opiera się on na bardzo rzetelnych dokumentach i danych, a kwoty, które są w nim przedstawione, są bardzo konserwatywne i ostrożnościowe.
Czyli żądania odszkodowawcze są raczej zaniżone niż zawyżone.
Powiedziałbym nawet, że moglibyśmy je bardziej wywindować i to by było realne i do uzasadnienia. Tak więc ta kwota końcowa, która podlega waloryzacji, wynosi obecnie prawie 7 bilionów zł, czyli ponad 1,5 biliona dolarów.
Wiemy z Pańskiej wypowiedzi, jaka była reakcja Niemców po otrzymaniu tego raportu, wiemy też, jak wstępnie zareagowali Amerykanie, a jaka była reakcja środowisk żydowskich. Pytam o to, ponieważ z jednej strony Polska domaga się reparacji od Niemiec, a z drugiej organizacje żydowskie żądają od naszego kraju odszkodowań za pozostawione po wojnie tzw. mienie bezspadkowe, co związane jest z głośną ustawą Just S. 447.
Szef naszej formacji, prezes Jarosław Kaczyński, podczas prezentacji raportu 1 września ub.r., powiedział, że Polska jest gotowa do współpracy z Izraelem. Traktujemy to jako taką publiczną ofertę współpracy, więc jesteśmy gotowi do kooperacji ze środowiskami żydowskimi. Natomiast na chwilę obecną sami musimy przekonać opinię międzynarodową zarówno w Europie, Ameryce, jak i w samych Niemczech. Więc sprawa jest otwarta i wymaga pewnej rewizji i przyjrzenia się jej. Jeżeli dojdzie do rozmów, to oczywiście jesteśmy w stanie zaprosić do nich inne podmioty czy też inne kraje, bo to jest problem, który powinien być uregulowany, ale tylko i wyłącznie z Niemcami przy stole.
Czyli te dwie sprawy mogą zostać połączone? Pytam o to, ponieważ wszystko się trochę komplikuje w związku z tym, że w przeszłości, w 1952 roku była zawarta tzw. umowa luksemburska, w której Niemcy przyjęły na siebie pełną odpowiedzialność za eksterminację i inne zbrodnie popełnione na mniejszości żydowskiej w Niemczech i we wszystkich krajach okupowanych przez Niemcy, w tym także w Polsce. Z kolei w 1960 roku pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi była podpisana ustawa indemnizacyjna, na mocy której Polska zapłaciła Amerykanom 40 mln dolarów, w zamian za co władze Stanów Zjednoczonych przejęły na siebie zobowiązania wynikające z roszczeń odszkodowawczych ich obywateli, a więc kwestia reparacji za żydowskie mienie bezspadkowe, chociażby z tego powodu nie powinna mieć miejsca.
Apelowaliśmy i nadal będziemy apelować zarówno w Kongresie, jak i podczas naszych spotkań w ONZ, żeby powstało odpowiednie ciało lub instytucja, która dokona pewnego podsumowania tego, co się wydarzyło w ciągu ostatnich 70 lat w tym obszarze. Należy sprawdzić, jakie kraje i środowiska dostały reparacje oraz ile dostały tych odszkodowań. Polska jest krajem, który nie dostał praktycznie nic, tak więc my dzisiaj rozpoczynamy tę międzynarodową akcję informacyjną i oczywiście mamy pełną świadomość, że 75 procent naszego raportu to są straty ludzkie. Natomiast wśród osób zamordowanych były 3 miliony obywateli polskich Żydów. Należy też pamiętać o tym, że to byli nasi obywatele, którzy w Polsce żyli, pracowali, płacili podatki i również tworzyli PKB naszego kraju. Nie możemy o tym zapominać. Dzisiaj jesteśmy na wstępnym etapie, ale gdy dojdzie do konkretnych rozmów z Niemcami, to jesteśmy otwarci na różne warianty. Jednak warunkiem koniecznym jest to, że po drugiej stronie stołu musi usiąść rząd Niemiec.
Wielką niewiadomą pozostaje przyszła postawa środowiska żydowskiego i to czy stanie po stronie polskiej, bowiem na mocy wspomnianej ustawy luksemburskiej Niemcy wypłaciły Izraelowi odszkodowania za Holokaust.
Głównym problemem tej sprawy dla Polski i Polaków oraz innych narodów jest przyjęta przez państwo niemieckie koncepcja wypłaty świadczeń odszkodowawczych dla ofiar II wojny światowej w oparciu o kryterium religijne, a nie kryterium narodowościowe. W związku z tym wypłacono świadczenia obywatelem Europy Zachodniej i środowiskom żydowskim, natomiast generalnie pominięto szereg krajów poszkodowanych, głównie Polskę, jeśli chodzi o Europę Środkowo-Wschodnią, ale jest też oczywiście Ukrainę, Białoruś czy kraje bałkańskie.
Przez to też chyba Polska przez niektóre środowiska nie jest postrzegana jako kraj poszkodowany przez wojnę, tylko często oskarżana za jej okrucieństwa.
To jest problem, na który zwracamy uwagę podczas spotkań i rozmów m.in. w Kongresie czy też w Nowym Jorku. Podkreślamy, że właśnie tragiczna historia Polski jest niedostrzegana w tym obszarze, oraz że nasze straty są niezauważalne lub mało znane, a były one wielkie zarówno pod względem ludzkim, jak i materialnym. Zwracamy też uwagę, że nigdy dla nas nie było z tego tytułu żadnych odszkodowań, oraz że gdyby były, to dzisiaj Polska byłaby w zupełnie innym miejscu na mapie Europy. Jeśli nasz kraj byłby objęty planem Marshalla, to dzisiaj Polska byłaby w innym obszarze demograficznym i gospodarczym, ponieważ sytuacja ekonomiczna cały czas wpływała na emigrację zarobkową Polaków i miliony naszych obywateli wyjechało z Polski za chlebem do Wielkiej Brytanii, USA, Francji, Niemiec czy też na Islandię. Można powiedzieć, że całe pokolenie wyjechało z przyczyn ekonomicznych, co jest skutkiem wojny, komunizmu i braku odszkodowań.
W pewnym momencie naszej rozmowy pojawiła się kwestia Rosji. Wspominał Pan, że raport ten dotyczy tylko i wyłącznie strat zadanych przez Niemców, a nie Sowietów. Tak więc co z tą drugą stroną? W końcu Rosja również wymordowała wielu naszych obywateli i rozkradła nasz majątek, zresztą robiła to także jeszcze wiele lat po zakończeniu wojny podczas komunistycznych rządów w Polsce.
W tym obszarze również prowadzimy badania i chcielibyśmy w przyszłości taki raport opublikować. Jednak to wszystko wymaga badań archiwów, także na Wschodzie, co dzisiaj jest pewnym problemem. Muszę też podkreślić, że takie badania również prowadzimy i mogę złożyć deklarację, że taki raport powstanie. Być może nie będzie on tak wielki, jak ten dotyczący Niemiec, ale na pewno zostanie opublikowany. Jednocześnie zapraszam do zapoznania się z całym raportem w języku polskim i angielskim na stronach internetowych www.straty-wojenne.pl.
Rozmawiał Wojtek Maślanka